Przejdź do treści

Wybory prezydenckie 2025. Kto może najwięcej stracić, a kto zyskać?

Do I tury wyborów prezydenckich zostało już tylko kilkanaście dni. Partie i ich kandydaci od miesięcy jeżdżą po Polsce, próbując zdobyć najważniejszy elektorat. Kto walczy o pałac prezydencki, a kto o polityczne życie? Który kandydat ma największe szanse na wybór? Jakie skutki na kolejne lata dla Polek i Polaków mogą mieć te wybory? O tym wszystkim w tym artykule.

Początek

31 sierpnia 2024 r.  Sławomir Mentzen ogłasza swój start w wyborach prezydenckich 2025.
22 listopada 2024 r. odbywają się prawybory na kandydata na Prezydenta RP w Platformie Obywatelskiej.
24 listopada 2024 r.  Prof. Andrzej Nowak ogłasza w historycznej dla PIS-u Hali Sokoła w Krakowie kandydaturę Karola Nawrockiego.

Kampania tegorocznych wyborów prezydenckich rozpoczęła się bardzo szybko. Niektórzy sądzą, że aż za szybko. Ruszyła bowiem praktycznie 8 miesięcy przed samymi wyborami i będzie to jedna z dłuższych kampanii wyborczych w Polsce. Dlaczego główne siły polityczne postanowiły tak szybko otworzyć wyścig do Pałacu Prezydenckiego?

Otóż dlatego, że w tych wyborach będą się ważyć losy całej dzisiejszej sceny politycznej.

Skutki wyborów

Większość osób obserwujących obecną scenę polityczną w Polsce wie jedno: tegoroczne wybory będą miały dla Polski ogromne znaczenie. I to wcale nie jest przesada. Te wybory zdecydują o tym, jak będzie wyglądać obecna koalicja rządowa i jak będą wyglądały stosunki na linii rząd-prezydent. Dlaczego? Już tłumaczę.

Nie od dziś wiadomo, że Donald Tusk chce zmniejszyć skład obecnego rządu. Premier uważa, że obecna koalicja rządowa „nie ma wizji”, a ilość członków Rady Ministrów jest zdecydowanie za duża. Największym marzeniem Tuska jest skończenie z partyjnym rozdziałem stanowisk wiceministrów w rządzie. Jednak do tego wszystkiego potrzebna jest mu wygrana Rafała Trzaskowskiego. Tylko dzięki niej dostatecznie zwiększy swoją pozycję nad swoimi koalicjantami i będzie możliwa mowa o jakichkolwiek negocjacjach. Bez tego zwycięstwa może pomarzyć o dobrych stosunkach z jakimkolwiek nowym prezydentem, a co dopiero mówić o rekonstrukcji rządu. Pewne będzie to, że Karol Nawrocki lub ewentualnie Sławomir Mentzen zrobią wszystko, żeby podkopać obecną koalicję rządzącą i doprowadzić do przedterminowych wyborów.

I to nie są jedyne hipotetyczne skutki tych wyborów. Majowe wybory mogą również zdecydować o przyszłej większości w parlamencie w 2027 roku. Ta kampania zdecydowanie zostanie w pamięci wyborcom i niewątpliwie może zmienić układ sił obecnej sceny politycznej. Jak pokazują niektóre sondaże Trzecia Droga i Lewica mogłyby się znaleźć poza Sejmem w przyszłej kadencji. Taki scenariusz wiązałby się z tym, że w Sejmie znalazłyby się tylko trzy partie – KO, PIS i Konfederacja.

Właśnie dlatego w obecnej kampanii prezydenckiej, kandydaci doskonale zdają sobie sprawę z tego, że na ich barkach spoczywa polityczne życie swoich partii i to jak będą wyglądały najbliższe lata w polskiej polityce.

Kampania Nawrockiego na nowo

Karol Nawrocki od samego początku swojej kampanii miał problemy z wynikami w sondażach. Od momentu ogłoszenia jego kandydatury jako rzekomo obywatelskiej, a nie partyjnej, kandydat nie odnosił dobrych wyników. W najbardziej brutalnych dla PIS sondażach Karol Nawrocki miał się nawet mijać ze Sławomirem Mentzenem i nie wchodzić do drugiej tury. Najlepsze wyniki dla kandydata wynosiły przeważnie ok. 25% i jeżeli wchodził do drugiej tury, to oczywiście tylko z drugiego miejsca.

