Przejdź do treści

O tym, jak mróz obalił władzę w Polsce

Pod koniec lat 70. Polska gospodarka pozostawała w głębokim kryzysie, którego nie dało się już dłużej ukrywać nawet za zasłoną gierkowskiej „propagandy sukcesu”. Wystarczyła jedna iskra, aby rozbudzić niezadowolenie społeczeństwa. Nikt jednak nie spodziewał się, że przyjdzie ona ze wschodu i to pod postacią zimy stulecia.

Stan przedzawałowy

Władze PRL już od 1976 r. widziały, że strategia przyśpieszonego rozwoju, realizowana za pieniądze pożyczone z Zachodu i przy wykorzystaniu maszyn na kapitalistycznych licencjach zawiodła. Utrzymanie gospodarki centralnie planowanej poprzez dokonanie manewru gospodarczego musiało doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Próby ograniczenia tempa inwestycji, zwiększenia eksportu i zmniejszenia skali importu zostały źle przeprowadzone. Polityka „zaciskania pasa” tylko skromnie poprawiła koniunkturę na rynku krajowym, natomiast skutecznie pogorszyła warunki życia ludności. Najwcześniej społeczeństwo zaczęło dostrzegać braki na półkach sklepowych. Już od sierpnia 1976 r. władze wprowadziły „bony towarowe” m.in. na cukier, które tylko częściowo ograniczyły chaos. Polska była już tak bardzo uzależniona od importu zagranicznych towarów, niezbędnych dla funkcjonowania fabryk, że wciąż musiała się zapożyczać.

Nie czas dla opozycji

Środowiska demokratyczne w tym czasie miały przede wszystkim charakter elitarny. Pomimo że jednym z najważniejszych skutków strajków z 1976 r. było powstanie Komitetu Obrony Robotników, wciąż oddziaływały one na stosunkowo wąskie grupy ludności – głównie inteligencji z większych ośrodków miejskich. Wydawnictwa i gazety opozycyjne nie zdobyły zainteresowania w znacznej części społeczeństwa, szczególnie wśród ludności wiejskiej. Dopiero wybór kardynała krakowskiego  – Karola Wojtyły, 16 października 1978 r. na papieża miał wpływ na ich aktywizację. Ogólnie jednak narzekania na oderwaną od rzeczywistości władzę gierkowskich „technokratów” i beznadziejną sytuację nie wydostawały się spod strzech.

Przełom noworoczny

Reporter Polskiego Radia już 1 stycznia informował, że „gwałtowne śnieżyce, zamiecie i ostry mróz przypuściły atak z północy, od Suwałk, Gdańska i Szczecina, przesuwając się w głąb kraju”. Jeszcze dzień wcześniej Polacy, przygotowujący się na świętowanie Nowego Roku, nie mogli spodziewać się katastrofy. Nocą temperatura w całym kraju spadła do minus 8 stopni Celsjusza, a Polska znalazła się pod siedemdziesięciocentymetrową warstwą śniegu. Służby były zupełnie nieprzygotowane na takie warunki. Centralny Zarząd Dróg Publicznych oraz Ministerstwo komunikacji dopiero 2 stycznia wydały apel, aby kierowcy, którzy nie muszą, nie wyruszali w drogę. Komunikacja miejska praktycznie nie działała. Nie wiadomo, na ile prawdziwe są opowieści, że nieliczne autobusy jeździły w wykopanych w śniegu tunelach. Przez wiele dni osoby wracające z imprez czy prywatek noworocznych nie były w stanie dotrzeć do domów. Były zmuszone koczować na dworcach przez wiele godzin.

