Żyjąc w Metropolii Śląskiej, spotyka się go niemalże codziennie. Od ponad dwudziestu lat komentuje rzeczywistość, poprawia humor i dodaje kolorytu niezliczonym ilościom ulic nie tylko Metropolii, ale i Warszawy, Gdyni, czy – patrząc jeszcze szerzej – Turcji i Czech! Szwedzki, bo to o nim mowa, jest wszędzie, ale w ogólnej świadomości zupełnie tak jakby wcale go nie było… Rzućmy więc okiem na twórczość, która dodaje naszym miastom charakteru!
Wszystko zaczęło się w… Szwecji. To stamtąd artysta trafił do Sosnowca, by po jakimś czasie zamienić Zagłębie na tereny historycznego Śląska. Jak sam Szwedzki skomentował w jednym z wywiadów sprzed lat – ten region barwami bardziej odpowiada jego rodzinnej Szwecji. I tak zaczęła się historia charakterystycznej postaci z nietuzinkową, dużą twarzą, która trwa po dziś dzień.
Choć, widząc murale z jego podobizną, zapewne pierwszym słowem, które przychodzi na myśl, jest graffiti, to nie jest to do końca prawdą. Sam autor określa swoje prace bardziej jako street art. Stara się wkomponowywać je w miejski obraz, dlatego też Szwedzik (bo tak nazywa się charakterystyczny ludzik) najczęściej ma koło siebie krótki podpis – komentarz nawiązujący w dowcipny sposób do otaczającej rzeczywistości. Chyba najlepiej zapisany w mojej pamięci jest Szwedzik znajdujący się niedaleko nieistniejącego już katowickiego Praktikera z dopiskiem „Praktika czyni zawodnika”. Nie jest może szczególnie wyszukany, ale te 6-8 lat temu często tamtędy przejeżdżałem i chyba przez to zapisał mi się w pamięci. A takich pociesznych wcieleń postaci są przecież setki.
Jednak z tą ilością i już dwiema dekadami ich powstawania wiąże się kolejna cecha charakterystyczna Szwedzików. Z czasem część z nich traci na aktualności lub po prostu znika. Czy to coś złego? Cóż, odnosząc się do pytania w bardziej wzniosły sposób, w żadnym razie! W moich oczach stają się wtedy swojego rodzaju pomnikami przeszłości, kapsułami czasu, które mają możliwość przypominania losowemu przechodniowi, co robił i kim był te kilka, a nawet kilkanaście lat temu, kiedy to alter-ego artysty po raz pierwszy zawitało na wybranej ścianie. Taka już cecha sztuki tego rodzaju i nic nie pokona upływu czasu, szczególnie w tak dynamicznie rozwijających się częściach Metropolii, jak na przykład Katowice. A co do odpowiedzi bardziej przyziemnej? Cóż – szkoda Szwedzika… Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wciąż powstają kolejne.
Szwedzki jest artystą niezwykle aktywnym. Choć jego twórczość opiera się wyłącznie na pociesznym „wyluzowanym kolesiu, który łączy w sobie niepowtarzalny styl”, jak sam siebie opisuje, to tak jak już w tym tekście wspomniałem, robi to sukcesywnie od wielu lat i nic nie wskazuje na to, że format ten ma się wyczerpać. Zaryzykuję stwierdzeniem, że pomysł stojący za Szwedzikiem jest na dobrą sprawę nieśmiertelny. Krótki żart/komentarz podkreślony szyderczym uśmiechem jest rzeczą, która powstawać może do momentu, w którym na świecie zabraknie ścian do pomalowania. Doskonale podkreślił to wybuch wojny na Ukrainie. W chwili powstawania tego tekstu powstały już dwa różne street arty, jasno pokazujące sympatie Szwedzkiego w tym konflikcie i to, co myśli on o prezydencie Rosji.
Na jednym ze street artów widać nie tylko zaangażowanie w sprawy doczesne, ale i kolejną charakterystyczną (choć rzadką) cechę twórczości artysty – współpracę. W ciągu tych wszystkich lat Szwedzkiemu zdarzyło się przeciąć artystyczne ścieżki z kilkoma artystami: Kuna Danuta, Franek Mysza (swoją drogą jego twórczość również jest charakterystycznym ozdobnikiem śląskich – i nie tylko – miast) to pierwsze przykłady, ale było ich więcej, co widać na załączonym wyżej obrazku.
Trudno nie mieć wrażenia, że twórczość Szwedzkiego jest piękną laurką dla street artu jako takiego. Prosty styl podlany poczuciem humoru artysty rozświetla setki ulic na (prawie) całym świecie. Przelewa ich charakter i duszę w sympatyczne grafiki, które stają się jednym z wielu elementów wielkomiejskiego życia, dzięki którym miasto można pokochać!
O autorze
Student dziennikarstwa III roku, który dobrym filmem lub książką nie pogardzi. Dodatkowo właściciel wyjątkowo żywiołowego psa, a co za tym idzie - biegacz. Sercem i duszą zwolennik myśli socjaldemokratycznej.