Sztab PIS widząc, co się dzieje zmienił taktykę. Ustalili, że to już nie będzie tylko kandydat obywatelski na prezydenta. Od teraz Karol Nawrocki będzie nazywany kandydatem obywatelskim wspieranym przez PIS. W kampanię Nawrockiego włączył się PIS, a nawet sam Jarosław Kaczyński. I gdy Platforma Obywatelska myślała, że gorzej być nie może, kandydat PIS-u złapał jeszcze większy wiatr w żagle.

Przede wszystkim Nawrocki wykorzystał to, że Trzaskowski nie wystąpił w debacie prezydenckiej w Republice. Dało to podstawy kandydatowi PIS, żeby mówić, że kandydat PO jest tchórzem i unika poważnej rozmowy o Polsce. W najbliższym sondażu po tamtej debacie widać było, że coś tąpnęło. Rafał Trzaskowski odnotował wyjątkowo słaby wynik, porównując go do poprzednich sondaży. Sztab PIS korzystając z tego, że Nawrocki jest na fali wznoszącej na najbliższej konwencji wyciągnął największy kaliber: użył Andrzeja Dudy jako niespodzianki na wielkiej konwencji Nawrockiego w Łodzi.

Pomijając to, że PIS znowu próbowało nabrać ludzi, że konwencja będzie skromna (a nie była) to wystąpienia obecnego Prezydenta Polski nikt się nie spodziewał.

Duda na konwencji w Łodzi

Andrzej Duda w swoim przemówieniu zawarł oczywiście przytyki w stronę obecnego Premiera Donalda Tuska, a także poparł Karola Nawrockiego. Mówił, że jako zwykły obywatel, w tych wyborach odda głos na Karola Nawrockiego, ponieważ będzie to głos oddany na wielką Polskę i normalność. I wszystko byłoby normalne gdyby nie dwa fakty.

Przede wszystkim Andrzej Duda sam powiedział, że nie zaangażuje się w kampanie żadnego kandydata. Po drugie, po spotkaniu Duda-Mentzen, spora część osób myślała, że Duda poprze kandydata Konfederacji. A tu taka niespodzianka dla kandydata Konfederacji. Nie ma wątpliwości, że dla Karola Nawrockiego jest to ogromne wsparcie jego kampanii, a dla Sławomira Mentzena kolejna kłoda pod nogi.

Sztab PIS wreszcie może odetchnąć z ulgą, ponieważ w tej sytuacji już żaden wyborca PIS-u nie ma wątpliwości, kto jest ich kandydatem. Nawrocki dzięki Dudzie osiągnął to, na co pracował od początku kampanii. Przekonał do siebie cały elektorat PIS-u i może walczyć na równi z Rafałem Trzaskowskim. Bowiem nikt w tej sytuacji nie ma wątpliwości, że jest to kandydat Jarosława Kaczyńskiego. Dzięki temu wystąpieniu politycy Prawa i Sprawiedliwości zaczynają na nowo wierzyć w to, że Karol Nawrocki może naprawdę znaleźć się w sierpniu w Pałacu Prezydenckim.

Jak wynika z najnowszego sondażu, po wystąpieniu Prezydenta na konwencji Nawrockiego widać wzrost. Rafał Trzaskowski odnotował 31% (-2 pkt procentowe), a Karol Nawrocki uzyskał 27% (+2 pkt procentowe).

Nadzieja i siły Nawrockiego wróciły. Kandydat PIS zabarykadował się na drugim miejscu i nie da sobie odebrać miejsca w drugiej turze wyborów. Pozostaję więc teraz pytanie. Kto zajmie ostatnie miejsce na wyborczym podium?

Walka o polityczne życie

„Skąd wzięły się wszystkie problemy Hołowni?” Takie pytania da się coraz częściej usłyszeć w przestrzeni publicznej i to wcale nie jest zaskoczeniem. Ludzie dziwią się takiej sytuacji, w której Hołownia dostaje w sondażach zaledwie 6%, skoro jeszcze 5 lat temu zajął silne trzecie miejsce w wyborach prezydenckich. 2 lata temu jego partia weszła do Sejmu i razem z Lewicą i KO współtworzą koalicyjny rząd, a sam Hołownia pełni obecnie funkcję drugiej osoby w państwie. Więc skąd te wszystkie problemy Pana Marszałka?

