Szymon Szurlej
Źródło: Elliot Alderson, Pixabay.
Redaktor, pisząc swoje teksty, często wybiega w przyszłość. Snuje wizję świata… W moim przypadku są to wizje życia politycznego. Staram się podsumowywać i wyciągać wnioski. Przewidywać, kto wygra wybory, kto będzie rządził, jak będzie układać się scena polityczna. Staram się analizować problemy, którymi żyje społeczeństwo. Szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Oceniać to, co się dzieje. Podświadomie przekonywać innych do swoich poglądów.
Żyję z myślą, że ma to jakiś sens, że moje przekonania są słuszne. Mam pewność, że to, co przewiduję, wydarzy się w przyszłości. Że mam rację. Znów starałem się napisać kolejny tekst, kolejny felieton. Głównym tematem miała być kampania prezydencka. Z biegiem czasu zmieniłem jednak temat na sprawę pandemii koronawirusa. Później znów wróciłem do polityki. Do sprawy głosowania korespondencyjnego i do zmiany Konstytucji. Chciałem zabrać głos w dyskusji: czy wprowadzić w Polsce stan wyjątkowy? Przy okazji chciałem wytknąć kolejne błędy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Napisać kilka słów o Kosiniaku-Kamyszu, który dziś jest numerem dwa w sondażach i jego szanse na prezydenturę znacznie wzrosły. Bliski jest mi temat matur: kiedy będą? Czy w ogóle będą?
Pisałem… Długi bogaty felieton zakończony pięknym morałem. Patriotycznym. Bogobojnym. Bo przecież boję się o moją ojczyznę. Chcę, żeby była silna, piękna, bogata… Kłamstwo!
Kolejny numer Kongresów pojawi się za kilka tygodni. To daleka przyszłość… Kiedy pisałem ostatni artykuł, mogłem jeszcze spotkać się z znajomymi. Wyjść swobodnie do sklepu. Mogłem chodzić do szkoły. Pokonywać znajomą trasę starym, zatłoczonym autobusem. Iść do kawiarni na małe americano. A po lekcjach iść na piwo nad Wisłok. Mogłem. W ciągu miesiąca zmieniło się wszystko. Wszystko! Kalendarz z zapisanymi wyjazdami, wydarzeniami, imprezami trafił do kosza. Kwarantanna. Zostań w domu… Stosuję się do wszystkich zaleceń i obostrzeń. Mijają kolejne dni, tygodnie, miesiące. Ile jeszcze? Kiedy będę mógł pójść do fryzjera? Za tydzień? Dwa tygodnie? Może jutro, a może za pół roku? Zwyczajne rzeczy urosły do przyjemności. Przeszłość stała się utopijnym marzeniem przyszłości. Urodziła się niepewność. Co będzie jutro?
Źródło: cdd20, Pixabay.
Są te zwykłe małe problemy. Są te trochę większe, jak np. niepewność w sprawie matur. Są jednak też te ogromne, które mogą zmienić życie wszystkich Europejczyków. Światowy kryzys pozbawiający ludzi pracy. Niszczący gospodarkę. Inflacja pożerająca ludzkie majątki. Bieda, ubóstwo, bezrobocie. Napięcia międzypaństwowe, kryzys strukturalny Unii Europejskiej, etatyzm państwowy. Powtórka z dwudziestolecia międzywojennego. Z wielkiego kryzysu z 1929 roku. Strach… Bo przecież i na tym kryzysie do władzy doszedł Adolf Hitler. Na niezadowoleniu społecznym wcześniej do władzy doszedł Mussolini. A przecież takie niezadowolenie wśród ludzi się pojawi. Przecież to zawsze populiści zyskują na kryzysie. Populiści i dyktatorzy… Na kryzysie gospodarczym, dużym bezrobociu, niskich płacach w siłę rosną ugrupowania socjalistyczne. Czas na narodowy socjalizm?
Może czeka nas chińska dominacja? W chwili, kiedy wali się gospodarka europejska i światowa, czerwone komunistyczne Chiny rosną w siłę. Po trupach kosztem swojego społeczeństwa opanowują cały glob. Przetrwają najsilniejsi. Upadną małe działalności, a na ich miejsce przyjdą wielkie firmy. Straci zwykły pracownik, a zyska posiadacz i pan. Dramatyzuję. Przesadzam. To nowy katastrofizm… Ten ostatni jednak się sprawdził.
Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Były plany zrównoważonego budżetu, wielkich inwestycji, przewidywania kilkuprocentowego wzrostu PKB. Mieliśmy gonić Europę! Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój. Co jest dzisiaj? Nie wiem… W momencie, kiedy ukaże się ten artykuł, nie wiem, co będzie. Mam nadzieję, że zakończymy już czas epidemii, że wrócimy do normalnego życia. Jeśli nie? Jeśli nadal jesteśmy zamrożeni? Czy narasta społeczny bunt i strach? Ile osób straciło pracę? Kto w Polsce rządzi? Nawet na takie pytanie nie umiem dziś odpowiedzieć. Wybory, wybory, wybory… Słowa, słowa, słowa… Duda, Gowin, wirus, Kaczyński. Stan wyjątkowy czy czas pandemii? Wybory za dwa lata czy już jutro listownie? Zjednoczona Prawica czy opozycja z Gowinem? Mając doświadczenie marca, wierzę w każdy scenariusz. Tylko że każdy scenariusz oznacza destabilizację, zagrożenie, niepewność. Wojna na górze to strach na dole. Wojna. Miała być w Iranie, a może wybuchnie w Europie. Wojna prywatnych interesów…
W momencie, kiedy odbywają się ludzkie dramaty, nie będę snuł politycznych wizji. To nie ma sensu. To wszystko, co napisałem, jutro może być bezpodstawne i nieaktualne. Wyrzućcie ten artykuł do kosza. Zostawcie tylko ostatnie słowa… Słowa, słowa, słowa…
Ilustracja: Ewa Mielnik.
Gdy to wszystko się skończy, chcę zobaczyć tylko jedną rzecz… Wcześniej trzeba jednak odrzucić wszystkie bogobojne mrzonki o wielkiej Rzeczpospolitej! Dość tego narodowego bałamucenia społeczeństwa. Tej sztuczności… Chcę żyć. Nieważne, czy w państwie socjalistycznym, czy kapitalistycznym. Nieważne przez kogo rządzonym. Nieważne! Wszystko jest niepewne. Nie chcę już czytać o mitach i historii. Dajcie mi Lechonia!
A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę!*
Wiosna, wiosna, wiosna…
… Teraz czekam na Stańczyka, który zejdzie z obrazu… Przecież Polska to wielka rzecz…
*Przeczytaj wiersz „Herostrates”.
O autorze
Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.