Temat tarć między Ukrainą a Rosją wrócił na pierwsze strony gazet ze zdwojoną siłą. W tę sprawę aktywnie angażują się państwa Zachodu. Sytuacja staje się tak napięta, że dyplomaci amerykańscy oraz brytyjscy dostali nakaz ewakuacji z Ukrainy. Co jest istotą problemu? Czemu Rosja decyduje się na takie działania właśnie teraz? Czy istnieje jakiekolwiek rozwiązanie tego kryzysu?
Historyczne tło
Na początku warto przedstawić źródła kryzysu. Zacznijmy od sytuacji na Ukrainie. Jak wiemy z historii, Ukraina do 1991 roku wchodziła w skład ZSRR jako jedna z republik radzieckich. Była ona w pełni zależna od Moskwy – tam podejmowano wszystkie decyzje do tego, co miało się odbywać na tym obszarze. Nie zawsze przekładało się to na dobro mieszkających tam ludzi – warto tu przytoczyć jako przykłady kwestię „Wielkiego głodu” w latach 30 XX wieku oraz reakcja rządu na awarię reaktora atomowego w Czarnobylu w 1986 roku. Po rozpadzie ZSRR, Ukraina stała się niepodległym państwem, podobnie jak Białoruś, państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia) i inne kraje.

Wszystkie wspomniane wyżej kraje w końcu mogły decydować o swoim losie, polityce, stosunkach z innymi krajami czy o przyłączeniu do organizacji międzynarodowych. Na przykład Litwa, Łotwa i Estonia w 2004 roku dołączyły do Unii Europejskiej oraz do NATO. Podobne działanie miały również władze w Kijowie oraz naród ukraiński. Jednak oni wciąż czuli na swoich plecach oddech wschodniego sąsiada, który chciał powrotu do starego porządku. Szczególnie było to widać na przykładzie Ukrainy w 2014 roku, kiedy wybuchł tzw. Euromajdan, czyli protesty, które dążyły do przyłączenia do UE oraz obaliły rządzącego wtedy prezydenta Wiktora Janukowycza. Wkrótce siły rosyjskie nielegalnie anektowały Krym wraz z ważnym strategicznie portem w Sewastopolu oraz wysłały na Wschód Ukrainy „małych zielonych ludzików”, którzy na części opanowanych ziem stworzyli samozwańcze, prorosyjskie republiki.
Imperialne ambicje Putina
Warto przy okazji zaznaczyć, że Putin, który od 1999 roku (z przerwą w latach 2008-2012) rządzi Rosją, ma ogromne aspiracje do wskrzeszenia Rosji jako supermocarstwa. Wielokrotnie przekonywał na przykład, że uznaje upadek ZSRR za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Widać więc, że marzy mu się powrót na szczyt. Sytuacje, gdy państwa NATO znalazłyby się przy jego granicy, uważa on za zagrożenie własnego bezpieczeństwa. Właśnie dlatego Rosja reaguje tak ostro na dyskusje u swoich zachodnich sąsiadów w sprawie ewentualnego przyłączenia się do Sojuszu.
W ostatnich tygodniach te aspiracje rezydenta Kremla są wyraźnie widoczne. Wyczuwając moment słabości państw zachodnich, od grudnia 2021 wystawił na granicę z Ukrainą oraz nad Bałtyk liczne oddziały wojskowe. Jednocześnie zaczął się domagać od NATO „gwarancji bezpieczeństwa”. W ich ramach Putin domagał się od Sojuszu zaprzestania rozszerzania na wschód oraz nietworzenia przez USA baz wojskowych na terenie państw byłego ZSRR. Najprawdopodobniej oczekiwał, że bardziej skupione na rywalizacji z Chinami Stany Zjednoczone, słaba i podzielona w kwestii sankcji Unia Europejska oraz NATO pójdą na ustępstwa.
Dlaczego Zachód bierze udział w tym konflikcie?
