Przejdź do treści

O polskiej kulturze słów co najmniej kilka…

Geografia usytuowała nas w samym sercu europejskiego kontynentu, kreśląc naszą ojczyzną linię dzielącą wschód od zachodu. Znajdujemy się więc pośrodku, odgradzając jednych od drugich, sami w pełni nigdzie nie przynależąc. Dzisiejszą Polskę ciężko porównać do towarzyszy zza Bugu, ale i daleko nam jeszcze do sąsiadów po drugiej strony Odry. Bytujemy pomiędzy dwoma szklanymi sufitami (gospodarując za to w szklanych domach), z których żaden nie jest w pełni przebity. 

Jest to dość nietypowe położenie, szczególnie jak na standardy tak mikroskopijnego regionu jakim jest Europa, gdzie każdemu przydzielona została łatka bezapelacyjnego Wschodu lub Zachodu. Na ów kategoryzację wpłynęły, rzecz jasna, przede wszystkim polityczne wydarzenia ubiegłego wieku oraz ich dzisiejsze implikacje. 

Ojczyzna jako płótno

Kultura (rozumiana jako ogólnie konsumowana sztuka – kinematografia, malarstwo, fotografia itd.) jest bezpośrednim przełożeniem geo-politycznych wydarzeń na język właściwy dla danej społeczności. Co przez to rozumiem, zawiera się w prostym sformułowaniu, iż kultura reflektuje zarówno polityczne jak i społeczne uwarunkowania danej nacji, danego kraju. 

Traktując o skali globalnej, można stwierdzić artyści zawsze są pewnego rodzaju łącznikiem między państwem (jako władzą) a obywatelami. Dzieje się tak z uwagi na nie tylko ich społeczną pozycję, lecz także naturalną umiejętność emocjonalnego czy krytycznego analizowania rzeczywistości, którą artysta przekłada następnie na chociażby płótno czy papier. 

Biorąc pod uwagę tak unikalną pozycję Polski na arenie międzynarodowej, nie wypada rozpatrywać jej sztuki w kategoriach kultury obczyźnianej. Radziłbym odsunąć na bok ideę porównywania dzieł polskich z tymi francuskimi czy niemieckimi. Polacy są narodem młodszym, wciąż kwitnącym. Naszą racją jest młodość, która pozwala nam na przybranie formy człowieka niedojrzałego. Takiego, który nie pozostawiając sobie nic do stracenia, buntuje się wobec zastanych prawd, kształtując własną drogę poprzez rozmaitość otwartych przed nim furtek czy bram. 

fot. http://www.wojciechkarpinski.com/milosz-fotografie

Wyższa kultura, niższa kultura? 

Ten młody człowiek nie może żyć w świecie zbudowanym mu przez starszych od siebie, by nie narazić się na utracenie talentów i pasji, które to czynią go tak wyjątkowym na tle innych. Podobnie polska kultura nie powinna operować w tradycjach angielskich, francuskich czy niemieckich. W porównaniu z tymi państwami jesteśmy bowiem krajem jeszcze „niedojrzałym”, choć nie jest to nic gorszącego. Przeciwnie, cecha ta powinna skłaniać nas do eksperymentowania w obszarach, w których wyjście naprzeciw obowiązującym normom nie zaburzy ogólnej mechaniki pracy tej przestrzeni. Do takich dziedzin zaliczyć można właśnie kulturę i sztukę (absolutnie należy jednak wykluczyć wymiar sprawiedliwości). Ewentualne niepowodzenie „eksperymentów” w tych dwóch dziedzinach wciąż dokłada się do budowy polskiej tożsamości, zamiast ślepo recytować cudzą poezję, ledwie przetłumaczoną na nasz ojczysty język. Jak wspominał Witold Gombrowicz: „Bardziej jesteśmy Polakami, gdy z dołu uderzamy w wyższość tamtej dojrzałości”.

Należy przy tym pamiętać, iż pojęcie „wyższej” i „niższej” kultury, z definicji, nie służy hierarchizowaniu tradycji różnych państw i państewek. Nie jesteśmy drugorzędni, dopóki potrafimy powściągnąć się od wyścigu za obcymi, podobno „lepszymi” cywilizacjami. Próba siłowego dorównania obcej jednostce samoistnie wyodrębnia nasze poczucie niższości wobec napotkanej kultury, wzmacniając także przekonanie tej innej grupy wobec jej własnej rangi. 

Centrum i peryferia

Światowa kultura przyjmuje własne rozumienie geografii, klasyfikując poszczególne regiony globu jako „centrum”, a inne jako „peryferia”. Oznacza to, że w każdej poszczególnej epoce artystycznej jesteśmy w stanie wskazać jedno lub kilka państw („centrum”), które, swym dorobkiem, wyznaczają konkretny nurt „peryferiom” – regionom ledwie próbującym dogonić te wpływowe nacje na konkretnie ustalonych przez nie drogach. 

