Przejdź do treści

Szczypta grozy i odrobina magii: jesienne polecenia książkowe

Jesień rozgościła się już w najlepsze. Z drzew spadają kolorowe liście. W parkach, pośród szyszek i kasztanów, biegają wiewiórki. Ludzie zaś wygrzewają się w kawiarniach, popijając gorącą kawę i zaczytując się w książkach. Wydaje mi się, że jesień to idealna pora na zatopienie się w jakiejś lekturze. Z tego względu wybrałam kilka książek oraz serii książkowych, które kojarzą mi się z tą mroczną i mglistą porą roku, a ich fabułę przybliżyłam w poniższym artykule. Wśród nich znalazły się powieści przepełnione magią, mitologią słowiańską, wiktoriańską Anglią, a także małomiasteczkowymi legendami. To co, po którą książkę sięgniecie najpierw?

Seria „Król Kruków” autorstwa Maggie Stiefvater

Blue Sergent wychowała się w domu zamieszkałym przez wróżki. Kobiety z jej rodziny potrafią przepowiadać przyszłość czytając z kart czy z tafli wody, ona jednak nie posiada takich zdolności. Dysponuje zaś innym, równie wyjątkowym darem. Potrafi wytwarzać energię, dzięki której przebywającym wśród niej wróżkom łatwiej jest korzystać z własnych nadprzyrodzonych mocy. Jak co roku, w wigilię świętego Marka, Blue odwiedza stary cmentarz, na którym pojawiają się dusze ludzi, którzy niebawem umrą. Tym razem nie tylko jej ciotka wchodzi w dialog z umarłymi, ale również i ona nawiązuje kontakt z pewnym chłopakiem. Niedługo później poznaje go w kawiarni. Okazuje się on być uczniem elitarnej szkoły, za której społecznością dziewczyna nie przepada. Chłopak wraz z grupą przyjaciół wtajemnicza ją w poszukiwania linii mocy, które prowadzić mają do legendarnego Króla Kruków. Blue spędza z nimi coraz więcej czasu, wiedząc, że wciąż ciąży nad nią przepowiednia, głosząca, że zabije miłość swojego życia.

„Król Kruków” należy do moich ulubionych serii fantasy. Mroczny i nieco niepokojący klimat, niewielkie miasteczko przesiąknięte magią oraz tajemnice sprzed wieków – wszystko to idealnie splecione i wyważone. Poza atmosferą grozy i dziwaczności (tej tu pełno), niezwykle polubiłam się z głównymi bohaterami. Blue oraz Gansey, Adam, Ronan i Noah, nazywani kruczymi chłopcami, znacznie różnią się od siebie pod kątem charakterów, idealnie się tym samym uzupełniając. Czytając kolejne tomy uwielbiałam śledzić zachodzące pomiędzy nimi dialogi, które przepełnione były specyficznym humorem. Samą fabułę również uważam za intrygującą i nieprzewidywalną, choć przyznam, że tym, co najbardziej przyciągało mnie do tych książek, był ich klimat.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

„Dziwne losy Jane Eyre” autorstwa Charlotte Bronte

Kilkuletnia Jane Eyre po stracie rodziców trafia pod opiekę do wujostwa. W domu, w którym wszyscy odnoszą się do niej z chłodem i odrazą, jedyną jej ucieczkę stanowią książki. To w nich chowa się przed światem. Wkrótce potem wysłana zostaje do szkoły dla dziewcząt, miejsca słynącego z rygoru i ponurej atmosfery. Tam Jane, mimo trudności, udaje się zdobyć dobre wykształcenie i  dzięki temu znajduje pracę jako guwernantka w domu Edwarda Rochestera. Ich relacja staje się ważnym aspektem w życiu dziewiętnastoletniej Jane, która powoli zaczyna odkrywać w sobie nowe, dotychczas nieznane, uczucia. Nad posiadłością pana Rochestera zawisają jednak burzowe chmury, co sprawia, że dziewczyna decyduje się uciec i wyruszyć w samotną podróż. Od tego czasu los co jakiś czas uśmiecha się do Jane, która niestrudzenie poszukuje swojego miejsca na świecie.

„Dziwne losy Jane Eyre” nazywane są ponadczasową powieścią. Zupełnie się temu nie dziwię. Czytając tę książkę byłam w wieku głównej bohaterki i pamiętam, że wielokrotnie przyłapywałam się na tym, że mówię w myślach: „Ja też! Ja też tak mam!” Jakie to niesamowite, że XIX-wieczna pisarka zdołała uchwycić uczucia i myśli, których doświadczamy po dziś dzień. Niezwykle zżyłam się z Jane, będącą narratorką tej historii. Była ona bystrą, wrażliwą i niebywale odważną młodą kobietą, która wbrew ówczesnym obyczajom i spotykającym ją trudnościom, niestrudzenie szła do przodu. Klimat, którym przesycone były strony powieści, także mnie zachwycił. Zamglone wrzosowiska, ciemne lasy i ogień buchający w kominku przechwyciły mnie i przeniosły do małych angielskich miejscowości. Ponadto język, którym napisana została ta powieść, był niezaprzeczalnie piękny i wyrafinowany.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

