Przejdź do treści

Czy mamy wpływ na Polskę?

„Ty za młody jesteś, ty nie pamiętasz prawdziwych kryzysów, ty nie powinieneś się odzywać, gdy dorośli rozmawiają, bo wy to teraz macie życie jak w Madrycie i nie powinniście na nic narzekać, tylko siedzicie w tych komputerach i smartfonach, chcecie żyć za pieniądze rodziców i nie macie prawdziwych problemów, za moich czasów nie było depresji i jakoś ludzie żyli”.

Spotkaliście się kiedyś z tego typu niezrozumieniem starszego pokolenia? Bo ja często i znam wiele osób, które z tego powodu przestają interesować się codziennością własnego kraju, a nawet świata. Bo „i tak nic nie zmienię” albo „niech inni się tym zajmą”. Jakby to źle nie zabrzmiało, większość starszych od nas osób uważa, że nie powinniśmy wypowiadać się na tematy polityczne, gdyż nie mamy o tym pojęcia. Poprzez generalizację starszych pokoleń jedna z grupek stanowi obraz połowy, a nawet całego pokolenia. Najzabawniejsze jest jednak to, że pouczając nas, sami nie wiedzą, co robią i popełniają te same błędy, przed którymi pieczołowicie nas ostrzegają.

I oczywiście nie można powiedzieć, że pokolenie naszych rodziców czy dziadków nie ma całkowitej racji – wiele osób nawet mimo świetnych warunków nie angażuje się społecznie i lekceważy zauważane na co dzień problemy, bagatelizuje je czy zatyka uszy, nie chcąc o nich słuchać. Bo liczy się wszystko inne niż wspólny interes kraju czy świata. Wiele osób uważa, że polityka jest zwykłą grandą i parodią, a najbardziej krzywdzące słowa w ich oczach stają się mrzonką. Mimo to jednak nasze pokolenie (mam tu na myśli urodzone mniej więcej w latach 1995-2005) zderza się codziennie ze ścianą, jaką jest dorosłe życie, którego próg już przekroczyliśmy lub stoimy zaraz przed jego wrotami. Coraz bardziej życiowe stają się problemy wzrastających cen, utrzymania mieszkań, samochodów, żywności czy lekarstw. Niektórzy z nas pospieszyli się nieco z dorosłością i mimo młodego wieku sami zostali rodzicami, biorąc na swoje barki obowiązek wychowania kolejnego pokolenia. Niektórzy z nas nie mogą poradzić sobie ze znalezieniem pracy, ukończeniem edukacji czy z problemem samotności. Wielu z nas nie może ułożyć sobie w głowie zawiłości świata i choć nie każdy okazuje to w ten sam sposób, nie możemy pogodzić się z dotykającą nas codziennością.

Psychiatra fotografie, zdjęcia stockowe, Psychiatra obrazy royalty-free

Bo to właśnie staje się jednym z najbardziej dotykających nas problemów, o których nie tylko starsze pokolenie, ale i my sami, nie zawsze jesteśmy świadomi. Są nimi problemy natury psychicznej, które nasiliły się szczególnie w okresie pandemii COVID-19. Stan psychiatrii w Polsce jest na żenująco niskim poziomie, a psychiatria dziecięca wręcz nie istnieje (nie sposób nie wspomnieć o tym, że problem nie powstał od tak – w Polsce od dawna szkoli się za mało psychologów i psychiatrów, a warunki pracy i płace są na tak żenującym poziomie, iż absolwenci tych kierunków wolą pracować w przysłowiowej korporacji niż w wyuczonym zawodzie). Mimo to problem narasta, a zakrywanie go innymi problemami czy udawanie, że nie istnieje lub jest marginalny, jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Nie tylko problemy psychiczne stanowią narastający problem – choć nie zdajemy sobie sprawy, z roku na rok pogarsza się poziom spożywanej przez nas żywności, której koszty produkcji wzrastają, a ilość i podaż pozostaje taka sama. Zaczynamy sięgać po używki, rozwijają się w nas uzależnienia, nasze życie widzi na horyzoncie błędne koło, do którego za wszelką cenę nie chce wpaść, a do którego nierzadko zmierzamy.

Coś, co możemy zauważyć nie tylko w naszym, ale i starszych pokoleniach, jest głęboka, sięgająca jeszcze czasów przed PRL-owskich, niechęć do aktywnego i biernego działania politycznego, wypowiadania się na jej temat czy choćby rozmawiania o niej, bo jak wiemy, polityka dzieli nas, Polaków, jak nic innego. Może boimy się wykluczenia za nasze poglądy, gdyż nasi znajomi są na przeciwnym biegunie poglądów? Może nie chcemy wypowiadać się na tematy, na które rzekomo nie mamy pojęcia? A może z góry zakładamy, że „to by nic nie dało”, jak rzekł najsłynniejszy polski strongman?
Trudne do zrozumienia jest, dlaczego jako naród nie możemy, nawet w obliczu największych dramatów, pojednać się i odłożyć na bok spraw światopoglądowych, by ratować gospodarkę. Dlaczego wolimy tłuc się hasłami niż usiąść do garści statystyk i spróbować zmienić system rządów, jak na przykład Szwajcarzy (mający w swoim kraju demokrację bezpośrednią, mający konkretny wpływ na politykę swojego kraju) czy niedawno Gruzini (po radykalnej podwyżce podatków wyszli na ulice i zmusili rząd do natychmiastowego działania – wycofania decyzji lub rezygnacji z urzędu.

