Polska staje się coraz bardziej zróżnicowana etnicznie przez cały czas rosnącą migrację z Ukrainy. Niesie to za sobą nowe szanse, ale też i nowe zagrożenia. Co myślą o tym młodzi i starsi obywatele?
Polska i Ukraina są ze sobą nierozerwalnie związane od wielu wieków. Już w XIV stuleciu król Kazimierz Wielki przyłączył ziemie Rusi Czerwonej ze Lwowem i Haliczem do Polski. Później, na mocy Unii Lubelskiej, do Korony Polskiej przeszły ziemie większości dzisiejszej Ukrainy. Kolejne lata to wielopokoleniowe narastanie napięć pomiędzy dwoma narodami na wschód od Bugu, których to kulminacja rozegrała się w 1943 roku na ziemiach Wołynia i Galicji Wschodniej. Cała ta historia jest z pewnością trudna, jednakże nie możemy wiecznie spoglądać wstecz. Dużo ważniejsze jest to, jak spoglądamy na siebie dzisiaj.
Na początku muszę zaznaczyć, że sam mieszkam w Łodzi, niemalże siedmiusettysięcznym mieście. Widuję Ukraińców w zasadzie codziennie (czy może lepiej byłoby napisać – widywałem przed pandemią). Poza tym, jedną z osób, która bardzo mi pomogła w stworzeniu tego artykułu, jest moja znajoma Dasza, która pochodzi z Winnicy, a mieszka od trzech lat w Polsce. Nie bez znaczenia pozostają też moje rodzinne korzenie.
Pierwszym wspomnieniem związanym z Ukraińcami, jakie mam, jest niechęć mojego dziadka wobec nich. Urodzony nad Bugiem w czasach już powojennych, został wychowany w atmosferze straconego w łunach na wschodzie raju. Jego rodzice bowiem byli drobnymi posiadaczami ziemskimi na Wołyniu. W wyniku zawieruchy dziejowej i tragedii, jaka spotkała ludzi z tamtych ziem w czasie II Wojny Światowej, przenieśli się oni na stronę polską. Mimo tego mieszkali blisko swojej niegdysiejszej małej ojczyzny – dom rodzinny dziadka stoi 300 metrów w linii prostej od Bugu. Pamiętam, jak jeździliśmy tam z dziadkiem – klimat świata, którego już nie ma, a ostatni jego przedstawiciele zaczynają odchodzić do wieczności, zawsze mi towarzyszył, gdy tylko udawaliśmy się w podróż w tamte strony. Pomimo bliskiego kontaktu z narodem ukraińskim, a może właśnie przez to, starsi ludzie pochodzący ze wspomnianych stron, jak mój dziadek, nie są pozytywnie nastawieni do Ukraińców. Może to nie dziwić, jeśli spojrzymy na rys historyczny oraz obrazki przygraniczne, ukazujące tabuny ludzi koczujących na przejściach granicznych, sprzedających tytoń, alkohol i inne produkty jakoś przewiezione przez granicę.
Zastanawiać może też niechęć niepochodzących ze wschodu Polski przedstawicieli starszego pokolenia wobec obywateli Ukrainy. Większość osób powyżej 60 roku życia, z którymi miałem okazję rozmawiać, była do nich, w najlepszym przypadku, nastawiona neutralnie. Zaobserwowałem też tendencję, że im osoba jest starsza, tym bardziej negatywnie odnosi się do Ukraińców. Jakie są źródła tych uprzedzeń? Niestety, nie udało mi się ich ustalić. Respondenci, których pytałem o powód takiego nastawienia, odpowiadali zazwyczaj, że „po prostu ich nie lubią”, wymieniali stereotypy takie jak lenistwo, cwaniactwo, antypolskość lub w ten, czy inny sposób odwoływali się do historii.
Czy można więc stwierdzić, że główną rolę w tym zjawisku gra nostalgia? Skoro zawsze powtarzającym się argumentem jest argument historyczny, to czy możemy uznać, że starsi ludzie po prostu mają żal do kolei dziejów, że skręciła tak, a nie inaczej? Być może, w końcu nawet mój dziadek czasem miewał błysk w oku, gdy, opowiadając o swojej młodości, wspominał ukraińskie praczki siedzące nad rzeką, które „tak pięknie śpiewały”.
Tak kształtuje się zarys poglądów prezentowanych na temat sytuacji społecznej Ukraińców przez starsze pokolenie. A co z pokoleniem młodszym? Co z ludźmi, którzy urodzili się i wychowali w zupełnie innej rzeczywistości? Czy, pozbawieni nostalgii i sentymentalnych wspomnień, są również ponad utartymi stereotypami, czy powielają je z pokolenia na pokolenie?
Do odpowiedzenia na te pytania bardzo pomocna będzie ankieta, przeprowadzona przeze mnie wśród internautów na potrzeby tego tekstu. Warto dodać, że 95,5% ankietowanych nie przekroczyła 25 roku życia. Wszyscy respondenci odpowiedzieli twierdząco na pytanie: „Czy jesteś otwarty/a wobec innych narodowości”, zaś aż niemal 80% stwierdziło, że duża ilość imigrantów z Ukrainy korzystnie wpływa na Polskę.
Obok korzyści mikro i makroekonomicznych ankietowani wskazywali, że dużą korzyścią jest mieszanie się kultur polskiej i ukraińskiej, a tym samym tworzenie społeczeństwa wielokulturowego. Jak pokazuje historia, mogą mieć oni rację – Polska najsilniejsza była, gdy Polacy mieli dobrze porozumiewające się, wielokulturowe społeczeństwo, a duża część unikatowego polskiego dziedzictwa ma swoje podłoże w byciu swoistym tyglem narodów. Trzeba jednak zaznaczyć, że pomimo pełnej deklarowanej tolerancji ankietowanych, zdarzały się odpowiedzi przeczące tej statystyce, co wskazuje na różne postrzeganie otwartości.
