Przejdź do treści

Oskar Szafarowicz: zero skruchy

Oskar Szafarowicz został ukarany naganą z ostrzeżeniem za swój wpis o pedofilu z Platformy Obywatelskiej, w którym pośrednio ujawnił dane ofiar. Nie wykazał skruchy i nie przeprosił. Akurat ten przypadek nie powinien wzbudzać żadnych wątpliwości moralnych.  

Szafarowicza wpisy (nie)zapomniane

Wszystko zaczęło się na początku tego roku. Sprawa syna posłanki Magdaleny Filiks wstrząsnęła opinią publiczną. Nie ma co się dziwić – pedofilia to temat, który zawsze wzbudza skrajne emocje. Oskar Szafarowicz na portalu Twitter (obecnie X) udostępnił wpis, którym ułatwił rozszyfrowanie tożsamości ofiary pedofila, przyczyniając się do wtórnej wiktymizacji syna posłanki Filiks. Po co? Z pewnością nie z troski o niepełnoletniego chłopaka (co zresztą próbował sugerować), ale z chęci uderzenia w środowisko Platformy Obywatelskiej. To prawda, że sprawca należał do tej partii; obecnie Krzysztof F. odsiaduje swój wyrok. Sprawa ta odbywała się jednak z włączeniem jawności z konkretnego powodu. Ofiarami byli małoletni.

Trzeba z całą stanowczością podkreślić, że ujawnianie jakichkolwiek danych na temat ofiary jest w tej sytuacji karygodne. Nie chodzi o to, aby nie ukazywać prawdy o aferach, ale by w miarę możliwości chronić cierpiących z powodu pedofilii, bez względu na to, kim są ich rodzice. O szczególnej trosce o dzieci warto też mówić w kontekście Pandora Gate, o której przeczytacie tutaj.

Oskar Szafarowicz poniższy wpis usunął. Internet jednak wszystko pamięta. Jeszcze kilka razy Szafarowicz się o tym przekonał — chociażby w dniu wyborów, kiedy, jako członek komisji wyborczej, opublikował zdjęcie wypełnionej karty do głosowania.

Fot. Oskar Szafarowicz/X (wpis usunięto)

Iść w zaparte

Afera była głośna. W marcu rozpoczęło się postępowanie komisji dyscyplinarnej Uniwersytetu Warszawskiego w kwestii wpisu. Szafarowicz procedurę tę nazywał „sądem kapturowym” i prześladowaniem za poglądy i sympatie polityczne. W sprawie wypowiedział się (i to niejednokrotnie) Uniwersytet Warszawski:

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informacjami dotyczącymi udziału studentów UW w przekazywaniu treści sprzecznych z obowiązującym porządkiem prawnym, etycznym i moralnym oraz szerzeniem mowy nienawiści w mediach społecznościowych, podjęliśmy 4 marca stosowne kroki dla wyjaśnienia tej sprawy, zgodnie z procedurami obowiązującymi na Uniwersytecie Warszawskim.

Treść tego listu jest jednoznaczna. Oskar Szafarowicz pokrętnie tłumaczył się z wspomnianego wpisu. Nie wykazał skruchy. Postanowił iść w zaparte. Na jego problemy było jednak lekarstwo: przeprosić. Potem zaś odpowiedzieć za swoje czyny, zamiast dokonywać logicznych wykrętów.

W tej sprawie z jednej strony uważałem – i nadal tak uważam – że należało pokazać hipokryzję tych środowisk, które na ustach mają hasła o miłości, szacunku, tolerancji, a jak przychodzi co do czego, to są zaprzeczeniem wartości, które same głoszą. Z drugiej strony to, iż media nagłośniły tę sprawę, pokazując przykład pedofila z PO, było w pewnym sensie szansą na pomoc dla tego chłopaka, by otoczyć go opieką, profesjonalnym wsparciem – mówił Szafarowicz.

Zagadką pozostaje, w jaki sposób pomocne miało być podanie (nie wprost, ale z takimi szczegółami, które pozwalały na identyfikację dosłownie w kilka chwil) tożsamości szesnastolatka i narażenie go na z hejt ze strony rówieśników. Sprawa ta zakończyła się tragicznie: chłopak popełnił samobójstwo, a Szafarowicz usunął wpis.

