Magdalena Biejat, polityczka Lewicy, bierze udział w tegorocznym wyścigu o prezydenturę. Co warto o niej wiedzieć i jak skuteczna jest jej kampania?
„Jestem matką, polityczką, socjolożką, żoną i aktywistką” – informuje Biejat na swojej oficjalnej stronie internetowej. Wyliczenie niewątpliwie służy zaznaczeniu, że kandydatki nie należy utożsamiać wyłącznie z polityką. Na takie twierdzenie faktycznie znajdziemy dowody: Biejat pracowała jako tłumaczka literatury hiszpańskojęzycznej, angażowała się naukowo i działała społecznie na rzecz osób bezdomnych. Te doświadczenia, jak podkreśla, czynią z niej osobę obeznaną i wrażliwą na codzienne problemy ludzi.
Owa wrażliwość kandydatki na problemy obywateli to jedna z najważniejszych tez w retoryce Biejat. Lewica prowadzi bowiem kampanię, w której nacisk kładzie się na kwestie pomocy ze strony państwa. Jej kluczowe propozycje programowe dotyczą praw pracowników, walki z kryzysem mieszkaniowym czy wysokimi ratami kredytów. Historia osobistego zaangażowania Biejat w organizacje pozarządowe związane ze społeczną lewicą ma tu uwiarygodnić jej stanowisko. Mówiąc o swoich kompetencjach, Biejat chętnie powołuje się także na dziesięcioletnie doświadczenie w polityce. W 2015 roku wstąpiła do Partii Razem (z której odeszła w 2024 r.), od 2019 roku jest parlamentarzystką, a od 2023 roku – wicemarszałkinią Sejmu.
Cele kampanii
Jak wszyscy kandydaci z wyjątkiem dwójki faworytów, Biejat nie ma realistycznych szans na przejście do drugiej tury. Jakie są więc cele jej kampanii? Lewica z pewnością chce spopularyzować swoje postulaty, ale również wzmocnić własną pozycję w rządzie. Dobry wynik Biejat dałby znak partnerom Lewicy, że Koalicja 15. października powinna w większym stopniu zatroszczyć się o sprawy kluczowe dla lewicowego elektoratu – takie jak ochrona środowiska czy prawa kobiet. Praktyka pokazała, że w rządzie nie ma zgody dla wdrażania tych obietnic, z którymi Lewica szła do wyborów w 2023 roku. Dlatego Biejat mówi o tym, że głos na nią to danie obecnej władzy „symbolicznej żółtej kartki za niezrealizowane obietnice”. Kandydatka dystansuje się tym samym od reszty rządu, którego sama jest członkinią. Podobną postawę wykazywała niekiedy w trakcie debat, nie szczędząc słów krytyki Trzaskowskiemu czy Hołowni, politykom reprezentującym ugrupowania koalicyjne.
Nawiązując do debat, właśnie w trakcie jednej z nich – w Końskich – miał miejsce prawdopodobnie najbardziej pamiętny moment w kampanii Biejat. Polityczka zabrała wówczas Trzaskowskiemu flagę społeczności LGBT, którą ten otrzymał od Nawrockiego i schował za pulpit. Ustawiła ją po tym na własnej mównicy i oświadczyła: „Jestem dumna z tego, że nasi obywatele, również ci tęczowi, wybierają Polskę”.
Czy kampania polityczki Lewicy była skuteczna? Za taką tezą przemawia wyraźny wzrost Biejat w sondażach z ostatnich tygodni. Według Politico jej notowania wzrosły od marca z 2 do 5%; z kolei zgodnie z serwisem ewybory.eu Biejat zanotowała wzrost z 2.9 do 6.3%. Tym badaniom towarzyszą na ogół dobre oceny występów w debatach oraz wysokie zasięgi wpisów w mediach społecznościowych. Kandydaturę Biejat, co ważne, wsparł popularny wśród starszych wyborców były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Choć polityczka nie ma szans na zbliżenie się do jego wyniku, niemal na pewno pobije rezultaty lewicowych kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich: Roberta Biedronia z 2020 roku i Magdaleny Ogórek z 2015 roku. Z drugiej jednak strony, liczby Biejat w sondażach wciąż są niższe niż wynik Lewicy w wyborach parlamentarnych. Może to świadczyć o demobilizacji części elektoratu, bądź przepływach do antysystemowego Adriana Zandberga, pozostającego poza koalicją rządową.
Fot. nagłówka: Monika Szafrańska | Wikimedia Commons
O autorze
Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.