Skoro sprawa dotyczy „tylko” Ukrainy, dlaczego panuje takie wzmożenie na Zachodzie? Dlaczego nagle NATO, do którego przecież Ukraina wciąż nie należy, angażuje się w ten konflikt? Odpowiedzią na to pytanie może być fakt, że Rosja próbuje obalić istniejący od 30 lat ład międzynarodowy. Od upadku komunizmu powszechnie utrzymywana jest zasada, że każde państwo ma prawo do samostanowienia, podejmowania własnych decyzji, oraz do rządów demokratycznych. Główną rolę w tym porządku grały Stany Zjednoczone, które do krachu gospodarczego w 2008 roku wiodły rolę supermocarstwa. Udzieliły wsparcia gospodarczego innym państwom, prowadziły wymianę kulturową oraz w niektórych przypadkach, wspólnie z NATO prowadziły pewne operacje wojskowe. Dlatego działania prezydenta Federacji Rosyjskiej tak bardzo niepokoją Zachód. I mimo kryzysu, jaki pojawił się w latach 2015-2020, mimo pozornego osłabienia, stwierdziły, że najwyższy czas zareagować.
Wyjątkowo mocna reakcja

Dlatego odpowiedź na „ofertę” Putina okazała się zgoła inna od tej, którą przewidywali na początku komentatorzy. Mimo paru wpadek Zachód wyraził mocne wsparcie dla Ukrainy. Joe Biden, prezydent USA podczas konferencji prasowej z 19 stycznia groził mocnymi sankcjami, jakie zamierza w przypadku rosyjskiej agresji nałożyć na Kreml. Co więcej, mówi się o tym, że coraz więcej amerykańskich wojsk ma zostać wysłanych do Polski i tam być gotowymi na ewentualne działania Putina. Wiele państw europejskich, w tym między innymi Wielka Brytania, Czechy i państwa bałtyckie wysyła do Kijowa broń i amunicję. NATO wyraża absolutną solidarność z Ukrainą. To samo robi Unia Europejska, która zapowiedziała wsparcie tego państwa liczące ponad miliard euro. Warto też wspomnieć o tym, co się dzieje na Skandynawii – Szwecja, w obawie przed stacjonującymi okrętami pod rosyjską banderą wysłała swoje wojska na Gotlandię, wyspę położoną blisko Litwy, Łotwy i Estonii, z kolei w Finlandii coraz głośniej mówi się o ewentualnym przyłączeniu się do Sojuszu Paktu Północnoatlantyckiego.
Na tym tle wyróżniały się Niemcy, które współtworzą z Rosją gazociąg Nord Stream 2. Przez długi czas nie były tak krytyczne wobec Putina, jak pozostałe państwa. Jednak ostatnio można zauważyć delikatną zmianę ich tonu. Gdy ówczesny szef niemieckiej marynarki, Kay-Achim Schoenbach, stwierdził, że „Krym przepadł”, natychmiast podał się do dymisji. Z kolei podczas mającej miejsce w poniedziałek 24 stycznia wideokonferencji najważniejszych państw Zachodu, NATO oraz UE (w której uczestniczył również prezydent Andrzej Duda), wraz z pozostałymi uczestnikami zadeklarowały solidarność z prezydentem Zełeńskim.
Co dalej?
Opisany wyżej stan rzeczy jednak jest dosyć zmienny. Stanowiska państw Zachodu, przede wszystkim Niemiec, zmieniały się dość często. Z każdym kolejnym spotkaniem NATO lub USA z Rosją, sytuacja stawała się coraz bardziej niespokojna. To, czy wspólne stanowisko Zachodu zmiękczy Putina, czy może ostatecznie doprowadzi do wojny, nie jest przesądzone. Nie mniej jednak cieszy fakt, że w końcu NATO, USA i Unia Europejska reagują na tę sytuację czymś więcej niż stanowiskiem o „głębokim zaniepokojeniu”.
O autorze
Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.