Fot. Oskar Szafarowicz/Facebook

Prześladowanie według Oskara Szafarowicza

Postawmy sprawę jasno – nie jestem przeciwniczką Oskara Szafarowicza. Nawet, jeśli nie jestem odbiorcą docelowym (a patrząc przez pryzmat aktywności na jego profilu na Facebooku, raczej celuje on w inne grupy wiekowe; Instagrama, najprawdopodobniej ze względu na niepochlebne komentarze usunął kilka miesięcy temu), nie uważam, że robi rzeczy złe. Ma prawo do swoich poglądów i do ich prezentowania. Tworzy treści, jakich oczekują jego obserwatorzy. Niestety, w związku z postępowaniem na Uniwersytecie Warszawskim, wytworzył wobec siebie atmosferę prześladowania za poglądy. Według Szafarowicza:

Fot. Oskar Szafarowicz/Facebook

To tylko jeden z przykładów, gdy w jego wypowiedziach słychać pobłażanie wobec organów Uniwersytetu Warszawskiego. Znaleźć tu można także górnolotne porównania i wszechobecny patos. Wzbudza on tym samym poczucie zagrożenia i tworzy mit walki o wolność. Post został okraszony emotikonami. To wygląda i brzmi zwyczajnie niepoważnie. Słowem nie wspomina też o tym, co zostało napisane przez uczelnię w piśmie, którego zdjęcie umieścił pod powyższym tekstem:

Fot. Oskar Szafarowicz/Twitter

Robienie z siebie ofiary dominuje w autokreacji Oskara Szafarowicza.

Na potępienie zasługują wszystkie obrzydliwe komentarze dotyczące jego wyglądu, groźby czy ogólny hejt w Internecie. Liczę na to, że wszystkie osoby, przez które był prześladowany, zostaną osądzone. Mimo tego, największym przeciwnikiem wydaje się być wciąż Uniwersytet Warszawski, który ciąga go po komisjach rzekomo ze względu na patriotyzm i konserwatyzm. Z tym, że działalność Oskara Szafarowicza rozpoczęła się od utworzenia w drugiej połowie zeszłego roku konta na TikToku Okiem Młodych, które szybko zyskało popularność. Wtedy UW nie podjęło żadnych kroków.

Po przesłuchaniu przed komisją dyscyplinarną Szafarowicz napisał: „Komuna wiecznie żywa?”. Warto się jednak zastanowić, czy całe postępowanie nie jest wynikiem działań samych studentów. W końcu to oni nagłośnili sprawę, m.in. zbierając podpisy pod listem o usunięcie Szafarowicza z uniwersytetu. Pod petycją podpisało się kilkadziesiąt tysięcy osób. Jak UW mogło przejść wobec tego obojętnie?

Fot. Oskar Szafarowicz/Facebook

Wycofanie

Według członków komisji, Szafarowicz wykazał zero skruchy. Jednocześnie przyznał, że dziś nie napisałby tego samego: nie ze względu na wpływ wpisu na małoletnie dzieci posłanki Filiks, ale z punktu widzenia jego rodziny, której rykoszetem oberwało się przez kontrowersyjną działalność studenta UW. Dojmująco smutne jest to, że Szafarowicz nie potrafi przeprosić: nie za swoje poglądy, nie za tiktoki, nie za wypowiedzi, które uderzają w środowisko Uniwersytetu Warszawskiego. Nie umie przyznać się do błędu. W tym wszystkim widać jeszcze egoizm i brak empatii – nie przyjmuje do wiadomości, że publikując post przyczynił się do nagonki na Mikołaja Filiksa. Wciąż zaznacza tylko aspekt swojego cierpienia. Tworzy laurki z własnymi słowami i dodaje symbol Polski Walczącej. To mówi więcej niż niejedna jego wypowiedź.

Fot. Oskar Szafarowicz/Facebook

Pozostaje tylko pytanie: skoro Szafarowicz nie odczuwa skruchy, dlaczego usunął wpis? Jego wykasowanie jest przecież jednoznaczne z wycofaniem się. Na przeprosiny nie starczyło mu już odwagi.

Fot. nagłówka: Oskar Szafarowicz/Facebook

O autorze

„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.