Na przełomie wieków, poza epizodycznymi momentami poklasku dla sztuki rosyjskiej, żadne wschodnioeuropejskie państwo nie stanowiło „centrum” światowej kultury, nawet w obrębie własnego regionu. Wykształtowane przy tym poczucie niższości skutkowało uznaniem, wśród krajów słowiańskich, za swoją najwyższą ambicję, którą było dorównanie zachodnim sąsiadom. Odbywało się to poprzez bezkrytyczne „propagowanie” ich kreacji, tym samym beznadziejnie szukając aprobaty dla własnych. Na bok odrzucano nie tyle własne wartości, co wręcz tożsamość, która każdemu narodowi przypisana jest od wieków. 

Od świata zachodniego oddziela nas zbrutalizowanie, które wywodzi się z implikacji historycznych czy społeczno-politycznych, a przekłada się na chociażby kulturę i sztukę. Różnica, jak komentował to Gombrowicz w typowym dla siebie słownictwie, pomiędzy intelektualistą wschodnim a zachodnim jest taka, iż ten drugi „nigdy porządnie w mordę nie dostał”. Papierosowy dym na francuskich filmach może być elementem komponującym scenografię uroczej kawiarenki, wraz z beżową kawą, maślanym rogalem i sartrowską aurą otaczającą elegancką postać. W przypadku polskiego ekranu, ów papieros lepiej sprawdzi się jako atrybut szarego wieżowca, widzianego z perspektywy jednego z zagraconych balkonów lub ciemnozielonej ławeczki w oddali, przy akompaniamencie taniego likieru ze sklepiku z charakterystycznym płazem. Wyglądałoby to co najmniej komicznie, gdybyśmy na takim właśnie osiedlu próbowali osadzić kompozycje z tejże wspomnianej wcześniej kawiarenki. Zapewne więcej szacunku zyskamy utrzymując swoją prawdziwą „gębę”, niż nakładając tę francuską visage

Fot. Paul Nash, „Spring” (1928) | źródło: Victoria & Albert Museum

Nieco współcześniej…

Szczególnie, iż dziś, granica między „centrum” a „peryferiami” zmienia swój uprzedni kształt. Obserwujemy wzrost znaczenia estetyki wschodnioeuropejskiej w przypadku kultury światowego formatu. Na Instagramie królują hasztagi z przedrostkiem „slavic”. Dua Lipa zachwyca się Olgą Tokarczuk, a A$AP Rocky nagrywa teledysk w Kijowie. Fakt, iż to ostatnie dokonało się zapewne głównie w ramach wsparcia walczącej Ukrainy, ogół stylistyki użytej w klipie sugeruje silną inspirację archetypem plastyki naszego regionu. 

Polska soft power, czyli pozycja państwa rozumiana w kategoriach jego kulturowej atrakcyjności, jest dziś prawdopodobnie w swoim szczytowym momencie. Wiele słyszy się o zachwycie nad naszym krajem poza jego granicami. Naturalnie, media społecznościowe znacznie ułatwiają promocję rodzimych przedsięwzięć i inicjatyw. Pozwolę sobie jednak stwierdzić, iż momentem kluczowym dla rozwoju fenomenu naszego państwa było utrwalenie ogólnego przeświadczenia o jego wartości przed wszystkim wśród samych Polaków. 

Za przełomową uważam premierę nominowanego do Oscara „Bożego Ciała” – filmu, który wprowadził kanon „polskiego realizmu” do światowej kinematografii, odsłaniają naszą podwórkową rzeczywistość, na którą sami zaczęliśmy patrzeć inaczej. Następnie przyszło nam zekranizować „Chłopów” – klasykę młodopolskiej literatury, a dziś wielki sukces kinematograficzny na arenie międzynarodowej. 

Świat kultury zaczął się za nami oglądać, gdy sami staliśmy się ambasadorami własnego, nie cudzego, dorobku. Przestaliśmy żyć w obcym cieniu, skupiając się na podążaniu za własną duszą. Nie jest jeszcze jednoznacznie stwierdzone, iż teraz to my będziemy wspomnianym „centrum” światowej kultury, jednak zdecydowanie nie pozostaniemy także w obrębie jej „peryferii”. W dobie wielobiegunowego układu politycznego, także i artystyczny mikrokosmos powoli porzuca idee rozłamu nacji na te hegemoniczne i te ledwie poddające się ogólnie panującym trendom. W tak rozumianym kontekście, jest miejsce na amerykańskie, francuskie, polskie, serbskie, mongolskie, brazylijskie czy egipskie produkcje, które ogólna publiczność odbierze jak równe sobie. Nie musimy więc poddawać się niczyim kanonom, a utrwalać własną tożsamość narodową poprzez kreację kultury silnie związaną z naszą polskością. 

.Artykuł inspirowany fragmentami książki: Konfrontacje – Czesław Miłosz, Witold Gombrowicz, Fundacja Zeszytów Literackich 2015.

 fot. nagłówka: Rykowski Z., Władyka W., Kalendarium Polskie 1944-1984, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987.

O autorze

Piszę i podróżuję. Żeby pisać - czytam, a żeby podróżować - poglitozyję. Często też potańczę, szczególnie do hiszpańskojęzycznej muzyki oraz Lady Pank.