Przede wszystkim kandydat Trzeciej Drogi to już nie jest nowość i świeżość, z jaką był kojarzony 5 lat temu. Przez obecne 5 lat po wyborach prezydenckich, wpierw założył Think Tank, który później zmienił w partię polityczną. Następnie wszedł do Sejmu, a jego partia weszła w skład rządu i dzięki obecnej większości sejmowej pełni funkcję Marszałka.

Fot. Gazeta Kongresy

Właśnie dlatego Szymon Hołownia nie kojarzy się już z tą samą świeżością co kiedyś. Ma na swoim politycznym koncie parę skandali, nie jest przekonującym kandydatem mówiąc o tym, że odetnie się od rządu i będzie niezależny. Bo jak uwierzyć, że jest się przeciwko obecnemu rządowi, skoro właśnie dzięki tej koalicji pełni się zaszczytne funkcje w państwie? To ludzi bardzo nie przekonuje i wolą postawić na takie twarze jak Biejat i Zandberg lub od razu zagłosować na Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze.

Polityczne narodziny Konfederacji

Za to po drugiej stronie rośnie nowa trzecia siła polskiej polityki. Sławomir Mentzen idealnie wykorzystał chwile słabości Hołowni i ruszył ze swoją kampanią na 110%. Idealnie prowadzi kampanie w mediach społecznościowych i można powiedzieć, że wynosi Konfederację na polityczne salony. Bezbłędnie punktuje wszystkie słabości kandydatów, a w swoich przemówieniach nawołuje do odrzucenia unijnych rozporządzeń i większej niezależności w podejmowaniu decyzji. Takie populistyczne hasła bardzo dobrze trafiły do antyeuropejskich wyznawców i rolników, którzy stanowią dużą część elektoratu. Natomiast, spacerując z Andrzejem Dudą, rozmawiając o bezpieczeństwie Polski pokazał, że potrafi być poważnym politykiem. Podbił tym zachowaniem niewątpliwie wiele serc prawicowców, którzy nie widzą Nawrockiego na fotelu prezydenta. Dzięki tym działaniom przed debatami prezydenckimi dwa czy nawet trzy sondaże, pokazywały jakoby Mentzen miał wejść do drugiej tury i rozbić PO-PIS.

Wszystko jednak wskazuje obecnie na to, że taki scenariusz się nie wydarzy, a druga tura zostaje dla Mentzena tylko marzeniem.

Jak wcześniej pisałem, Mentzen co prawda prowadzi świetną kampanię, lecz taką w mediach społecznościowych lub taką, w której nie musi szczegółowo mówić o swoich poglądach. Po ostatnich debatach w Końskich, TV Republice czy Super Expressie sondaże znacząco spadły i nie ma na to żadnego lekarstwa. Na słupki sondażowe najlepiej nie wpłynęły także jego kontrowersyjne wypowiedzi na temat aborcji lub tego, czy studia w Polsce powinny być płatne. W ostatnich badaniach Karol Nawrocki ma nad Mentzenem aż 14 pkt procentowych przewagi, a do 18 maja zostało już naprawdę niewiele czasu.

Jak więc można zauważyć, żaden z dwójki kandydatów, ani Mentzen ani Hołownia nie zamierza wylądować na czwartym miejscu. Będzie to dla tego kandydata oznaczało wielką porażkę. W PSL na pewno pojawią się głosy, nawołujące do zakończenia sojuszu z Polską 2050, natomiast Mentzen, mając marzenia o drugiej turze nie pogodzi się z miejscem poza wyborczym podium.

II tura i sondaże…

Obecna sytuacja polityczna jasno pokazuję, kto na 99% znajdzie się w drugiej turze wyborów prezydenckich. Będą to Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Pozostaje tylko pytanie, kto ją wygra? Większość wskazałaby pewnie Rafała Trzaskowskiego jako zwycięzcę, ponieważ jest liderem wszystkich sondaży. Sytuacja jednak nie jest taka jasna, jak się wydaje…

To, że kandydat wygrywa w 1 turze, nie znaczy koniecznie, że wygra na pewno w 2 turze. Historia już nie raz pokazała, że wybory lubią płatać figle. Przykładowo, spójrzmy na wybory w 2005 roku. W 1 turze Donald Tusk zdobywa 36,33% wszystkich ważnie oddanych głosów. Lech Kaczyński, natomiast otrzymuje 33,10% głosów. A jakie były rezultaty drugiej tury? Lecz Kaczyński 54,04% głosów, a Donald Tusk zaledwie 45,96% głosów. Te wybory dobitnie pokazują fakt, że zwycięzca lub pretendent do wygrania 1 tury nie zawsze wygrywa wybory w 2 turze.

