W połowie października wybuchła afera wokół aplikacji Legimi. Wydawnictwa zaczęły wycofywać się z platformy, czytelnicy bibliotek tracić dostęp do e-booków, a pozostali subskrybenci rezygnować z abonamentów. Autorzy uważają, że zawinił brak odpowiednich regulacji w cyfrowym świecie książek. Media ostrzegają: „Rynek książki to bagno”. Czas na interwencję? Czy to koniec Legimi? Co mają teraz zrobić czytelnicy?
Książkowy Netflix
Dotychczas aplikacja Legimi była największym dystrybutorem e-booków i audiobooków na polskim rynku. Oferowała czytelnikom prawie 250 tysięcy pozycji za 49,99 zł miesięcznie (w zależności od oferty). Z Legimi szczególnie chętnie korzystali użytkownicy Kindli i regularni bywalcy bibliotek.
Biblioteki
Pakiet biblioteczny to specjalna oferta finansowana z budżetu obywatelskiego. Za zgodą wydawców i samego Legimi biblioteki co miesiąc kupują pakiet kodów po preferencyjnych stawkach. Następnie kody trafiają (teoretycznie) za darmo do zainteresowanych czytelników.
Ostatnio odkryto jednak, że Pakiet biblioteczny dotyczył również korporacji, gdzie powstawały tzw. biblioteki pracownicze. Maciej Makowski, prezes wydawnictwa Prószyński Media, skomentował sprawę dla „Gazety Wyborczej”:
„Zgodziliśmy się na preferencyjne stawki, uwzględniając to, że biblioteki w Polsce są niedofinansowane, a także ze względu na czytelników, których nie stać na zakup książek. Ale nigdy nie zgodzimy się, by w podobny sposób traktować komercyjne wykorzystanie tych preferencyjnych warunków przez firmy, które stać na zapłacenie za książki tyle, ile one kosztują. […] podmioty komercyjne zostały do tego kanału włączone ze złamaniem umowy z wydawcami”.
Brak transparentności
Dodatkowo padły oskarżenia wobec Legimi o nierzetelne rozliczanie sprzedaży. Przeprowadzono prowokację, dzięki której odkryto, że firma rzekomo wcale nie raportuje wszystkich transakcji.
Chociażby z tych powodów wydawnictwa Platformy Dystrybucyjnej Wydawców, czyli Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Prószyński Media, Media Rodzina, Zysk, Dolnośląskie, Czarne, Nasza Księgarnia, Fabryka Słów, Publicat czy Virtualo (należące do Empiku) zaczęły wycofywać swoje tytuły z platformy i zalewać sieć publicznymi oświadczeniami. Póki co książki znikają głównie z oferty dla bibliotek, ale Nasza Księgarnia i Fabryka Słów zakończyły już jakąkolwiek współpracę z Legimi.
Sprzeciw autorów
Oburzenia całą sytuacją nie kryją również autorzy, którzy postanowili wykorzystać aferę do nagłośnienia znacznie szerszego problemu. Pisarze uważają, że są wyzyskiwani. Zarabiają symboliczne kwoty na e-bookach, a większość wynagrodzenia zgarnia dystrybutor. Unia Literacka zaznacza, że brakuje też regulacji prawnych. Na ich profilu na Facebooku możemy przeczytać, że:
„Skandal wokół Legimi jest tylko jednym z wielu problemów związanych z cyfrowym obiegiem książki: począwszy od tego, że spiratowane kopie cyfrowe naszych książek swobodnie funkcjonują w obiegu i nic nie robi z tym ani państwo, ani wydawcy i ich organizacje. Kopie cyfrowe są nierzadko udostępniane w bibliotekach bez żadnej kontroli, nie podlegają też rozliczeniom w systemie rekompensat za wypożyczenia biblioteczne, ponieważ przestarzałe prawo dotyczy w tym zakresie tylko książek drukowanych”.
Odpowiedź Legimi i czytelników
Na odpowiedź Legimi nie trzeba było długo czekać. Spór zaogniło uruchomienie Katalogu Klubowego. Od 22 października część książek jest dostępna w serwisie jedynie za dodatkową opłatą 14,99 zł za książkę. Decyzja Legimi jest podyktowana nowelizacją ustawy o prawie autorskim.
Ale wydawcy uważają, że tak naprawdę chodzi jedynie o odrobienie własnych strat Legimi. Z kolei czytelnicy są oburzeni faktem, że warunki umowy zostały zmienione w trakcie trwania subskrypcji i masowo rezygnują z abonamentów. Żalą się w komentarzach:
„Nie zamierzam płacić 15 zł za wypożyczenie książki, skoro już i tak płacę 50 zł. Wolę dopłacić i mieć książkę na własność”.
„Przez lata byliście moją ulubioną polską firmą. Byłam bardzo zadowolona z oferty, obsługi klienta i najlepszej na rynku aplikacji. Teraz czuję się zdradzona. Przykro mi będzie rozstać się z Wami po 6 latach, jak tylko skończy się umowa. Szkoda też, że w tej całej historii najmniej ważny okazał się początek i koniec łańcucha pokarmowego, czyli: my (klienci abonamentowi i biblioteczni) oraz twórcy, których praca nie jest odpowiednio lub wcale wynagradzana”.
Sprawie przygląda się również UOKiK, do którego regularnie spływają skargi.
Alternatywy dla Legimi?
Na aferze zyskują za to konkurencyjne serwisy. Na rynku e-booków czeka usługa Empik GO. Firma jest gotowa na przejęcie pozycji rynkowej Legimi. Dzięki temu spółka Empik może zmonopolizować niemal cały książkowy rynek, co na pewno nie poprawi sytuacji czytelników.
Wśród audiobooków jest już za to nieco szerszy wybór, chociażby pomiędzy Audioteką, Bookbeat czy Storytel.
Mimo to czytelnikom trudno będzie zastąpić Legimi. Aplikacja jest wygodna, intuicyjna, ogólnodostępna i do niedawna była stosunkowo tania. Możliwe, że chwilowy kryzys zostanie niedługo zażegnany. Z komunikatów giełdowych wynika, że Legimi spłaciło pod koniec października roszczenia wobec wydawców. Być może publiczna dyskusja przyczyni się do dalszych, realnych zmian.
fot. nagłówka Unsplash
O autorze
studentka dziennikarstwa na UW. Uwielbia czytać literaturę piękną, oglądać thrillery psychologiczne i pisać wszelakie twórcze teksty: artykuły, opowiadania oraz wiersze.