Źródło: Pexels.com
Magdalena Tkaczyk
Wiadomość o reformie edukacji spadła na Polaków jak grom z jasnego nieba. Wywołała ona wiele pytań i zostawiła miejsce na jeszcze więcej niedopowiedzeń. Z powodu złego przepływu informacji, wychowawcy, uczniowie i ich rodzice, nie byli w stanie odnaleźć się w nowej, dopiero co kształtującej się, sytuacji. Ten temat zawładnął mediami, czego skutkiem była fala nieprawdziwych pogłosek i nic niewartych opinii. Nauczyciele, dyrektorzy i pedagodzy próbowali znaleźć rozwiązanie nawarstwiających się problemów, starając się przy tym zapewnić wszystkim uczniom odpowiednie miejsce i czas na swój własny rozwój. Jednak czy udało im się dogodzić każdemu? Oto jak naprawdę wyglądał pierwszy miesiąc z podwójnym rocznikiem w szkołach średnich.
O ile problem większości uczniów nie jest tak bardzo zauważalny w małych miastach, to w aglomeracjach rozpętała się prawdziwa burza. Ze względu na brak wystarczającej ilości sal dydaktycznych i nauczycieli, wprowadzona została nauka „na drugą zmianę”. Nie mówimy tu o przesunięciu zajęć o godzinę czy dwie, ale o całkowitej zmianie układu lekcji. Dobrym przykładem jest Szkoła Podstawowa nr 4 w Lublinie, w której dzień szkolny zaczyna się od godziny 12:00 i trwa nawet do 19:00, co, jak przyznają pracujący w niej nauczyciele, obniża nie tylko wydolność dzieci, ale i ich samych. W końcu nauczanie to też duży wysiłek wymagający skupienia. Poza tym taki plan zajęć zabiera uczniom możliwość zgłębiania wiedzy poprzez zajęcia dodatkowe i inne formy realizacji zainteresowań. Nagła zmiana w godzinach lekcyjnych może wpłynąć niekorzystnie na wciąż kształtujący się zegar biologiczny dziecka, co skutkuje gorszymi stopniami, obniżeniem jakości jego nauki oraz spadkiem pewności siebie.
Jeżeli jednak poprzedni problem udało się w niektórych szkołach rozwiązać i godziny chodzenia do nich zostają takie same, nasuwa się nam kolejna sprawa – tłok na korytarzach i lekcjach. Wiele placówek oświatowych wymagało (i wymaga) znacznego odnowienia, dzięki któremu każdy uczeń i nauczyciel czułby się w nich komfortowo. Jednak środki, które zostały na owe remonty przeznaczone nie były wystarczające. Niektóre budynki pozostały w takim samym stanie, w jakim były przed reformą, nie zważywszy na to, że ich techniczne wymagania są teraz inne. Pojawiają się zatem problemy ze zbyt małymi klasami, szatniami i salami gimnastycznymi. Szkoły nie są w stanie zapewnić nastolatkom poczucia wygody i bezpieczeństwa, gdyż nie są odpowiednio przygotowane na podwojoną ilość uczęszczających do nich uczniów.
Niestety, wiele osób musiało się również pożegnać z wybranym kierunkiem w ich wymarzonym liceum czy technikum. Aby ograniczyć liczbę nowo przybyłych osób do szkół, nie otwarto w nich kilku popularnych wcześniej klas albo utworzono je tylko dla absolwentów szkół podstawowych. Taka sytuacja miała miejsce głównie w małych miastach, np. w Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza w Piastowie na kierunek informatyczny mogli zapisać się uczniowie, którzy ukończyli klasę ósmą.
Oprócz tego zmalała liczba miejsc w jednej klasie, przez co osoby, które chciały dostać się na dany kierunek, poświęcały się wyłącznie zdobywaniu dobrych wyników, aby pod koniec gimnazjum lub podstawówki otrzymać jak największą ilość punktów rekrutacyjnych. Właśnie przez to powstało i utrzymywało się poczucie pewnego wyścigu, który nie wpłynął dobrze na samopoczucie uczniów, stresował ich i nie pozwalał skupić się na czerpaniu radości z nauki.
Jednak nie wszystkie czarne scenariusze, które pojawiały się w naszych głowach po usłyszeniu informacji o podwójnych rocznikach, stały się rzeczywistością. Wszyscy martwili się o późniejszą rekrutację na studiach i o to, czy na uczelniach wyższych pojawi się taki sam problem, jak w szkołach średnich w tym roku. Na szczęście sytuacja ta będzie jednorazowa i nie powtórzy się za kilka lat, gdyż uczniowie, którzy ukończyli szkołę podstawową, będą chodzić do szkoły systemem, który obowiązywał do roku 1999 – czyli w liceach spędzą 4 lata, a w technikach 5 lat. Dzięki temu, na studia będą wybierać się rok później, po absolwentach gimnazjum. Możemy więc odetchnąć z ulgą, ponieważ sytuacja w szkołach wyższych nie ulegnie zmianie.
Do reformy w szkolnictwie każdy podchodzi inaczej, ze względu na różnice potrzeb. Nie możemy jednak ukrywać faktu, że znaczna część osób jest z niej niezadowolona i wolałaby dalej kształcić się w poprzednim systemie edukacji. Z sondażu IBRiS wynika, że z reformy zadowolonych jest tylko 40 procent respondentów. Większość Polaków odnosi się do niej jak do nieudanego pomysłu rządzących. Nie wiemy, jak sytuacja będzie się prezentowała za kilka lat, jednakże możemy jasno stwierdzić, że pierwszy miesiąc z podwójnym rocznikiem w szkołach średnich przyjęty został negatywnie.
Po więcej tekstów koniecznie zajrzyj do VII wydania „Kongresów”!
O autorze
Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.