W śląskiej wsi Moszna, w województwie opolskim, znajduje się zamek jak z bajki. Ma 365 pomieszczeń oraz 99 wież i wieżyczek łączących elementy trzech stylów architektonicznych. Nie zniszczyły go dwie wojny światowe, ale pod koniec drugiej z nich ograbiła go armia sowiecka.
Pierwsze zapiski o barokowym pałacu w Mosznej (niem. Moschen) pochodzą z pracy Johanna Georga Knie z 1845 roku. Wtedy jeszcze właścicielami majątku była rodzina Seherr-Thoss. Osiem lat później przeszedł on w ręce Heinricha von Erdmansdorfa, by w 1866 roku zostać zakupionym przez przemysłowca Huberta von Tiele-Wincklera i stać się główną rezydencją jego rodziny. Posiadłości ziemskich miał jednak znacznie więcej, a w 1892 roku utworzył majorat. Od tamtej pory Moszna była w rękach jego potomków aż do końca drugiej wojny światowej. W tym czasie pałac zdążył spłonąć, zostać wyremontowany i rozbudowany. Do barokowej części środkowej dobudowano neogotyckie skrzydło wschodnie i neorenesansowe zachodnie.
Podczas polowań urządzanych przez najstarszego syna Huberta, Franza Huberta von Tiele-Wincklera, gościem zamku bywał Wilhelm II – ostatni cesarz niemiecki. W pobliżu pałacu, w budynkach z 1910 roku, mieści się stadnina, gdzie hodowane są konie wyścigowe pełnej krwi angielskiej oraz sportowe szlachetnej półkrwi. Obecnie stado liczy łącznie około dwustu zwierząt. Podczas II wojny światowej niektóre pomieszczenia zamku zaadaptowane zostały na potrzeby filii lazaretu w Prudniku, a w 1945 roku kwaterowały tam oddziały armii radzieckiej, doprowadzając zabytkowe wnętrza do znacznych zniszczeń. Szacuje się, że zdewastowano wtedy aż 90% wyposażenia. Po wojnie zamek przyjmował różne funkcje, by w 1972 roku stać się siedzibą sanatorium, a 24 lata później Centrum Terapii Nerwic.
Noc w zamku
W latach 2021-2022 Schloß Moschen przeszedł remont i obecnie funkcjonuje jako hotel z restauracją. Część komnat udostępniona jest odwiedzającym, ale niektóre z nich, w tym dwie wieże, podziemne korytarze i krypty, można zobaczyć tylko w ramach tak zwanego zwiedzania ekstremalnego. Ten podstawowy spacer po zamku trwa niecałą godzinę. Zobaczymy między innymi Salę pod Pawiem, czyli dawną Salę Lustrzaną, gdzie damy przywdziewały wytworne suknie. Lustra nie przetrwały jednak do naszych czasów, pozostały po nich jedynie ramy stiukowe. W latach 70. wypełniono je malowidłami współczesnego opolskiego artysty Jerzego Brzeskiego. Zachowały się jeszcze oryginalne drzwi i boazerie, a sala zawdzięcza swoją nazwę płaskorzeźbie pawia. Zobaczymy też wciąż działającą kawiarnię z antresolą.
Przykry los spotkał także bibliotekę, w której zachował się oryginalny strop, parkiet, drzwi i boazeria, i do której dziewięć lat temu powróciły oryginalne szafy. Trzymane w nich książki są natomiast współczesne. Starsze, niemieckojęzyczne wydania możemy znaleźć w Gabinecie Hrabiego, będącym największą salą zamku. Jest w nim pełno malowideł i witraży, neorenesansowy kominek oraz oryginalne biurko. Drewniany portal okalający drzwi, przez które wchodzi się do gabinetu, nazywany jest najcenniejszym zabytkiem Mosznej. Tuż przed wyjściem do parku zobaczymy jeszcze protestancką kaplicę jednonawową z węższym prezbiterium i sklepieniem gwiaździstym z ozdobnymi zwornikami. Początkowo w krypcie pod nią mieli być chowani zmarli członkowie rodu Tiele-Winckler, ale ze względu na panującą tam wilgoć, zdecydowano się utworzyć cmentarz w pałacowym parku.
Malownicza Moszna
Zamek w pełnej okazałości zobaczymy dopiero po opuszczeniu kaplicy i wyjściu do parku. Tam możemy usiąść na ławce przy fontannie i podziwiać jego baśniowy urok. Budowla, ze względu na dwie rozbudowy w różnych stylach, jest nieco chaotyczna. Można też zastanawiać się, czemu wybudowano 99 wież i ani jednej więcej. Krążą na ten temat dwie legendy. Pierwsza z nich głosi, że przy stu hrabia musiałby opłacić cały garnizon wojska. Według drugiej liczba ta symbolizuje liczbę majątków Tiele-Wincklerów. Pomieszczeń w zamku jest natomiast tyle samo, ile dni w roku. Moszna, tak jak niemal każdy zamek, ma swojego ducha. Jest nim biała dama, czyli guwernantka nieszczęśliwie zakochana w hrabim, która w nocy błąka się po zamku w poszukiwaniu jego sypialni. Być może każdej nocy odwiedza inne pomieszczenie i tak upływa jej cały rok, po czym zaczyna poszukiwania od nowa?
Pałacowy park najlepiej jest odwiedzić na przełomie maja i czerwca, kiedy kwitną azalie i różaneczniki. Tuż za basenem z fontannami zaczyna się Aleja Lipowa, czyli główna trasa spacerowa, zakończona cokołem, na którym stał kiedyś trzymetrowy pomnik hrabiego Huberta von Tiele-Wincklera. Kawałek dalej znajduje się wspomniany wcześniej cmentarz. Tutaj również otaczać nas będzie bujna roślinność, która dodaje temu miejscu tajemniczości. To już koniec pałacowego parku, który graniczy z malowniczymi polami. Wracając, możemy odwiedzić zamkową restaurację oraz sąsiadującą z nią oranżerię – bo, jak widać, Tiele-Wincklerowie kochali nie tylko polowania, ale także rośliny.
Fot. nagłówka: Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy
O autorze
Student Dziennikarstwa międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Pasjonat szeroko pojętej kultury, a także fotografii i wszystkiego, co jest vintage.