Przejdź do treści

Lex Czarnek, czyli oświata pod partyjną kuratelą

Fot. Jacek Domiński

Od kilku dni wiadomo, że podczas najbliższego posiedzenia, Sejm zajmie się rządowym projektem dotyczącym zmiany ustawy o prawie oświatowym. (Aktualizacja: w środę Sejm nie zajmie się Lex Czarnek – został wykreślony z porządku obrad środowego posiedzenia.) Z kolei od kilku miesięcy widać i słychać wciąż wzrastające niezadowolenie środowisk nauczycielskich, uczniowskich, a także rodzicielskich. Jednak z czym tak naprawdę wiążą się te dramatyczne dla polskiego szkolnictwa zmiany? Przeanalizujmy najważniejsze założenia projektu.

WŁADZA W RĘCE KURATORIÓW

Cały projekt można by było streścić jako zwiększenie władzy kuratoriów w zakresie sprawowania pieczy nad polską oświatą. Kuratoria są obecnie prawą ręką resortu na poziomie wojewódzkim. I patrząc na to, do czego dąży Minister Czarnek ze swoimi ludźmi, idzie im całkiem nieźle. Przykładem na to jest Barbara Nowak, Małopolska Kurator Oświaty, która nie daje o sobie zapomnieć. Na swoim Twitterze już nie tylko straszy „ideologią gender”, ale także odradza chodzenia na spektakle teatralne, w których pojawia się choćby najmniejsza wzmianka o obecnej rzeczywistości, a co za tym idzie – władzy. Efekt co prawda okazuje się odwrotny, ale…

Nie zmienia to faktu, że w roli partyjnej emisariuszki odnalazła się świetnie. Zresztą nie tylko ona, gdyż coraz więcej organizacji pozarządowych skarży się, że dostęp do informacji publicznej uzyskiwanej poprzez zapytania przesyłane do kuratoriów jest coraz trudniejszy.

A to tylko wierzchołek góry lodowej, gdyż proponowane zmiany uczynią właśnie z kuratoriów regionalne centra kontroli nad tym, czy aby na pewno żadna z placówek nie skręca za bardzo w lewo. Ani w żadną inną stronę, która mogłaby się nie spodobać Przemysławowi Czarnkowi i jego zastępcom.

PARTYJNI NOMINACI ZAMIAST DYREKTORÓW

Jedną z najistotniejszych zmian jest głęboki wpływ kuratoriów na wybór, jak i odwoływanie dyrektorów szkół.

Zmiany w prawie zaczynają się już na poziomie liczby głosów, jaka przysługuje poszczególnym reprezentacjom w wyborze głowy szkoły. Obecnie w konkursach na dyrektora przedstawiciele kuratorium i samorządu mają 3 głosy, rady pedagogicznej i rady rodziców – 2 głosy, a związki zawodowe – 1 głos.

Rządowy projekt zakłada zwiększenie liczby głosów kuratorium oświaty do pięciu. I to niezależnie od liczby obecnych podczas wyboru przedstawicieli. Oznacza to sporą przewagę nad resztą upoważnionych do wyboru. Ma to oczywiście pomóc w tym, aby na stanowisko dostawały się osoby będące wygodnymi dla obecnej władzy.

A co w przypadku, gdyby z jakiegoś powodu dyrektorki/dyrektora nie udało się wyłonić w takowym konkursie? Nic nie szkodzi, ponieważ samorząd terytorialny utraci możliwość powołania osoby na to stanowisko bez konkursu, ponieważ będzie do tego niezbędna pozytywna opinia kuratorium.

Jeśli natomiast dyrektorka/dyrektor placówki okażą się osobami w pewien sposób niewygodnymi, kuratorka/kurator może złożyć wniosek o odwołanie do organu odpowiadającego za prowadzenie placówki (samorządu, czyli gminy lub powiatu) – nawet w trakcie roku szkolnego i w dodatku bez wypowiedzenia. Jeśli organ prowadzący nie wyrazi na to zgody, to decyzja i tak należy do organu, który sprawuje nadzór pedagogiczny nad szkołą.

A od dyrektora będącego partyjnym nominatem do wprowadzenia chaosu i strachu w placówce jest tylko kilka kroków.

NIEPOKORNE SZKOŁY NIEPUBLICZNE, CZYLI NOWY WRÓG KURATORIÓW

Obsadzanie stanowisk kuratorskich i dyrektorskich zaufanymi ludźmi to tylko początek. Dla resortu edukacji kolejnym zagrożeniem są szkoły niepubliczne, czyli placówki, które często umożliwiają realizowanie specyficznych metod kształcenia. Te z kolei są dla wielu uczennic i uczniów niezbędne, chociażby do stabilnego funkcjonowania.

Chodzi tu o to, aby organ, który sprawuje nadzór pedagogiczny nad daną placówką, mógł polecić „niezwłoczne umożliwienie wykonania czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego”.

Jak argumentują autorzy projektu, ma to zapobiec sytuacjom, w których nie było kontaktu z dyrekcją placówki lub gdy odmówiono kuratorium dostępu do danej dokumentacji. W praktyce jednak będzie to narzędzie do częstych, nadmiernych kontroli. Nie od dziś wiadomo, że placówki niepubliczne często oferują nauczanie w innym toku czy spotkania z organizacjami, które przez resort są uważane za nieodpowiednie.

Co ciekawe, w projekcie początkowo miały znaleźć się zapisy umożliwiające wykreślenie niepokornych szkół z rejestru szkół niepublicznych. Oznaczałoby to pozbycie się niewygodnych dla Ministerstwa Edukacji i Nauki placówek, ponieważ nie byłyby one wówczas uznawane. Całe szczęście, nie pozostawiono furtki w postaci takiego zapisu.

KONIEC ZAJĘĆ PROWADZONYCH PRZEZ ORGANIZACJE POZARZĄDOWE

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych zmian jest bez wątpienia ograniczenie dostępu organizacji pozarządowych do szkół w celu przeprowadzenia zajęć z danego tematu.

Dotychczas to dyrekcja za zgodą Rady Rodziców lub Rady Szkoły (tam, gdzie owa rada istnieje) akceptowała lub odrzucała ofertę zajęć przedstawianą przez daną organizację pozarządową [NGO]. W ujęciu praktycznym, rozwiązanie to było naprawdę dobre, gdyż uwzględniało głos rodziców i/lub społeczności szkolnej, a ten pierwszy – jak wielokrotnie podkreśla Ministerstwo Edukacji i Nauki – jest najważniejszy.

Sam Minister Czarnek usprawiedliwiał zwiększanie władzy kuratoriów przestrzeganiem woli rodziców:

„Chodzi jedynie o to, żeby kurator oświaty, któremu nie zmienia się funkcja i nie zmienia się rola, był wyposażony w takie narzędzia, dzięki którym będzie mógł bronić prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z światopoglądem tych rodziców, bo są proszę pani również w Polsce rodzice, dzieci i nauczyciele, dyrektorzy, którzy nie zgadzają się z waszym sposobem patrzenia na oświatę i wasza próbą takiej totalitarnej indoktrynacji, ideologizacji dzieci”.

Odpowiedź Przemysława Czarnka na pytania Posłanek opozycji podczas omawiania projektowanych zmian w prawie oświatowym w Sejmie, 22 czerwca 2021 roku

Po wdrożeniu zmian w prawie oświatowym w życie to nie dyrekcja czy rodzice będą decydowali o tym, czy dane zajęcia się odbędą, a… kuratoria. To właśnie regionalne kuratorium oświaty musi zostać poinformowane o planach przeprowadzenia danych zajęć i wydać decyzję na ten temat. A samo oczekiwanie na decyzję może potrwać nawet do 30 dni.

Co można przez to rozumieć? Chociażby to, że wydarzenia takie jak Maraton Pisania Listów Amnesty International czy Dzień Tolerancji mogą się nie odbyć, bo taką decyzję wyda kuratorium.

SZKOŁA WSPÓŁPRACY, A NIE STRACHU

Zamiast straszyć konsekwencjami i wprowadzać chaos do szkół, można by było współpracować. Jednak o współpracę trudno , gdy na czele Ministerstwa Edukacji i Nauki stoi fanatyk-fundamentalista, który nazywa własną, ideologiczną krucjatę „reformą edukacji”.

Obecnie ani na nim, ani na reszcie resortu, którym kieruje, nikt ani nic nie jest w stanie zrobić większego wrażenia. Ani koalicja organizacji pozarządowych, które walczą o wolność polskiej oświaty (Wolna Szkoła), ani tłumne protesty, ani trójka dzieciaków przypinająca się do bramy siedziby ministerstwa, bo ma dosyć tego, że odmawia im się człowieczeństwa pod płaszczykiem edukacji.

Szkoda tylko, że aktywistki i aktywiści na rzecz edukacji walczą o zwykły dialog, współpracę oraz partycypację w tych zachodzących zmianach. Jasno podkreślają, że chcą szkoły współpracy; takiej samej dla każdej i każdego.

Władza natomiast nie ma ochoty ich słuchać i sięga po rozwiązania podobnych do tych w PRL.

Jeszcze trochę i o akceptacji, różnorodności, edukacji seksualnej czy klimatycznej będziemy się uczyć w prywatnych mieszkaniach. Niczym za tajnego nauczania…

O autorze

Aktywistka, feministka, studentka I roku politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Na co dzień pracuje w Biurze Krajowym Partii Zieloni oraz jako specjalistka ds. ochrony praw człowieka w Biurze Poselskim dr Tomasza Aniśko, szczególnie w zakresie prawa uchodźczego. Miłośniczka podróży w stylu low budget, muzyki alternatywnej, tatuaży, kolczyków, grunge'u i kotów.