Partia Gruzińskie Marzenie 26 października wygrała wybory parlamentarne w Gruzji, uzyskując 54,23% głosów (dane z 99% okręgów). Będzie to czwarta kadencja rządów tego ugrupowania, które coraz bardziej otwarcie dryfuje w stronę Rosji. Wyników nie uznaje prezydent kraju Salome Zurabiszwili, opozycja oraz część obywateli. Kraje Unii i NATO także mają zastrzeżenia co do ich równości i uczciwości. W Gruzji możliwy jest polityczny kryzys i dalszy regres w jej relacjach z zachodnimi partnerami.
Uczciwość wyborów zakwestionowała prezydent Zurabiszwili oraz gruzińska opozycja. Liczne doniesienia potwierdzające naruszenia procedur wyborczych oraz bezprecedensowa skala zasobów administracyjnych zaangażowanych przez partię rządzącą podważają zasadę wolności i równości procesu wyborczego oraz sam wynik wyborów
– napisano 27 października w oświadczeniu polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zachód z uwagą przygląda się wyborom w Gruzji i ich następstwom. Chociaż raporty misji OBWE, ODIHR, Zgromadzeń Parlamentarnych OBWE, NATO, Rady Europy oraz Parlamentu Europejskiego pozostają zachowawcze, to lokalni i międzynarodowi obserwatorzy wskazują na niepokojące incydenty fałszerstwa, przekupstwa, agresji, manipulacji i szerokiego wykorzystania machiny państwa przez rządzących. GM ma pod kontrolą urzędy, policję, wojsko, gminy i korzysta z praw, które partia przepychała w parlamencie na przestrzeni ostatnich lat.
Wygrana GM była przewidywana w większości przedwyborczych sondaży. Jednak podejrzenia budzi jej skala.
Wszystkie sondaże wskazywały, że faworytem jest Gruzińskie Marzenie. Niezależne ośrodki badania opinii publicznej oraz te, które swoje usługi świadczyły na zlecenie partii opozycyjnych, dawały Gruzińskiemu Marzeniu około 40% głosów. Stąd też skala zwycięstwa, ponad 50% głosów na partię rządzącą, może budzić wątpliwości. Z kolei w badaniach prowadzonych na zlecenie rządu, Gruzińskie Marzenie osiągało wyniki rzędu ponad 60%. W mojej ocenie było to przygotowanie gruntu pod ewentualne fałszerstwo.
Te wybory nie były uczciwe. Gruzińskie Marzenie było obecne w przestrzeni publicznej dużo bardziej niż jakiekolwiek inne ugrupowanie. Partię rządzącą promowały różnego rodzaju instytucje i prywatni sponsorzy. Wywierano naciski na pracowników sektora publicznego. Przymusowo brali oni udział w rządowych wiecach. Do tego trzeba dodać zastraszanie wyborców i kupowanie głosów. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, na prowincji, takie naciski mogą mieć realne przełożenie na to, jak ludzie głosują. To wynika ze strachu
– komentuje dla Gazety Kongresy profesor Arkadiusz Modrzejewski, dyrektor Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego. Dodając:
Jeszcze jednym czynnikiem, który przełożył się na porażkę proeuropejskiej opozycji, jest jej rozbicie. Nie może się ona dogadać i tworzy blok bardzo luźno powiązanych ugrupowań. Każda z czterech głównych partii opozycyjnych zdobyła w granicach 10% poparcia. Ich łączny odsetek głosów wyniósł 37,78%. Wciąż nie ma lidera, który poprowadziłby je do zwycięstwa. Moim zdaniem opozycja powinna żądać międzynarodowej komisji, która zbadałaby, z jaką skalą nadużyć mamy do czynienia. Biorąc pod uwagę bardzo proporcjonalny system wyborczy w Gruzji, jeśli okazałoby się, że Gruzińskiemu Marzeniu „doliczono” chociażby 6-7%, to z pewnością zdecydowało to o zwycięstwie tej partii i uzyskaniu większości zdolnej do stworzenia rządu.
Opozycja zapowiada bojkot poprzez zrzeczenie się mandatów i nie uznaje ważności wyborów, ale jak przekonuje profesor Modrzejewski:
Będzie to miało symboliczne znaczenie. Pytanie, ilu z nich odrzuci takie podejście i stwierdzi, że jednak korzystniejsze jest dla nich bycie aktywnym parlamentarzystą.
