Przejdź do treści

Edukacyjne miasteczko to (nie)wypał polskiej edukacji

Dnia 8 sierpnia 2022 roku rozpoczął się długo wyczekiwany protest nauczycieli. Po kilku godzinach do zgromadzonych przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów wyszedł minister Przemysław Czarnek, który pod wpływem głosu nauczycieli zmienił swoje podejście do oświaty i ogłosił reformę szkolnictwa oraz 20% podwyżki dla nauczycieli. Brzmi abstrakcyjnie? Wygląda na to, że organizatorzy edukacyjnego miasteczka przed KRPM szczerze wierzą w takie bajki. Jesteśmy straceni!

Wydawało się, że po prawie ośmiu latach rządu Prawa i Sprawiedliwości, większość ludzi zdała sobie sprawę, że rząd nie traktuje ich poważnie. Kontrolerzy lotów, sędziowie, medyczni rezydenci, kobiety grupy społeczne pokrzywdzone przez PiS można wymieniać godzinami. Nauczyciele natomiast to jedna z pierwszych społeczności, które zostały zdegradowane przez obecną władzę. Komentarze większości sejmowej, jak „pracujcie dla idei”, „nauczyciele nie potrzebują podwyżki, ponieważ są beneficjentami programu 500+” lub obecne komentarze Pana Czarnka są degradujące dla zawodu nauczyciela. Mimo to pracownicy oświaty dalej wychodzą na ulice i zachowują się, jakby urodzili się wczoraj. Premier co najwyżej zobaczy ich z okna swojej limuzyny, a minister oświaty kolejny raz zmiesza z błotem.

Kochani Nauczyciele, nie potraficie zawalczyć o swoje. Wasze dotychczasowe protesty odbywały się pod różnymi sztandarami i postulatami. Reforma przywracająca 8-letnie podstawówki wzbudziła wśród Was uzasadnione oburzenie. Mimo to była to jedynie przykrywka dla innych postulatów, które chcieliście wywalczyć. Pani minister Zalewska obiecała Wam podwyżki oraz pracę, dlatego przestaliście krzyczeć o niszczycielskich efektach „deformy”. Dzisiaj mamy szkołę z przeładowanym programem, brakiem nauczycieli oraz kilkoma groszami w kieszeni wychowawców. Następny Wasz protest trwał miesiąc. Trzeba przyznać, że początkowo zrobił wrażenie na rządzących. Pokazaliście, że jesteście im potrzebni. Jednakże, groźby postawione przez Ministerstwo Oświaty o niewypłacaniu miesięcznych wynagrodzeń na okres protestu złamał Wasz opór. Daliście się zastraszyć słowami gdyby wprowadzone w życie łamałyby konstytucję i Wasze prawa. Czy szczerze wierzycie, że siedmiodniowy kemping przed Kancelarią Premiera naprawdę coś zdziała? Kemping, bo sama przewodniczka wskazała palcem na namiot, który jest przeznaczony do picia herbaty oraz kawy.  

Rząd prowadzi skuteczną politykę przeczekiwania społecznych niepokojów. Robi to od pierwszego gabinetu Beaty Szydło. W momencie pojawienia się wrażliwego tematu deprecjonuje organizatorów protestu w rządowej telewizji, a następnie na tym poprzestaje. Tak było z nieopublikowaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego, głosowaniem w Sali Kolumnowej lub łamaniem oporu Sądu Najwyższego. Były to tematy odległe dla normalnie żyjących ludzi niż system oświaty, ale przyciągnęły za to zdecydowanie więcej strajkujących, niż protesty nauczycieli. Oświata powinna być obiektem zainteresowania nie tylko ich pracowników, ale również rodziców, jak i dzieci. Mimo to nauczyciele zamykają protest w granicach swojego zawodu, nie pozwalają – świadomie, czy nie – na przebranżowienie tej złości we wściekłość całego społeczeństwa. W wyniku tego rzeczywiście mniej uwagi przykłada się edukacji, niż innym tematom, które często powinny być bardziej odległe dla normalnego życia – ile osób z nas rzeczywiście obawia się, że złożona przez nas sprawa sądowa trafi do upolitycznionego Sądu Najwyższego?

Drodzy Nauczyciele, nie zrozumcie mnie źle. Jesteście kluczowym elementem w biurokratycznej układance. Rzeczywiście jest tak, jak głosi edukacyjne miasteczko „demokracja nie zadziała bez dobrej edukacji”. Jednakże powinniście już dawno zrozumieć, że nie Protestujecie przeciwko „demokratycznej” władzy. Gdyby było inaczej, już dawno osiągnęlibyście swoje cele w postaci wyższej pensji oraz szacunku do Waszego zawodu. Stosuje się przeciwko Wam politykę, która nie ceni demokracji, dlatego również nie dba o edukację. Jednakże wiemy, na co zwracają uwagę: poparcie wyborcze. Dlatego głównym celem waszego protestu nie powinna być wyższa pensja, ale słabsze wyniki PiS-u w sondażach. Wtedy nie będą mogli zamknąć Waszych ust, wówczas to Wy będziecie wykładali karty na stół. Zignorowanie Was w obliczu słabego poparcia jeszcze bardziej by ich pogrążyło.

Jedynym skutecznym sposobem na wyższe pensje oraz słabsze poparcie dla PiS-u to zwolnienie z miesięcznym wyprzedzeniem. Gdyby nawet połowa nauczycieli zwolniłaby się z miesięcznym wyprzedzeniem, nie groziłoby Wam niewypłacenie pensji oraz nie musielibyście wysłuchiwać obraźliwych komentarzy Pana Czarnka. Fakt, że będziecie w szkole przez ostatni miesiąc, skutecznie zmusi władzę do wysłuchania Waszych postulatów. Ewentualny brak porozumienia spowodowałby ogromną wyrwę w oświacie, na którą PiS nie może sobie pozwolić – ze względu na spadek poparcia. Spowodowałoby to paraliż całego państwa. Rodzice nie mogliby pójść do pracy, bo dzieci nie miałyby opieki. Tym samym wpłynęłoby to nie tylko na rodziców, ale całe firmy oraz sektory gospodarki. Czyniąc to, nauczyciele z „mało ważnej” edukacji zrobiliby temat kluczowy dla całego społeczeństwa. Nawet jeśli rodzice początkowo nie będą Was popierać, musicie walczyć o swoje, bo już wystarczająco wycierpieliście. Władza z milczenia padłaby przed Wami na kolana, prosząc o to, abyście prowadzili z nią negocjację.

Niektórzy mogą podnieść argument, że jest to zbyt daleko idący krok. Na szali stawiamy przecież całą edukację i losy dzieci. Jednakże trzeba zadać pytanie – czy już tak nie jest? Czy PiS nie ciągnie edukacji na dno? Jest to rząd, który nie podziela credo „demokracja nie zadziała bez dobrej edukacji”, więc zmuszenie ich do podjęcia jakichkolwiek kroków, aby zmienić obecny trend będzie korzystny. Zresztą, czy ktoś ma inny pomysł?

Fot. nagłówka: Związek Nauczycielstwa Polskiego

O autorze

Uczeń Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Pawła II w Żarach. Interesuje się polityką, historią oraz prawem. Finalista 63 edycji Olimpiady Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym.