Przejdź do treści

Co wiemy o nowej Komisji Europejskiej

Ursula von der Leyen | Fot. Christophe Licoppe, Wikimedia Commons

We wtorek 17 września Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej (KE), spotkała się w Strasburgu z liderami grup politycznych w Parlamencie Europejskim. Następnie wyszła również do dziennikarzy i przedstawiła proponowany skład swojej nowej Komisji. Procedura jej wyboru nie dobiegła jednak końca  – przyszli komisarze muszą uzyskać jeszcze wsparcie większości Parlamentu.

Unijny rozkład sił

Komisja Europejska jest instytucją wspólnotową, co oznacza, że – podobnie jak w przypadku Parlamentu Europejskiego – działający w niej politycy reprezentują interesy całej Unii, a nie poszczególnych jej państw. Mimo to komentatorzy przykładają dużą wagę do rozdania tek wewnątrz KE, wiążąc przyznane politykowi z danego kraju stanowisko z siłą oddziaływania tego państwa we wspólnocie.

Jeżeli portfolio w Komisji faktycznie jest miarą wpływów danego państwa, to zaproponowany skład KE wskazuje przede wszystkim na jedno – wzrost znaczenia Europy Środkowo-Wschodniej. Po raz pierwszy dyplomacji unijnej przewodzić będzie polityk z naszego regionu. Stanowisko wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa obejmie bowiem Kaja Kallas z Estonii. Ponadto kluczowa teka ds. handlu i bezpieczeństwa gospodarczego znajdzie się w rękach Maroša Šefčoviča ze Słowacji, wcześniej wykonawcy Zielonego Ładu. Dubravka Šuica z Chorwacji zajmie się polityką śródziemnomorską, co, wobec napięć migracyjnych i konfliktu na Bliskim Wschodzie, stanowi istotną rolę. Perspektywiczne portfolio rozszerzenia UE i Partnerstwa Wschodniego powierzono Marcie Kos ze Słowenii. Z kolei Jozef Síkela (Czechy) przejmie międzynarodowe partnerstwa, w tym flagową unijną inicjatywę inwestycyjną Global Gateway. Piotr Serafin będzie zarządzać budżetem, co ma ogromne znaczenie dla funkcjonowania UE (o czym szerzej w następnej sekcji). Taki stan rzeczy wzmacnia rolę państw tak zwanej „nowej Unii”, które dołączyły do wspólnoty po zakończeniu zimnej wojny.

Warto zaznaczyć, że Ursula von der Leyen zadbała nie tylko o parytet w kwestii geograficznej, ale także o równowagę płci.W przemówieniu z 17 września przewodnicząca podkreśliła, że 40% składu jej Komisji to kobiety. To znacząca poprawa wobec 22% po początkowym nadesłaniu nominacji przez państwa. Panie objęły większość „kierowniczych ról” w KE – cztery spośród sześciu stanowisk wiceprzewodniczących wykonawczych.

Proponowany skład KE | Fot. Komisja Europejska
Proponowany skład KE | Fot. Komisja Europejska

Polska teka

Sprawczość w Komisji często należy do tych polityków, którzy rozporządzają pieniędzmi. Stąd Piotr Serafin, któremu zgodnie z życzeniem premiera Tuska przydzielono politykę budżetową, antykorupcyjną i administracyjną, ma przed sobą ważne zadanie. Musi zdecydować, na co przeznaczyć unijne fundusze, co zawsze wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Jest to szczególnie istotne teraz, gdy rosną wydatki UE, a wspólnota musi spłacić zaległe zadłużenie w ramach instrumentu Next Generation EU. Ustalenie długoterminowego budżetu, choć może być wymagające, jest jednak przy tym szansą dla Polski. Ta rola wiąże się bowiem z wytyczaniem nowych celów i kierunków rozwoju Unii. Decyzyjności Warszawy dodatkowo sprzyja fakt, że to my obejmiemy półroczną prezydencję Rady UE w pierwszej połowie 2025 roku. Pozostaje postawić pytanie: czy Piotr Serafin poradzi sobie ze swoją istotną dla polskiej polityki zagranicznej rolą? Tego nie sposób przesądzić, ale warto dodać, że jest on doświadczonym w działaniach na arenie międzynarodowej technokratą. Pełnił między innymi role podsekretarza i sekretarza stanu w MSZ, szefa gabinetu Donalda Tuska w roli przewodniczącego Rady Europejskiej czy kierownika Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE.

