Przejdź do treści

Gdzie polityka spotyka się z prawem – niebezpieczne połączenie

gold angel figurine on white surface

Wymiar sprawiedliwości cechuje się niezależnością, niezawisłością i tym, że musi opierać się o podparte dowodami fakty. W decyzje prawników, sędziów, adwokatów czy prokuratorów nie mogą więc ingerować politycy. Wszystkie orzeczenia muszą zapadać zgodnie z tym, jak stanowią akty prawne; nie mogą one zależeć od poglądów politycznych. Dlatego właśnie prawnicy powinni być niezależni – w szczególności od polityków, którzy tworzą prawo. Niestety działania decydentów są często błędne; ale przecież każdy może się mylić, a politycy też są ludźmi i nie są nieomylni.

Jednak w przypadku obecnej władzy problem polega na tym, że po kolei wyjmuje się elementy konstrukcji, która się bez nich zawali. Do Trybunału Konstytucyjnego wybrano sędziów niezgodnie z procedurami, weszli do niego politycy. Dobrano się do Sądu Najwyższego i stworzono nowy rodzaj niekonstytucyjnego organu. Teraz próbuje się „wymontować” Rzecznika Praw Obywatelskich. Z tego powodu osoby zajmujące się prawem powinny mieć możliwość określenia, czy decyzje władzy są dobre. Co więcej, powinny mieć możliwość jasnego wyjaśnienia, że pewne decyzje podejmowane przez polityków są bezprawne, oczywiście jeżeli faktycznie takie są. Takim sposobem doszliśmy do momentu, w którym władza spotyka się z prawem i nie jest ona w stanie zaakceptować i zrozumieć, że wprowadzane przez nią zmiany są nielegalne.

W bardzo trudnej sytuacji znajdują się ci, których przełożonym jest Prokurator Generalny i jednocześnie aktywny polityk. Mowa tu o prokuratorach, którzy krytykują zmiany wprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość. Ktoś powie, że to wykracza poza obręb niezależności dlatego, że powyżej konkretnie jest napisane, iż prawnicy muszą być apolityczni. Oczywiście, powinni być niezależni, jednak niezależność nie oznacza, że nie można mieć poglądów. A nawet nie tyle poglądów, ile po prostu wyrażać swojego sprzeciwu wobec łamania prawa. To jest między innymi rola prawników: wykazywać kto i jak łamie prawo oraz stawać po stronie działań zgodnych z ustawami, kodeksami i wszystkimi przepisami.

Swój sprzeciw wobec łamania prawa wyrazili wspomniani wcześniej prokuratorzy. Pani Ewa Wrzosek ze stowarzyszenia Lex Super Omnia wszczęła śledztwo w sprawie wyborów kopertowych. Jednak to nie spodobało się władzy i zaraz po tym, rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Okręgowej w Łodzi rozpoczął wobec niej postępowanie. Przykładem innego represjonowanego prokuratora jest pan Mariusz Krasoń, który otwarcie krytykował reformy Zbigniewa Ziobry.

Prokuratorzy wykazali niepoprawność pewnych działań i uargumentowali to konkretnymi przepisami, czyli oparli na faktach. Władza od razu zareagowała. Niestety nie o taki rodzaj reakcji chodziło. Działania pozostały bezprawne, a niepokorni zostali oddelegowani do nowych jednostek, oddalonych setki kilometrów od miejsca zamieszkania, a czas na przeprowadzkę liczył zaledwie kilka dni.

Właśnie teraz warto zwrócić uwagę na to, dlaczego zetknięcie się polityki z prawem może być niebezpieczne. Prokurator Generalny w żadnym wypadku nie jest niezależny. Zbigniew Ziobro to aktywny polityk frakcji rządzącej, minister sprawiedliwości i człowiek, któremu po pierwsze zależy na realizowaniu partyjnych i politycznych celów. Nie kieruje się on faktami i przepisami, a jego działania wynikają z niezadowolenia, złości i chęci zemsty. Nie akceptuje faktu, że działania, którymi koordynuje, są nielegalne i niezgodne z literą prawa. Nie przyjmuje konstruktywnej krytyki. Odrzuca ją i mści się na tych, którzy chcą dbać o interes demokratycznego państwa prawa. Zbigniew Ziobro argumentuje delegacje prokuratorów poprzez braki kadrowe w jednostkach, do których zostali przeniesieni. Jednak jak się okazuje, w tych oddalonych o setki kilometrów prokuraturach braków kadrowych nie ma. Co więcej, w dotychczasowych miejscach pracy tychże prokuratorów, a mówimy tu o Warszawie, nie od dziś są wakujące miejsca pracy. Delegowanie prokuratorów tylko pogorszyło sprawę.

Prawo w historii niejednokrotnie spotkało się z polityką i ucierpiało. Działania władzy przypominają te z czasów PRL-u i PZPR. Politycy w żaden sposób nie powinni ingerować w opinie i decyzje prawników, którzy za wszelką cenę starają się być niezależni. Wspominane niebezpieczeństwo, wynikające ze spotykania się polityki i prawa, jest spowodowane właśnie takimi działaniami. Działaniami, które jeszcze do niedawna znaliśmy tylko z historii, książek i filmów. Polityczne interesy stają się ważniejsze niż przepisy. Fakty przestają mieć znaczenie w konfrontacji z politycznymi pobudkami, a argumenty przegrywają z odczuciami, niezadowoleniem i chęcią zemsty. W takich momentach zanika powszechna zasada państwa demokratycznego, zanika trójpodział władzy. Zanika odrębność władzy politycznej od władzy sądowniczej. Tam, gdzie polityka spotyka się z prawem i zaczyna bezpośrednio na nie oddziaływać, dochodzi do niebezpiecznej sytuacji. Do sytuacji, która prowadzić może nawet do bezprawia i zaniku zasad państwa demokratycznego.

O autorze

Krzysztof Bruździak

Demokrata, młody Polak i Europejczyk, licealista i uczeń klasy humanistycznej. Marszałek Parlamentu Młodych Rzeczypospolitej Polskiej i jeden z inicjatorów utworzenia Klubu Demokratycznego. Dotychczas - wraz z innymi członkami Demokratów - pracował nad projektami nowelizacji ustaw dotyczących młodzieżowego samorządu. Działa na rzecz wzrostu znaczenia młodego pokolenia w sferze publicznej. Interesuje się prawem, Unią Europejską, polityką i historią. Miłośnik piłki nożnej.