Przejdź do treści

Czy NATO powinno „zamknąć niebo” nad Ukrainą?

W środę 16 marca prezydent Wołodymyr Zełenski wystąpił zdalnie przed amerykańskim Kongresem. Kierował on wówczas do USA jedną prośbę: „My prosimy o reakcję, o odpowiedź ze strony całego świata na ten koszmar. Czy prosimy o zbyt dużo? O to, aby zamknięto niebo ponad Ukrainą, aby można było ratować ludzi?” oraz „Ja dzisiaj mówię: Mam potrzebę. Mam potrzebę obrony naszego nieba. Mam potrzebę, abyście nam pomogli, abyście podjęli decyzję. To samo, gdy wy słyszycie swoje ikoniczne «mam marzenie»”. Warto się jednak zastanowić, co oznacza właściwie „zamknięcie nieba ponad Ukrainą”. Czy Stany, a w związku z tym NATO, powinno to zrobić?

W Ukrainie sytuacja jest dramatyczna. Rosyjskie oddziały nie tylko niszczą radary, czołgi, samoloty i inne sprzęty wojskowe w ramach tzw. demilitaryzacji. Niestety, ofiarami tej wojny są też cywile. Rosyjskie rakiety regularnie uderzają w osiedla mieszkaniowe i inne obszary zamieszkałe przez zwykłych Ukraińców i zwykłe Ukrainki. Żeby jakkolwiek przetrwać tę sytuację, muszą się oni chować po bunkrach, piwnicach czy stacjach metra (jeśli takie istnieją w okolicy).

Na chwilę obecną wiemy też, że Rosja wciąż nie wykorzystała swojego pełnego potencjału militarnego. W przypadku sił lądowych jest to związane z tym, że agresorzy napotkali silny opór zarówno ukraińskiej armii, jak i lokalnej ludności. Jednak Rosja ma wciąż do dyspozycji więcej sprzętu  wojskowego, który jeśli zostaną użyty, zwiększy szansę na powodzenie Putina. Szczególnie tyczy się to samolotów i bombowców, które mogą niszczyć strategiczne miejsca i jednostki wojskowe. Dlatego Zełenski wyszedł z inicjatywą, która mogłaby rozwiązać ten problem.

Zaczął on coraz częściej apelować do Państw zrzeszonych w NATO, żeby wprowadziły nad Ukrainą tzw. no-fly zone (strefa zakazu lotów). Innymi słowy, Zełenski prosił Zachód o ustanowienie zdemilitaryzowanej strefy, nad którą żaden samolot nie miałby prawa przelecieć. W historii takie strefy wprowadzono do tej pory 5 razy: nad Irakiem (od 1991 do 2003), Bośnią i Hercegowiną (1993-1995) oraz trzykrotnie nad Libią (w 2011, 2018 i 2019 roku). Jednak kwestia wprowadzenia jej teraz nad Ukrainą budzi duże kontrowersje.

Zwolennicy tego pomysłu uważają, że taka strefa może z jednej strony skutecznie powstrzymać rosyjską ofensywę (zważając na to, że Rosja wciąż posiada duże rezerwy sprzętowe), a także ochronić ludność cywilną, która w dużej mierze jest narażona na ataki z powietrza. Jednakże to rozwiązanie ma również przeciwników. Oni wskazują na fakt, że w celu utrzymania skutecznej strefy zakazu lotów trzeba kontrolować całą strefę, a co za tym idzie, w razie konieczności zestrzeliwać wszystko, co może ten obszar naruszyć. Mogłoby to doprowadzić w związku z tym do wybuchu wojny Rosji z całym Zachodem, podczas której trudno przewidzieć, do czego mógłby się posunąć Putin.

W związku z tym, czy NATO powinno taką strefę wprowadzić? Osobiście uważam, że obecna strategia pomocy Ukrainie powinna wystarczyć. Sankcje dopiero co wprowadzone już mają destruktywny wpływ na rosyjską gospodarkę, która przez to znajduje się w coraz głębszym kryzysie. Podobnie cieszy mnie fakt wysyłania do Kijowa amunicji i sprzętu wojskowego. Ukraińcy w końcu powinni mieć czym walczyć. Jednak nie wydaje mi się, że „no-fly zone” byłoby dobrą pomocą. Patrząc na ostatnie deklaracje Putina, można odnieść wrażenie, że strefa nie powstrzyma Rosjan przed nalotami. Oprócz tego boję się o rzeczywistość u mnie w kraju. W takiej sytuacji nie bylibyśmy bowiem po prostu państwem, które tylko wspiera jedną ze stron, a stroną konfliktu. Obawiam się więc, że dla nas mogłoby się to nie skończyć dobrze.

O autorze

Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.