Wypowiedzi ankietowanych sugerują, że wśród osób młodych tolerancja wobec Ukraińców (i innych kultur w ogóle) jest dużo większa. Potwierdzają to też słowa Daszy, która, opowiadając o swoich doświadczeniach w Polsce, podkreślała, że Polacy zawsze byli dla niej bardzo otwarci i życzliwi. Oczywiście, zdarzały się jej nieprzyjemne sytuacje (szczególnie w pierwszym roku pobytu, gdy jeszcze nie znała płynnie polskiego), ale jednak ogólny wydźwięk opowieści mojej koleżanki był pozytywny.
„Pierwszy rok był naprawdę ciężki, ale po tym, jak poszłam do liceum, poznałam naprawdę świetnych ludzi, cały czas mi pomagali” – mówi Dasza.
Jak widać, Ukraińcy cieszą się dużo większą akceptacją wśród młodzieży. Nie oznacza to jednak, że cała sytuacja jest pozbawiona problemów. Aż 35% pytanych zauważa pewne możliwe problemy wynikające z masowej migracji naszych wschodnich sąsiadów. Wśród najczęściej podawanych zagrożeń są: zabieranie Polakom miejsc pracy, obciążanie polskiego systemu socjalnego, możliwość odrodzenia się ukraińskiego terroryzmu oraz rozbijanie jedności kulturowej Polski. Umiarkowanym poparciem cieszy się również argument o potencjalnej niestabilności państwa polskiego w razie zaognienia się konfliktu dyplomatycznego z Rosją.
Na pierwszy rzut oka te problemy brzmią dość sensownie. Ich zasadność jest jednak wątpliwa. Zaczynając od najczęściej powtarzanego sloganu o miejscach pracy, trzeba zaznaczyć, że Polska jest w ogromnym kryzysie demograficznym, a nasz rynek pracy znajduje się w zapaści. Napływowi Ukraińcy (i Białorusini) zastępują Polaków wyjeżdżających na Zachód. Dotychczas proporcje te były zachowane niemalże 1 do 1 – od 2 do 4 milionów Polaków wyjechało za pracą w ostatnich latach do państw takich jak Niemcy, Holandia czy Wielka Brytania, a na ich miejsce przybyło tyle samo obcokrajowców z byłych sowieckich republik, głównie z Ukrainy. Warto również dodać, że Ukraińcy podejmują się często prac dla robotników mniej wykwalifikowanych i mniej płatnych, czyli takich, których Polacy wykonywać nie chcieli.
Kolejne potencjalne zagrożenie, czyli nadmierne wydatki socjalne dla Ukraińców, jest jeszcze bardziej absurdalne niż pierwsze. Znaczna większość obywateli Ukrainy mieszkających na stałe w Polsce przebywa tu legalnie, a co za tym idzie – płaci polskie podatki. Skoro płacą oni podatki, to mają takie samo prawo do świadczeń państwowych, jak osoby urodzone w Polsce.
Co do trzeciego niebezpieczeństwa, ukraińskiego terroryzmu, wynika ono z dogłębnego niezrozumienia tego zjawiska. Terroryści z OUN walczyli o niepodległą Ukrainę w czasach, gdy takowej nie było. Obecnie posądzanie o takie zapędy migrantów z Ukrainy jest dość kuriozalne. Jeśli pominiemy już aspekt narodowowyzwoleńczy, nadal zostaje aspekt tożsamościowy – jak pokazują statystyki, większość imigrantów przybywa do Polski z centralnej i wschodniej Ukrainy: terenów, które nie wchodziły w skład II Rzeczpospolitej, a ich polskość skończyła się wraz z rozbiorami lub nawet wcześniej. Do dzisiaj z resztą sercem ukraińskiego nacjonalizmu, wycelowanego w Polaków, są właśnie tereny zachodnie, niegdyś należące do II RP. Spytana o podejście jej dziadków do Polaków Dasza odpowiedziała, że w sumie Polska nie budzi wśród nich zbyt wielu emocji.
Jeśli zaś chodzi o rozbijanie jedności narodowej Polaków i destabilizację kraju, należy sobie zadać następujące pytania: czy monolit kulturowy Polski jest zaletą? Czy Rosjanie potrzebują w swojej układance Ukraińców, by destabilizować Polskę? Dopiero gdy uznamy dość pysznie i buńczucznie, że Rosjanie nie rozmontowaliby naszego kraju bez Ukraińców, a monokulturowość to najlepsze, co się Polsce przydarzyło, będziemy mogli rozpatrywać ten temat jako problem.
Podsumowując, Polska dla Ukraińców ma niejedną twarz. Jeśli będzie to twarz pomarszczona, ze zmęczonymi oczami, najpewniej dostrzegą w niej chłodną obojętność lub ukrytą niechęć, gdy będą posługiwać się swoim językiem w miejscu publicznym. Jeśli będzie to lico młode, niemalże rówieśnicze, najpewniej nie zwrócą na siebie nawet uwagi lub przyciągną co najwyżej uśmiech sympatycznego rozbawienia w momencie przekręcenia jakiegoś słowa. Jak w każdym państwie znajdą się też ludzie źli, pałający nienawiścią, jednak zwykle będą oni w mniejszości. Najpewniej jesteśmy w trakcie budowania nowego, wspólnego oblicza Rzeczpospolitej – nie obojga, a wielu narodów.
O autorze
Jestem uczniem II klasy liceum, interesuję się polityką, historią, zagadnieniami kulturowymi i społecznymi.