Wydawało się, że zmęczeni lockdownem ludzie chętnie skorzystają z szansy zaszczepienia się i powrotu do normalności. Jednak pół roku później okazało się, że tak nie jest, a antyszczepionkowe głosy trafiają na żyzną glebę i wiele osób nie planuje się zaszczepić. Niestety partia rządząca i szerzej polski rząd nie dość, że nie potrafią sobie poradzić z narracją antyszczepionkowców, to jeszcze tolerują takie głosy pojawiające się we własnym obozie.
Podstawowym problemem rządu jest nieudolna kampania proszczepionkowa. Pomimo ogromnych nakładów finansowych, zaangażowania celebrytów, a nawet loterii z nagrodami, zaszczepionych obiema dawkami jest trochę ponad 17 milionów Polaków. O braku skuteczności kampanii świadczy fakt, że to właśnie wyborcy PiS-u są jednym z najbardziej sceptycznych wobec szczepień elektoratów, większy jest jedynie wśród głosujących na Konfederację. Wiele można tu zarzucić szczególnie TVP Jacka Kurskiego, która woli kilkukrotnie pokazać Donalda Tuska mówiącego „für Deutschland”, zamiast skupić się na promowaniu szczepień wśród widzów. Jednakże tym, co najmocniej kuleje przy całej akcji, jest walka z dezinformacją na temat szczepień i z narracją antyszczepionkowców. Nie ma zorganizowanej żadnej kampanii odkłamującej antynaukowe twierdzenia, a również politycy PiS-u podczas występów w mediach niezbyt się tym zajmują.
Brak stanowczej polityki wobec antyszczepionkowców
Nieudolna kampania nie jest jednak jedynym grzechem partii rządzącej. PiS jest zbyt pobłażliwy dla osób niechcących się zaszczepić. Idealnym przykładem jest fakt, że rząd boi się wprowadzić rozwiązanie francuskie (restauracje i kina tylko dla zaszczepionych, ozdrowieńców i osób z negatywnym wynikiem testu na COVID-19) z powodu możliwego buntu. Tłumaczenie to miałoby pewien sens, gdyby nie to, że nie obawiali się tego przy zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Nie jest tajemnicą, że tak naprawdę PiS boi się spadków sondażowych spowodowanych niepopularnymi decyzjami, o czym mieliśmy szansę przekonać się już przy wpuszczeniu w Święta Bożego Narodzenia przybywających z Wielkiej Brytanii, co doprowadziło do rozprzestrzenienia się w Polsce brytyjskiego wariantu koronawirusa. Warto tutaj jednak zaznaczyć, że Jarosław Gowin i jego partia są jedynym środowiskiem w obozie władzy, który naciskał na wprowadzenie francuskich rozwiązań. Jednak niestety w polityce rządu wobec osób opornych szczepieniom przeważa opinia ministra edukacji i (o ironio) nauki Przemysława Czarnka, który nazywa obowiązkowe szczepienia „segregacją sanitarną”. Wiele wskazuje na to, że jedyną próbą walki z antyszczepionkowcami będą obowiązkowe szczepienia dla urzędników, których wprowadzenie rozważa premier Morawiecki.
Antyszczepionkowcy w PiS-ie
Niewybaczalną zbrodnią obozu władzy jest jednak tolerowanie w swoich szeregach osób, które podchodzą sceptycznie do szczepień. Oprócz wspomnianego wcześniej Czarnka, na pierwszy plan wychodzą tutaj poseł Janusz Kowalski i posłanka Anna Maria Siarkowska, którzy pojechali z interwencją poselską do domu dziecka w Nowym Dworze Gdańskim. Miało w nim dochodzić do tzw. eksperymentów na dzieciach, jak określono rzekome szczepienie podopiecznych bez zgody opiekunów prawnych. Oprócz tego posłanka Siarkowska jest przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu, który składa się z sześciorga posłów z klubu PiS i Zbigniewa Girzyńskiego, który do niedawna był jego członkiem. Ponadto jedenastu posłów partii rządzącej podpisało się pod projektem ustawy „STOP segregacji sanitarnej” autorstwa Konfederacji, zakładającym, że ewentualne obostrzenia będą w ten sam sposób dotykać osoby zaszczepione i niezaszczepione. Oczywiście wyżej wymienieni nie ponieśli żadnych konsekwencji klubowych, usłyszeli jedyne słowa krytyki wobec postawy koalicjantów, pochodzą z Porozumienia Jarosława Gowina.
Za tchórzostwo partii rządzącej w walce z antyszczepionkowcami zapłacimy wszyscy jako społeczeństwo wraz z nadejściem czwartej fali COVID-19. Czeka nas prawdopodobnie lockdown, który z niewiadomych powodów dotknie również zaszczepionych. Jednak nie od dziś wiadomo, że łatwiej jest tworzyć propagandę sukcesu, niż realnie mierzyć się z kryzysami i podejmować trudne decyzje.
O autorze
Uczeń III klasy o profilu prawniczym w V LO w Krakowie, członek zarządu oddziału krakowskiego OFM, pasjonat polskiej polityki, tenisista, ale tylko rekreacyjnie, miłośnik dobrego kryminału, liberał