Sport to rywalizacja, emocje, piękne historie, ale przede wszystkim polityka. Można się z tym nie zgadzać, można się buntować, ale jednostkowe tupnięcie lewą nogą na znak protestu przeciwko Erdoganowi, Putinowi, Infantiniemu, czy innym koryfeuszom sportwashingu, nie wywoła choćby mrugnięcia. Trawa jest zielona, niebo jest niebieskie, sport to polityka. To samo w sobie nie jest złe, nie świadczy, o tym, że ludzkość zawiodła. Sport w polityce można wykorzystać dla szeroko pojętego dobra. Nie ma wielu lepszych narzędzi, choćby z historycznych względów, do promocji pokoju i tolerancji. Z zawodem mamy do czynienia dopiero w tym miejscu, gdyż z jakiegoś powodu sport wykorzystujemy do promocji szaleństwa, destabilizacji i wybielania ludobójstwa.
Dowiedz się więcej »Dziopa: FIFA osiągnęła himalaje sportwashingu