Po ogłoszeniu wstępnych wyników, partia rządząca podjęła rzekome kroki w celu sprawdzenia potencjalnych nieprawidłowości. Pozostają one jednak pozornym działaniem. Ma to odsunąć podejrzenia, a GM nie pierwszy raz w przypadku potencjalnego kryzysu wybiera opcję przeczekania i przemilczenia niewygodnych zarzutów. Niewykluczone są próby przekonywania niektórych opcji opozycyjnych (raczej tych z marginesu), do wsparcia rządu w nowej kadencji. Ważną kwestię stanowi także proces legalizacji wyborów. Jak tłumaczy profesor Modrzejewski:
W Gruzji to sam nowo wybrany parlament na pierwszym posiedzeniu zatwierdza wynik wyborów. Czyli jest sędzią we własnej sprawie. Wystarczy, że parlamentarzyści Gruzińskiego Marzenia zapewnią kworum na pierwszym posiedzeniu i zdecydują o legalności wyborów. To jest pewne kuriozum.
Parlament za około półtora miesiąca wybierze także nowego prezydenta.
„Gruzja będzie orbitować wokół Rosji”
Gruzja uchodziła przez lata za państwo będące silnie proeuropejskie, dążące do budowy mocnej demokracji, próbujące wyrwać się ze szponów Rosji. Trapi ją jednak wewnętrzne rozdarcie. Większość gruzińskiego społeczeństwa wyraża chęć przynależności do Unii Europejskiej, jednak takie aspiracje deklarują mieszkańcy dużych miast, głosujący głównie na partie opozycyjne. Populistyczne hasła, straszenie Zachodem, to elementy trafiające na podatny grunt w mniejszych ośrodkach.
Jak komentuje profesor Arkadiusz Modrzejewski:
Gruzińskie Marzenie przestaje być europejskim marzeniem. Setkom tysięcy obywateli na pewno się to nie podoba, chcą do Europy. Ale Gruzja jako państwo dryfuje w stronę Rosji i te wybory dobrze pokazują tę tendencję. Niestety możemy się spodziewać bardziej radykalnych zwrotów, czyli na przykład rezygnacji z dążenia do wznowienia negocjacji akcesyjnych z UE, odejścia od koncepcji Gruzji w NATO, czyli de facto pożegnania się z Zachodem. Gruzińskie Marzenie oczywiście będzie deklarować, że to wszystko działa na korzyść suwerenności państwa. Ale wiemy, że prędzej czy później Gruzja będzie orbitować wokół Rosji, stając się częścią Ruskiego miru.
GM w ostatnich latach skutecznie polaryzowało społeczeństwo. Silne narzędzie w rękach rządzących, czyli niepokój społeczeństwa (podsycany wojną w Ukrainie i niestabilną gospodarką), wykorzystano także w październikowych wyborach. Partia prezentowała się w okresie kampanii jako strażnik pokoju, w myśl: „każdy, kto przeciwko nam, jest członkiem globalnej partii wojny”. Tak też wyglądały plakaty GM z hasłami: „NIE dla wojny i TAK dla pokoju”. W tle mogliśmy dostrzec na nich wizerunek zniszczonej Ukrainy, zestawiony w kontraście z krajobrazem pięknych, nietkniętych konfliktem gruzińskich miast. Krok ten był stanowczo krytykowany przez ukraińskich dyplomatów.
Gruzińskie Marzenie ma wbrew pozorom dużo wiernych wyborców wśród obywateli Gruzji. 40% dla tej partii to jest realne poparcie. Z czego ono wynika? W mojej ocenie przede wszystkim z zarządzania strachem. To schematy zauważalne u wszystkich populistów – od Ameryki, poprzez Europę Środkowo-Wschodnią, po Rosję i Gruzję. To kreowanie takiego wyobrażenia, że wszystko nam zagraża. Czas, w którym przypadły wybory w Gruzji, to wciąż trwająca wojna w Ukrainie. Tutaj Gruzińskie Marzenie wysłało jasny przekaz: „albo głosujecie na opozycję, która odda nasz kraj Zachodowi, a co za tym idzie, uwikła nas w konflikt z Rosją, albo wybieracie pokój i bezpieczeństwo”. Część wyborców opowiedziała się za taką logiką
– mówi profesor Modrzejewski. Partia rządząca, chociaż deklaruje dążenie do UE, skutecznie Gruzję od niej oddala. Lawirowanie, gra na dwa fronty, prześladowanie opozycji i niszczenie społeczeństwa obywatelskiego, skończyło się m.in. cofnięciem pomocy finansowej od Waszyngtonu dla Tbilisi i odwołaniem przez USA wspólnych ćwiczeń wojskowych „Noble Partner”. Jak poinformował pod koniec lipca sekretarz stanu Antony Blinken:
Działania antydemokratyczne i fałszywe oświadczenia rządu gruzińskiego są niezgodne z normami członkostwa w UE i NATO.