Drugą sprawą są również sondaże. W polskiej historii był również kandydat, któremu wieszczono wygraną nawet w 1 turze. Ostatecznie nie zwyciężył ani w 1, ani w 2 turze. Mowa oczywiście o Bronisławie Komorowskim w wyborach w 2015 roku. Badania dawały kandydatowi Platformy nawet 63% w 1 turze. Finalnie Andrzej Duda w pierwszym głosowaniu uzyskał 34,76% głosów, a Bronisław Komorowski 33,76% głosów.

Ta historia idealnie pokazuje jak bardzo mylne bywają sondaże. Oczywiście nie mówię, że w tych wyborach sondaże okażą się aż tak brutalnie mylić, jednak myślę, że Nawrocki jest niedoszacowany. Kolejny przykład możemy wziąć zza oceanu. Kamali Harris sondaże dawały wygraną praktycznie w każdym wariancie. W rezultacie wszyscy wiemy jak to się skończyło. Donald Trump wygrał wybory znacząco i został 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Dlatego pomimo przewagi Trzaskowskiego w sondażach, pewne jest to, że głosy w drugiej turze rozdzielą się praktycznie pół na pół. I nie piszę tego, dlatego że mi się tak wydaje, tylko dlatego, że badania mówią jedno: będą to najbardziej spolaryzowane wybory prezydenckie od lat. 5 lat temu o tym, kto został Prezydentem RP zadecydowało 400 tysięcy głosów. W tym roku, wedle badań dysonans między Nawrockim a Trzaskowskim ma być nawet mniejszy. Różnica może wynieść zaledwie 250 tysięcy głosów.

Mobilizacja

W związku z tym obaj kandydaci, a w szczególności Rafał Trzaskowski, będą potrzebowali ogromnej mobilizacji wyborców w 1 i 2 turze. Bez tej mobilizacji kandydat KO może pomarzyć o wygranej w drugiej turze. Natomiast w przypadku wygranej Karola Nawrockiego wydarzy się pewnego rodzaju precedens. Żadna partia bowiem jeszcze nigdy nie zwyciężyła wyborów prezydenckich trzy razy z rzędu. PIS z pewnością miałoby ogromne powody do radości. Natomiast Platformę Obywatelską z Tuskiem na czele z pewnością czekały by zmiany. Pozycja Tuska w koalicji 15 października z pewnością zostanie zachwiana, a Rafał Trzaskowski będzie musiał pomyśleć nad tym, co zrobi ze swoją karierą polityczną. W końcu raczej nie wystartuje na Prezydenta RP za 5 lat, a według nowych przepisów o samorządzie, prezydentem Warszawy w 2029 też nie będzie mógł zostać.

Podsumowanie

Jak widać, najbliższe wybory będą czymś więcej niż wyborem Prezydenta RP na najbliższe 5 lat. Tegoroczne wybory prezydenckie zdecydują o tym, jak potoczy się polityka krajowa i międzynarodowa. Przesądzą one o tym, jak będzie wyglądała polska scena polityczna i będą bardzo istotne dla przyszłości politycznej kandydatów.

Jednak, jaki będzie ich ostateczny wynik? Kto zamieszka za 4 miesiące na Krakowskim Przedmieściu? Jak finalnie skończą się te wybory dla partii politycznych w Sejmie? Na odpowiedzi na te pytania musimy poczekać do 18 maja i oczywiście do 1 czerwca…

fot. nagłówka: prezydent.pl

O autorze

Uczeń drugiej klasy liceum. Profil dziennikarski. Dawny radny Młodzieżowej Rady Miasta Legionowo. Obecnie jestem wiceprzewodniczącym Młodzieżowego Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Na co dzień pasjonuje się polityką, dziennikarstwem i bieganiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *