Fuksja jest, za encyklopedią PWN, rośliną „o zwisających, dwubarwnych kwiatach, rosnącą w Meksyku i Ameryce Południowej”. Co ma ona wspólnego z pewną wydaną w Krakowie książeczką o objętości pracy licencjackiej?
PLANETA LEBDA
Pomysł na zbiorczy tomik interpretacji wiersza Małgorzaty Lebdy narodził się w głowach Wojciecha Kruszewskiego i Rafała Rutkowskiego, związanych z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Zgodnie z zapowiedzią Rutkowskiego, „Fuksja…” zapoczątkuje cały cykl prac zbiorowych, gdzie każda z nich dotyczyć będzie tylko jednego wiersza.
Czytając następne rozdziały i poznając wizje kolejnych autorów, widzimy dużą dozę szacunku, jaką darzą oni Lebdę. A w zasadzie — całą planetę o nazwie Lebda, czyli nieskończony wszechświat wyobraźni pisarki nominowanej do nagrody Nike. Wszechświat ten rozbijają na czynniki pierwsze, analizując pojedyncze aspekty wiejskiego pejzażu, ukazanego we właściwej „Fuksji”. Wykorzystują w tym celu najrozmaitsze narzędzia kulturowe i interpretacyjne — odwołując się raz do romantyzmu, gdzie indziej do chrześcijańskiego manicheizmu oraz krytyki feministycznej. Rutkowski poszukuje ponadto kontekstów filmowych, dążąc do zobrazowania swoich skojarzeń. Czy wpływa to na recepcję tomiku? Niestety, czytając kolejno następne rozdziały, nie dotarłem do fundamentalnej prawdy. Do kluczowego słowa, idiomu, do najważniejszej, spajającej wszystko myśli. Wyjątkiem od tej reguły był tekst Doroty Kuncewicz, gdzie nadanie wierszowi Lebdy charakteru opowieści o traumie miało swoją funkcję i uzasadnienie, ale również ubierało całość utworu w znacznie mroczniejsze szaty.
CO AUTOR MA NA MYŚLI?
Książeczka opatrzona jest przedmową samej Lebdy. Wskazuje ona na zalety tworzenia wielu interpretacji utworu. Utwór nie jest własnością tylko i wyłącznie autora. Chociaż szkoła może mieć inne zdanie, to im więcej przekrojowych spojrzeń, tym lepiej. Tak też starali się czynić interpretatorzy, każdy warząc swój wywar, robiąc to z rozwagą i wkładając w to serce, w co nie wątpię. Jak już jednak zaznaczyłem, w moim odczuciu ta mnogość substancji, po zlaniu do jednego lejka, staje się mieszaniną jednorodną.
Jak mawiał Sokrates, każdy ma swoją doksa. Interpretowanie poezji jest o tyle ciekawe, że interpretator dość szybko zauważa, jak odbiór utworu tworzy w głowie dziesiątki pytań. A jasnych, jednakowych i satysfakcjonujących odpowiedzi — brak.
BARWY OCHRONNE
Pomimo iż sam tytuł wiersza Lebdy odwołuje się do pięknego kwiatu (którego nie jest pół światu, gdyż rośnie przede wszystkim za oceanem), samo wydanie budzi moje wątpliwości.
Mam tu na myśli jego oprawę. Ascetycznej ilustracji w klimacie filmu Bergmana towarzyszą odcienie szarości (grzbiet i napisy na obu stronach). Bynajmniej nie powoduje ona zbyt szczęśliwych, barwnych skojarzeń. Proponuję wydawnictwu, by pochyliło się nad tą sprawą… o ile, oczywiście, następna pozycja nie będzie dotyczyć „Pokoju samobójcy” Szymborskiej.
Fot. nagłówka: Mikołaj Godyń/Gazeta Kongresy
O autorze
Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.