Fot. Instagram/@muzeuminzynieriimiejskiej

Totalny paraliż

Najmłodsi z początku cieszyli się, gdyż ówczesny minister oświaty i wychowania Jerzy Kuberski, zdecydował o wstrzymaniu powrotów dzieci z zimowisk. Szkoły także pozostawały zamknięte. Głównym utrapieniem były przerwy w dostawach prądu i ciepła, spowodowane brakami węgla w elektrowniach i elektrociepłowniach. W blokach z wielkiej płyty, nieodłącznym elemencie socjalistycznego krajobrazu, temperatury spadły nawet do 7 stopni. Zjawisko pękania starych i źle izolowanych instalacji było na porządku dziennym. Te niewyobrażalne wcześniej mrozy, dochodzące na początku stycznia nawet do minus 30 stopni Celsjusza w nocy, obnażyły dramatyzm peerelowskiej rzeczywistości (pośrednią przyczyną wybuchu gazu w Rotundzie PKO w Warszawie, która spowodowała śmierć 49 osób, był zamarznięty grunt). Przed sklepami, gdzie udało się dowieść zaopatrzenie, ustawiały się kolejki dłuższe niż te znane z „Misia”.

Fot. rodzinny album Państwa Januszaniec

Zimowy sukces?

Nawet tak dramatyczne warunki nie zdołały jednak nadwyrężyć oficjalnego optymizmu ekipy Gierka. Władze nawoływały, do wspólnej walki ze skutkami zimy. Starały się za wszelką cenę ograniczyć panikę, w obawie, że może ona przerodzić się w protesty. Na ulice wyszli żołnierze i wyjechały czołgi… tym razem jednak po to, aby uczestniczyć w ich odśnieżaniu. Według „Trybuny Ludu” z 3 lutego na początku miesiąca do pomocy w województwie mazowieckim stawiło się 800 tys. osób. Przy czym warto pamiętać, że obowiązywał wtedy podział na 49 województw, więc liczba ludności w nich nie odpowiada tej dzisiejszej. Podawano komunikaty głoszące, że upersonifikowany handel „stara się przezwyciężyć trudności” i liczy na zrozumienie klientów. Trudności utrzymywały się jednak przez kolejne dwa miesiące.

Fot. Archiwum GDDKiA

Nowe rozdanie

Chociaż zima stulecia nie doprowadziła od razu do upadku panującej władzy, wykazała jej nieudolność. Wzmocniła także niechęć społeczeństwa do technokratów, których „hurrapropaganda” nie miała żadnego odniesienia w rzeczywistości. Według wielu historyków było to pierwsze ostrzeżenie dla reżimu, że kondycja państwa jest w opłakanym stanie. Niespodziewany cios „ze wschodu” zadany w plecy nie wywołał jednak odpowiedniej reakcji. Zaopatrzenie było coraz gorsze, a gospodarka bliska całkowitego załamania. W kolejną zimę Gierek zdołał utrzymać się u władzy. Skumulowane niezadowolenie całego społeczeństwa (tym razem zarówno inteligencji, jak i środowisk robotniczych), których owocem były porozumienia sierpniowe, przesądziły jednak, że „technokraci” nie dotrwali już do kolejnej nocy sylwestrowej w 1980 r. O ile najbliższa zima nie zapowiada się mroźnie, tak nie jest przesądzone, czy nie spowoduje ona zmiany na szczeblach władzy w Polsce, niczym na początku lat 80. ubiegłego wieku. Tak naprawdę to nie ekstremalnie niskie temperatury obaliły władze, lecz sama jej nieudolność. Nie umiejąca zaradzić bieżącym problemem ekipa rządząca sama pogłębiła niechęć do siebie wśród społeczeństwa. Jeśli obecny rząd chce wytrzymać kolejne wyboru, powinien zacząć słuchać prawdziwych, a nie swoich, ekspertów i specjalistów. Jedno jest pewne; nawet jeśli  nastąpią przerwy w dostawie ciepła, na Nowogrodzkiej będzie wrzało.

O autorze

Uczeń krakowskiego liceum w klasie o profilu prawniczo-ekonomicznym. Redaktor w czasopiśmie Młody Kraków - Czytajże!. Zwycięzca XLIX Olimpiady Historycznej. W wolnym czasie podróżuje, jeździ na rowerze lub chodzi po górach.