„Wąż z Essex” autorstwa Sarah Perry

Schyłek XIX wieku. Niedługo po śmierci despotycznego męża, owdowiała Cora Seaborne wraz z nastoletnim synem i wierną przyjaciółką wyjeżdżają do Essex, aby tam rozpocząć nowy rozdział w życiu. Pochłonięta kontemplacją natury i nauczaniem archeologii w pobliskiej szkole, kobieta szybko przesiąka krążącymi wśród mieszkańców opowieściami o legendarnym Wężu z Essex. Według pogłosek, na mokradła powrócił potwór, który niegdyś je zamieszkiwał, siejąc śmierć i spustoszenie. Kobieta poznaje także miejscowego pastora, który nie podziela opinii mieszkańców. William Ransome jest zdania, że są to zwykłe kłamstwa mające na celu odciągnięcie ludzi od prawdziwego życia – stara się więc uspokajać parafian i troszczyć się o nich. W niezrażonej poglądami pastora Corze wciąż rośnie zafascynowanie małomiasteczkowymi legendami. Przypuszczając, że wąż może okazać się przedstawicielem nieodkrytego wcześniej gatunku, podejmuje się zbadania tajemnicy tej mitycznej bestii.

Wydaje mi się, że „Wąż z Essex” jest jedną z tych zapomnianych książek, które przepadły bez echa. A szkoda. Olbrzymią przyjemność sprawiło mi czytanie tej powieści i zanurzanie się w każdym kolejnym rozdziale. Małe miasteczko zamieszkane przez ekscentryczną społeczność. Mrożące krew w żyłach legendy dotyczące mitycznej bestii. Zarośnięte pola i spowite mgłą mokradła. Wszystko to przeniosło mnie do czasów wiktoriańskiej Anglii i sprawiło, że zrodziła się we mnie chęć zwiedzenia Essex. Akcja powieści rozwijała się raczej powoli, nie było w niej nagłych zwrotów akcji. Nie uważam natomiast, by w jakikolwiek sposób zadziałało to na niekorzyść całej historii. Ta senność i sielskość idealnie oddały atmosferę książki. Postacie także uważam za dobrze wykreowane.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

Seria „Żniwiarz” autorstwa Pauliny Hendel

Magda, podobnie jak jej rówieśnicy, wiedzie dość proste i spokojne życie. Mieszka w przytulnym miasteczku, a na co dzień pracuje w niewielkiej księgarni i pomaga rodzicom w obowiązkach domowych. Lecz to tylko pozory. Jej największą pasją jest tropienie upiorów wywodzących się ze słowiańskich wierzeń. Istoty te najczęściej spotkać można wieczorem, choć zazwyczaj czają się one na terenach niezamieszkałych przez ludzi, takich  jak lasy czy bagna. Zadaniem Magdy jest ich unicestwienie. W łowach pomaga jej Felix, starszy wujek, który obejmuje funkcję żniwiarza. W międzyczasie dowiadują się oni, że z krainy umarłych zdołała uciec najpotężniejsza istota będąca największym wrogiem żniwiarzy. Choć dziewczynę czeka teraz jeszcze więcej zmagań z demonami, w wolnym czasie poznaje chłopaka. Dzieli się z Mateuszem wiedzą dotyczącą słowiańskich legend i wtajemnicza go w swój mroczny świat żniwiarzy. Nie spodziewa się jednak, że nadchodzą bardzo niebezpieczne czasy i wkrótce ona oraz jej najbliżsi będą zmuszeni walczyć o życie całego miasta.

Minęło już kilka dobrych lat, od kiedy skończyłam tę serię, a wciąż lubię powracać do niej myślami. To właśnie „Żniwiarz” obudził we mnie zainteresowanie mitologią słowiańską, o której wówczas za wiele się nie mówiło. Dowiedziałam się wielu ciekawostek dotyczących magicznych istot, w które wierzyli nasi przodkowie oraz poznałam parę zachowań, które niegdyś praktykowane były na odstraszenie upiorów. Przechodząc zaś do samej treści książek i jej bohaterów… Pierwsze tomy serii charakteryzuje bardziej małomiasteczkowy i sielski klimat, poprzetykany nastrojem grozy i mroku. Kolejne tomy są znacznie bardziej dynamiczne i jest w nich więcej krwawych scen. Wśród bohaterów każdy znaleźć kogoś, z kim będzie sympatyzował. Jedynie brakowało mi w tych książkach pogłębienia sylwetek postaci – ale poza tym naprawdę dobrze wspominam „Żniwiarza”.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

 

Fot. nagłówka: Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

O autorze

Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa. Uwielbiam podróżować do miejsc magicznych i mglistych znajdujących się na mapach, ale także tych istniejących jedynie na stronach powieści. Uważam, że wszystko, co nas spotyka w życiu, dzieje się z jakiegoś powodu.