Jak powszechnie wiadomo, polska literatura jest doceniana na niemal całym świecie. Teksty rodzimych autorów są tłumaczone na wiele języków, co przyczynia się do licznych sukcesów poza granicami naszego kraju. „Stramer” autorstwa Mikołaja Łozińskiego jest jednym z takich przypadków.
Mikołaj Łoziński jest pisarzem urodzonym czterdzieści pięć lat temu w Warszawie, nagrodzonym m.in. Paszportem „Polityki”. Jego pierwsza książka (pt. „Reisefieber”) ukazała się w 2006 roku, lecz to nie ona przyniosła autorowi sławę. Tekstem, który odbił się największym echem, okazał się „Stramer” oraz jego kontynuacja, czyli „Stramerowie”. Seria odniosła duży sukces na polskim rynku wydawniczym i nie tylko. „Stramer” był szeroko komentowany, co również przyczyniło się do popularności dzieła.
Sukces za Odrą
Łoziński, czerpiąc z historii własnej rodziny, stworzył poruszającą opowieść o życiorysie zwykłych/niezwykłych ludzi. Los żydowskiej rodziny przedstawiony we wcześniej wspomnianych książkach okazał się interesujący nie tylko dla polskiego odbiorcy. Jakiś czas temu w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o niemieckojęzycznym wydaniu „Stramera”. Autor pochwalił się tą nowiną na swoim koncie na Instagramie. W związku z ukazaniem się przekładu powieści, wyruszył na cykl spotkań z czytelnikami zza Odry. Wydawnictwo Literackie również doceniło sukces „swojego” pisarza, publikując artykuł o jego osiągnięciu na swojej stronie.
Co stoi za sukcesem „Stramera”?
Wydawać by się mogło, że wątki Holokaustu są bardzo często poruszane w literaturze. Cierpienie, którego doznali Żydzi podczas drugiej wojny światowej, stało się tematem przewodnim wielu tekstów. Skąd więc ciągły popyt na książki w tym klimacie? Zacząć należy od tego, że „Stramer” nie jest typową wojenną powieścią skupiającą się na obozach koncentracyjnych. Wątek wojny pojawia się dopiero pod koniec i nie jest najważniejszy. Oczywiście nie da się go pominąć, ponieważ Holokaust był dla europejskich Żydów w XX wieku najbardziej makabrycznym momentem. Nie jest on jednak głównym tematem utworu. Rywka i Nathan wraz z dziećmi tworzą obraz typowej żydowskiej rodziny żyjącej na początku XX wieku w małym polskim mieście tj. Tarnowie. Nathan, głowa rodziny, stara się być kreatywny i zarabiać pieniądze, ale jego pomysły okazują się nie do końca trafne, przez co Stramerowie żyją w nie najlepszych warunkach. Dzieci są podobne do siebie, a zarazem całkowicie inne. Jedne korzystają z młodości, inne fascynują się rodzącą się w Europie ideą komunizmu, a łączy je wszystkie pochodzenie, które stanie się, o zgrozo, przyczyną prześladowań.

Czego oczekują czytelnicy?
Może właśnie fakt przybliżenia tamtej epoki stał się przyczyną sukcesu? Na polskim rynku wydawniczym nie brakuje tekstów skupiających się na Holokauście i jego konsekwencjach. „Stramer” jednak porusza inną część żydowskiej egzystencji w Polsce, tą zwykłą. Wszak zanim doszło do drugiej wojny światowej, miliony polskich Żydów zamieszkiwało polskie tereny. Byli to nasi sąsiedzi, przyjaciele, współpracownicy. Duża część z nich wtopiła się w polskie społeczeństwo, dlatego często zapominamy o tym, iż tacy twórcy jak Julian Tuwim, Jan Brzechwa czy Krzysztof Kamil Baczyński mieli żydowskie pochodzenie. Powinniśmy pamiętać o tragicznej historii polskich Żydów, lecz mieć na względzie również to, że byli oni zwykłymi ludźmi, którzy, tak jak przodkowie każdego i każdej z nas, wiedli normalne życie – śmiali się, płakali, jedli i spali. „Stramer” zapełnił więc pewną lukę w polskiej kulturze, ukazując przeciętny żywot zwykłej rodziny żydowskiej w dwudziestoleciu międzywojennym. Kontynuacja historii w kolejnej części pt. „Stramerowie” również daje wiele do myślenia. Zmienione nazwiska, chęć odnalezienia swojego miejsca w nowym świecie oraz pragnienie zostawienia okrutnej przeszłości za sobą. Sukces tej serii polega zatem na dokładnym odwzorowaniu normalności, a zarazem nienormalności tego, jak żyły rodziny takie jak Stramerowie. Są oni uniwersalnym przykładem żydowskiej rodziny z polskiej prowincji.
Fot. nagłówka: Kamil Lubczyński
O autorze
Pochodzący z Ciechanowa student lingwistyki stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego. Początkujący pisarz pracujący ze słowem, już od pewnego czasu, jako twórca opowiadań. Publikuje na łamach wielu pism literackich, m.in. w „Akancie”. Interesuje się literaturą, a mówiąc szerzej kulturą, bez której, tak samo jak bez muzyki, nie wyobraża sobie życia. Ciekawią go rzeczy często wychodzące poza granice mainstreamu.
Fajnie, że pokazujesz inne spojrzenie na historię. Zawsze ciekawi mnie, jak autorzy oddają codzienne życie w takich trudnych czasach – czy w książce rzeczywiście dobrze oddano tę zwyczajność zanim nadeszły tragiczne wydarzenia?
Dziękuję za miły komentarz. Tak, dobrze została oddana zwyczajność tamtych czasów. Zakończenie drugiej części niektórym może wydać się lekko naciągane, ale to już kwestia indywidualna
Możliwość komentowania została wyłączona.