Nowa strategia europejska?

Pisząc o formującej się właśnie Komisji, należy poświęcić trochę miejsca najnowszemu raportowi o przyszłości konkurencyjności UE autorstwa Mario Draghiego. Draghi, były premier Włoch, jest wprawdzie politykiem, uchodzi jednak za autorytet głównie w kwestiach europejskiej gospodarki. Jako prezes Europejskiego Banku Centralnego odegrał kluczową rolę w zwalczaniu konsekwencji kryzysu z 2008 roku w strefie euro. Jego raport jest szeroko komentowany w mediach; znajduje też oddźwięk wśród polityków. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że von der Leyen już włączyła niektóre rekomendacje Draghiego do programu swojej nowej Komisji. Być może nie byłoby przesadą stwierdzenie, że ten obszerny dokument stanie się podstawą szerszej europejskiej strategii na następne lata.

Czego dotyczy raport? Przede wszystkim Draghi wskazuje, że Europa stoi przed „egzystencjalnym wyzwaniem”: jeżeli chce zachować swój dobrobyt, musi stać się bardziej produktywna. Przy niekorzystnej sytuacji demograficznej oraz geopolitycznej, potrzebne są bardzo wysokie inwestycje, by utrzymać stabilny kurs gospodarczy i nie rezygnować z podstawowych wartości i ambicji UE. Najważniejsze zdaniem włoskiego polityka jest dogonienie USA i Chin pod względem innowacji i najnowszych technologii. Dwa inne kluczowe obszary działań to rozsądny plan na dekarbonizację, a także zmniejszenie zależności Europy od innych graczy. Mimo bardzo szerokiego zakresu tematycznego raportu, Draghi zapewnia, że jego propozycje są konkretne i możliwe do wdrożenia względnie szybko. Dzięki temu powinny zauważalnie przyczynić się do poprawy sytuacji. Raport jest odpowiedzią na powszechne zmartwienia Europejczyków, dlatego zapewne zagości on w debacie publicznej na dłużej.

Co dalej z KE

Skład Komisji ogłoszony przez Ursulę von der Leyen nie jest ostateczny – czeka go jeszcze akceptacja przez Parlament Europejski. Najpierw odbędą się przesłuchania każdego z kandydatów na komisarza z osobna, a następnie kolegialne głosowanie w sprawie ich zatwierdzenia. Gwoli ścisłości wypada dodać, że Komisja w następnym kroku jest mianowana przez Radę Europejską, ale to uchodzi za formalność.

Dla Parlamentu to jeden z najważniejszych momentów w kadencji – organ reprezentujący Europejczyków podkreśla przy wyborze Komisji swoją niezależność. „Prześwietla” kandydatów w rygorystyczny sposób, korzystając ze swojej funkcji kontrolnej. Podstawą do krytyki ze strony Parlamentu może być fakt, że zaproponowana Komisja składa się głównie ze środowiska Europejskiej Partii Ludowej. Do grona jej polityków bądź sympatyków należy aż 15 spośród 27 kandydatów. Ponadto odrzucona może zostać kandydatura Olivéra Várhelyi, Węgra związanego z partią Viktora Orbána. Mimo tych i innych zgrzytów, zatwierdzenie listy nazwisk przez Ursulę von der Leyen to ważny krok w procesie wyboru instytucji zwanej „unijnym rządem”. Pozostaje przekonać się, czy Parlament Europejski podziela jej wizję.

Fot. nagłówka: Christophe Licoppe, Wikimedia Commons

O autorze

Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.