Fot. Bankier.pl

Jedną z nadziei na zwiększenie świadomości politycznej wśród młodych może być Parlament Młodych Rzeczypospolitej Polskiej, coraz bardziej stanowiący swego rodzaju zbiór poglądów przedstawicieli młodego pokolenia, wychowanego już po czasach komunizmu i najcięższych lat terroru. Niektórzy wciąż pamiętają początki światowego kryzysu finansowego, inni jeszcze ostatnie lata pontyfikatu papieża Jana Pawła II czy katastrofę smoleńską. Mimo iż nasze pokolenie nie pamięta stania w długich kolejkach po podstawowe produkty spożywcze ani pierwszych wolnych wyborów w Polsce, nasze lata młodości nie były też latami sielanki. Na naszych oczach toczyły się rozliczne wojny na obcych kontynentach, zamachy, tragedie klimatyczne i upadające legendy. Dziś nie możemy powiedzieć, że jest inaczej; Obok nas Rosja z szalonym potomkiem carów na czele opanowuje w imię obrony praw mniejszości inny kraj, Chiny w ciągu minuty wyrzucają do Oceanu Spokojnego miliony ton plastiku, z którego utworzyła się wyspa śmieci, większa trzykrotnie od Polski, a w naszym kraju szaleje inflacja, drastyczne wzrosty cen przy milczącej aprobacie połowy wyborców i płowe obietnice rządzących przeplatane słowami pogardy dla drugiego, ciężko pracującego człowieka.

Problemem, który łączy się jednak z tą jakże ważną instytucją, jest zaślepienie poglądami, z którego tak łatwo śmiać się nam, gdy patrzymy na starsze panie słuchające z zadęciem słów posłów PiS, czy sfrustrowane kobiety domagające się praw liberalizacji ciąży spijające z ust postulaty Lewicy. Przynależenie młodych do młodzieżówek jest dobrym pomysłem na zaktywizowanie młodzieży w sprawy polityki, jednak często partie takie manipulują swoimi młodymi członkami, robiąc z mózgu sieczkę podobną do swoich wyborców, wychowując kolejnych, wiernych, myślących jak partia posłów. Problemem nie jest popieranie tej czy innej partii – problemem staje się brak własnego zdania, które łatwiej zapełnić przygotowanymi przez innych wyniosłymi frazesami. Choć Internet otwiera przed nami rozległe połacie, dzięki którym możemy dowiadywać się co raz więcej, zbliżać się do prawdy negując kłamstwa, poszerzać naszą nieświadomość i rozbudowywać swoje wnętrza, nie wykorzystujemy tego do tych celów, miast tego szczując, grożąc i wyśmiewając przeciwne strony.

Jestem świadom, jak ciężkie jest porozumienie się wielu przeciwnych sobie stron politycznych, szczególnie w Polsce (Bo, jak głosi stare polskie przysłowie, „Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania”), jednak sądzę, iż kluczowym dla naszego pokolenia powinno być zainicjowanie szerokiego dyskursu społeczno-politycznego mającego na celu porozumienie międzypokoleniowe, naprawienie dotychczasowych błędów i wyprowadzenie naszego kraju na właściwe tory. Nie sposób tu wymieniać spraw, które powinny być natychmiast omówione i rozważone. Nie jest to zadanie łatwe, niektórzy powiedzą wręcz, niewykonalne. Inni rzekną, że zbędne, jeszcze inni, że do niczego nie doprowadzi mimo możliwości zawiązania. Jednakże czy takowy defetyzm ma sens w obliczu kolejnych waśni międzypokoleniowych i czy w ogóle jest zasadny?

Na koniec ważne jest zadanie sobie pytania, czym jest dla nas Polska i jak chcemy ją zmieniać. Czy poprzez nawoływanie ku wyborcom, by przejrzeli na oczy przy urnach? Czy poprzez kandydowanie na jeden z urzędów i własnoręczne zmienienie kraju? A może praca w pocie czoła prowadząca do odmienienia się ponurego krajobrazu naszej ojczyzny? To pytanie zada sobie każdy z czytelników, a w jego głowie pozostanie retoryczna fraza „Czy mamy wpływ na Polskę”?

O autorze

Student administracji na UKSW, pisarz-amator, zapalony fan literatury, wiedzy ogólnej i ciężkiej muzyki. Z przekonań lesefer i domator.