Problematyczna ustawa
Kryzys dyplomatyczny wywołały kontrowersyjne wystąpienia czołowych członków GM, w których to twierdzili, że USA próbowało wpływać na sprawy wewnętrzne Gruzji i wciągać ją do wojny z Rosją. Podstawą impasu było jednak wprowadzenie przez rząd tzw. „ustawy o zagranicznych agentach”. Kontrowersyjne prawo, kopiowane de facto z Rosji, miało pozwolić GM na kontrolę finansowania organizacji pozarządowych. Te z nich, które w ponad 20% finansowane są z zagranicy, rejestrowane mają być jako realizujące interesy innego państwa („obcy agent”). Pozwala to na nękanie wszystkich ruchów obywatelskich nieprzychylnych aktualnej władzy, w tym mediów.
Ustawa wywołała duże protesty w Gruzji. Obywatele blokowali centra miast i bardzo licznie wyrażali swoje marzenie o Europie. Dochodziło do nieczęstych, lecz dotkliwych starć z policją. Pobito m.in. Levana Khabeishvilego, lidera opozycyjnej partii Zjednoczony Ruch Narodowy Gruzji. Wprowadzenie kontrowersyjnej uchwały uznano za przypieczętowanie dryfu kaukaskiego państwa w stronę Rosji. Rząd w Tbilisi zacieśniał wcześniej gospodarcze stosunki z Moskwą, nie przyłączył się do wymierzonych w nią sankcji, stając się de facto pośrednikiem dla objętych ograniczeniami rosyjskich surowców.
Reakcja na wybory – świat
Do wyborów, ich uczciwości i odchodzenia Gruzji od demokratycznych standardów w oświadczeniu z 28 października odniósł się Departament Stanu USA:
Żywa demokracja Gruzji jest źródłem siły od 2004 r., a wczorajsza frekwencja pokazuje, że naród gruziński przyjmuje demokrację. Jednak w 2024 r. międzynarodowi i lokalni obserwatorzy zauważyli, że przedwyborcza atmosfera naznaczona jest niewłaściwym wykorzystaniem zasobów publicznych przez partię rządzącą, kupowaniem głosów i zastraszaniem wyborców, co przyczyniło się do nierównych warunków gry i podważyło zaufanie opinii publicznej i międzynarodowej do możliwości uczciwego wyniku. Podczas gdy międzynarodowi i lokalni obserwatorzy zgodzili się, że dzień wyborów był ogólnie dobrze zarządzany, odnotowujemy doniesienia o nieprawidłowościach i sporadycznej przemocy. Międzynarodowi obserwatorzy nie ogłosili wyniku jako wolnego i uczciwego. Potępiamy wszelkie naruszenia norm i przyłączamy się do apeli międzynarodowych i lokalnych obserwatorów o pełne zbadanie wszystkich doniesień o naruszeniach związanych z wyborami.
Departament Stanu przypomniał też, że dążenia do integracji ze strukturami euroatlantyckimi są wpisane do gruzińskiej konstytucji:
W przyszłości zachęcamy gruzińskich przywódców politycznych do poszanowania praworządności, uchylenia ustawodawstwa, które podważa podstawowe wolności i wspólnego zajęcia się niedociągnięciami w procesie wyborczym. Cele integracji europejskiej i euroatlantyckiej Gruzji, zapisane w konstytucji kraju, wymagają, aby rząd szanował prawa członków społeczeństwa obywatelskiego i podstawowe wolności wszystkich obywateli Gruzji.
Co znaczące, zapis w konstytucji o euroatlantyckich i europejskich aspiracjach wprowadziło GM.
Nie wszyscy przedstawiciele państw UE i NATO krytycznie odnoszą się do regresu europejskich aspiracji w Gruzji. Do Tbilisi 28 października udał się Viktor Orbán. Premier Węgier pogratulował wyniku premierowi Irakliemu Kobachidze. Ciepło przyjęty przez przedstawicieli GM, został wybuczany przez manifestujących obywateli oraz określony przez nich „marionetką Kremla”.
Na wizytę Orbana zareagowała UE. Tak 28 października mówił o niej Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji:
Cokolwiek pan Orbán powie podczas swojej wizyty w Gruzji, nie reprezentuje Unii Europejskiej.
Dodatkowo Borrell wydał oświadczenie, w którym wezwał gruzińską CKW do podjęcia działań w celu wyjaśnienia zarzucanych wyborczych nieprawidłowości:
Wzywamy Centralną Komisję Wyborczą Gruzji i inne właściwe organy do wypełnienia obowiązku szybkiego, przejrzystego i niezależnego zbadania i rozstrzygnięcia nieprawidłowości wyborczych i zarzutów z nimi związanych. Nieprawidłowości te muszą zostać wyjaśnione i rozwiązane. Jest to niezbędny krok w celu odbudowania zaufania do procesu wyborczego.
Czy Zachód opuści Gruzję?
Kryzys demokracji spowodowany działaniami rządu Tbilisi równoznaczny jest więc z kryzysem relacji na linii Gruzja-Zachód. Pytanie, jak duże są granice cierpliwości NATO i Brukseli? Jak komentuje profesor Modrzejewski:
Unia Europejska zawiesiła negocjacje członkowskie z Gruzją w związku z przyjęciem ustawodawstwa dotyczącego „zagranicznych agentów”. Z punktu widzenia geopolitycznego Gruzja jest ważnym krajem, chociażby, jeśli chodzi o tranzyt surowców z Azerbejdżanu. Stanowi tu ona kluczowe ogniwo.
Poza tym społeczeństwo gruzińskie jest bardzo proeuropejskie. Tysiące, czy nawet setki tysięcy osób, które manifestowały i manifestują w największych miastach z flagami Unii Europejskiej, pokazują, że Gruzini czują się Europejczykami i myślę, że Europa chciałaby Gruzję mieć po swojej stronie. Ale nie za wszelką cenę. Tutaj pojawia się pytanie, czy wspólnota międzynarodowa będzie na tyle zdeterminowana, że wymusi na Gruzińskim Marzeniu przeprowadzenie nowych wyborów. Dużo będzie zależało od postawy partii opozycyjnych, od samych Gruzinów no i w końcu od Stanów Zjednoczonych i Europy.
To bardzo trudny temat. Jeśli Zachód będzie zbytnio naciskać, to GM może zacząć używać argumentu o ingerencji w sprawy wewnętrzne państwa. Pojawiałyby się wtedy stanowiska typu: „My nie jesteśmy zainteresowani już dalej członkostwem w Unii Europejskiej i NATO. Będziemy zachowywać swoją suwerenność”. Pojawi się pewnie narracja, której partia rządząca używała już w kampanii: „Członkostwo w Unii Europejska, ale na naszych warunkach”. Taki może być tego niebezpieczny skutek. GM będzie promowało pozorną suwerenność, obraz kraju, który będzie robił interesy z każdym i najlepiej na tym wyjdzie.
Reakcja na wybory – Gruzja
Wątpliwość co do uczciwości wyborów w Gruzji nie wywołują poruszenia tylko na arenie międzynarodowej. To prezydent Salome Zurabiszwili wezwała obywateli do protestu, określając wynik GM jako cios w demokrację, fałszerstwo oraz rosyjską operację specjalną i element wojny hybrydowej. Manifestacje odbyły się 28 października i przebiegły spokojnie. Władze nie zdecydowały się na ich tłumienie.
Zurabiszwili jest silnie skonfliktowana z rządem, szczególnie od czasu ustawy o „zagranicznych agentach”, którą zawetowała, jednak to nie przeszkodziło w jej uchwaleniu. Wyrasta ona dziś na lidera opozycji, mimo że była niegdyś blisko związana z GM.
Ewidentnie jest to najbardziej rozpoznawalny gruziński polityk opozycyjny na świecie. Paradoksalnie, jak zresztą kilku innych liderów opozycji, wywodzi się ze środowiska Gruzińskiego Marzenia – mówi profesor Modrzejewski. – W pewnym momencie uświadomiła sobie jednak, tak jak inni, że ta partia skręca w stronę autorytaryzmu oraz kopiuje prawa z Rosji i czerpie od Kremla różne wzorce. GM jakkolwiek by się nie wypierało, reprezentuje opcję prorosyjską. Oczywiście, w deklaracji bezpośredniej tego nie usłyszymy. Musimy pamiętać, że w 2008 roku Gruzja była ofiarą rosyjskiej agresji. Od tego czasu nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Federacją Rosyjską. Wypowiedzi nieformalnego, powiązanego z Moskwą lidera Gruzińskiego Marzenia Bidziny Iwaniszwilego i innych kluczowych polityków wskazują, że nastawienie do Rosji jest koncyliacyjne, a jednocześnie zacieśniają się relacje ekonomiczne.
Prezydent kraju wygłosiła kilka stanowczych oświadczeń uderzających w GM i wyrosła na liderkę prodemokratycznej opozycji, co spotkało się także z reakcją ze strony rządu. Salome Zurabiszwili otrzymała wezwanie do stawienia się na przesłuchaniu w prokuraturze. Miało być ono związane z jej słowami o sfałszowanych wyborach. Prezydent nie stawiła się na nim, a prokuraturę wezwała do kontroli legalności i uczciwości wyborów. Jej kadencja kończy się jednak za miesiąc. Obserwatorzy zastanawiają się, czy Salome Zurabiszwili nie czekają konsekwencje wynikające z jej ostrego konfliktu z rządem. Niedługo nie będzie jej bowiem chronił immunitet. Nie ma jednak pewności, że aktualna prezydent podzieli los Micheila Saakaszwilego, byłego prezydenta Gruzji, który obecnie przebywa w więzieniu.
Saakaszwili jest tak naprawdę ojcem prozachodniej Gruzji. W 2003 roku po rewolucji róż, to on de facto stworzył nowoczesne państwo. Kładącym się na jego pozytywnych działaniach cieniem, jest na pewno rys autorytarny, ale na początku swoich rządów zrobił bardzo dużo dobrego dla Gruzji. Zmodernizował państwo, oczyścił z korupcji. Natomiast siedzi w więzieniu m.in. pod zarzutami nadużywania władzy. Zobaczymy, jak sprawa potoczy się w przypadku prezydent Zurabiszwili. Jest ona urzędującym prezydentem, póki co chroni ją immunitet. Ma też autorytet wśród obywateli. Być może obecna władza będzie bała się podejmować wobec niej jakieś radykalne kroki. Raczej będą to ruchy w sferze symbolicznej niż znaczące działania
– komentuje profesor Modrzejewski.
„Gruzja straciła swoje europejskie marzenie”
Wszystko wskazuje na to, że Gruzję czeka dalszy proces rozmontowywania demokratycznych filarów państwa. Wiele zależy od postawy opozycji i wspólnoty międzynarodowej. Liczne manifestacje z przełomu maja i kwietnia bieżącego roku pokazały, że GM nie słucha głosu obywateli. Jednak masowe protesty mogą okazać się dla proeuropejskiej części społeczeństwa jedyną drogą do walki o demokrację.
Tak naprawdę jedyna nadzieja jest w postawie obywateli Gruzji. Muszą oni stanowczo powiedzieć obecnej władzy „nie!”. Bardzo często można usłyszeć o skradziony wyborach. Warto przypomnieć 2004 rok w Ukrainie, kiedy zaczynała się pomarańczowa rewolucja. Wtedy też Ukraińcom skradziono wybory i dokonano wielkiego fałszerstwa. Janukowycz został już praktycznie ogłoszony prezydentem, natomiast Sąd Najwyższy ugiął się pod protestami obywateli. Mieliśmy trzecią turę wyborów, w której wygrał Juszczenko.
Takie działanie w Gruzji musi być jednak bardzo długotrwałe, radykalne, cierpliwe. Być może pojawią się represje. Nadzieja w obywatelskim nieposłuszeństwie, w działaniach wspólnoty międzynarodowej, Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, krajów NATO. Może zabrzmię górnolotnie, ale mimo wszystko wydaje mi się, że Gruzja straciła swoje europejskie marzenie.
– mówi nam profesor Modrzejewski.
Fot. nagłówka: Vladimer Shioshvili, „STOP Russia” | źródło: Flickr (CC BY-SA 2.0)
O autorze
Student dziennikarstwa i medioznawstwa na UW. Najchętniej piszę o polityce i kulturze. Jestem miłośnikiem filmów dokumentalnych. W wolnych chwilach łączę poezję z fotografią, co zaprowadziło mnie do wystawienia swoich prac w jednej z gdańskich galerii sztuki. Kocham podróże, zdarzyło mi się parę razy wybrać gdzieś autostopem.