1 marca minęło dwanaście lat od jej śmierci. Śmierci dalej niewyjaśnionej, owianej tajemnicą, bowiem do dziś sprawca podpalenia Brzeskiej nie poniósł żadnych konsekwencji. Jolanta Brzeska walczyła o prawa lokatorów i lokatorek. Była ofiarą reprywatyzacji. Po śmierci stała się przedmiotem politycznych wojenek. Zbigniew Ziobro grzmiał i obiecywał, że zabójstwo zostanie wyjaśnione, a sprawcy ukarani, jednak już wkrótce miną dwa lata od umorzenia śledztwa. Kim była Jolanta Brzeska i komu „podpadła”?
Nieproszeni goście
Jolanta Brzeska urodziła się 25 stycznia 1947 roku w Warszawie. Była szarym człowiekiem, zwykłą Warszawianką. Raz było u niej lepiej, a raz gorzej, tak jak w życiu każdego z nas. Mieszkała na Mokotowie, w kamienicy na Nabielaka 9. Jej życie zmieniło się, gdy była już starszą panią. W 2006 roku, przed drzwiami lokalu Brzeskiej, znalazła się grupa osób podających się za nowych właścicieli mieszkania starszej kobiety. Mieszkanie mieli odzyskać w ramach swego rodzaju zadośćuczynienia od miasta za tzw. dekret Bieruta z 1945 roku. Dekret zakładał nacjonalizację wszystkich nieruchomości znajdujących się na terenie Warszawy, w celu ułatwienia procesu odbudowy stolicy. Furtką dla poprzednich właścicieli była możliwość składania wniosków o odzyskanie budynku. To w połączeniu z nowelizacją ustawy o ochronie praw lokatorów, uwalniającej czynsze, utworzyło ogromne pole do robienia biznesów na odzyskiwaniu kamienic. Brzmi groteskowo, jednak w następnych latach doprowadziło do tysięcy ludzkich tragedii.
„Mieszkam na ulicy Nabielaka 9. 25 kwietnia 2006 roku około godziny siedemnastej dzwonek do drzwi. Otwieram, przed drzwiami stoi około pięć do ośmiu osób. Okazuje się, że to są właściciele mojego mieszkania i właśnie przyszli obejrzeć swoją własność. W ten oto sposób dowiedziałam się, że budynek przeszedł w ręce prywatne.”
– czyta Jolanta Brzeska na jednym z nielicznych zachowanych filmów z jej udziałem. Brzeska nie jest do końca pewna co chce powiedzieć, stara się zachować pokerową twarz, jednak znajduje się w sytuacji patowej. Jedną z osób podających się za właściciela mieszkania Brzeskiej jest niejaki Marek Mossakowski, doświadczony i obyty w swojej branży kamienicznik. Według rejestru prowadzonego przez Jolantę Brzeską, dzięki ustawie reprywatyzacyjnej, przejął już aż czternaście kamienic, które już wkrótce miały stać się generatorem bogactwa. Na przeszkodzie stali zadufani w sobie perfidni lokatorzy, którzy nie chcieli szczęścia Pana Marka. A najbardziej nie chciała tego Jolanta Brzeska.
Podjęcie walki z reprywatyzacją
Starsza kobieta, mająca już najpewniej większość swojego życia za plecami, wydawała się dla kamienicznika śmiesznie prostą przeszkodą do wyminięcia. Ta starsza kobieta pokazała jednak, że pozory mylą. Miała w sobie niezwykle silne poczucie sprawiedliwości społecznej. Wiedziała, że to niemożliwe, by to mieszkanie było własnością obcego człowieka. Postanawia doedukować się z zakresu prawa. W końcu budynek ocalony przed wyburzeniem m.in. przez ojca Brzeskiej, który współuczestniczył w odbudowie, na logikę, nie może należeć do kompletnie obcej osoby. Nie sama Brzeska odczuła na własnej skórze okrucieństwo dzikiej, niekontrolowanej prywatyzacji. Według danych stowarzyszenia „Miasto jest Nasze”, ofiarami tragicznego procesu było około 55 tysięcy osób. Czyściciele kamienic robili wszystko, by uprzykrzyć życie lokatorom stojącym im na drodze do wzbogacenia się. Od podwyższania czynszów, przez ciągłe głośne remonty, odłączenie mediów, aż do najść czy gróźb. Gdzie była policja? Ci, którzy w domyśle powinni chronić lokatorów, zapewniali bezpieczeństwo ich oprawcom. Brzeska była jedną z założycielek Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, zajmującego się ochroną ofiar dzikiej reprywatyzacji, blokowaniem eksmisji czy organizacją pikiet i protestów. Brzeska chciała, by głos jej i tysięcy niewinnych ludzi wybrzmiał także na salonach. Dlatego uczestniczyła w obradach Rady Miasta, rozmawiała z decydentami, próbowała wpłynąć na prowadzoną przez miasto politykę. Prowadziła rejestr spraw eksmisyjnych, zbierała informacje na temat Marka Mossakowskiego. Była blisko ludzi, udzielała zarówno wsparcia merytorycznego jak i mentalnego.
Nieudana próba włamania
Kamienicznicy chcieli odwetu. Próbowali włamać się do mieszkania Brzeskiej na Nabielaka 9. Na miejsce przybyła policja. Mossakowski tłumaczył, że chce wejść do siebie. Zainterweniowali działacze społeczni, którzy nie dopuścili mężczyzny do mieszkania Brzeskiej. Nie wiadomo, kto załatwił meldunek Mossakowskiemu. Wojny z kamienicznikami odbiły się na zdrowiu Kazimierza Brzeskiego, schorowanego męża Jolanty. W grudniu 2007 roku do szpitala zabrało go pogotowie. Do swojego mieszkania już nie wrócił. Pani Jolanta, mimo coraz trudniejszej sytuacji nie myślała nawet o tym, by ustąpić nowym właścicielom. Sprawa Brzeskiej znalazła się w sądzie. Pragnęła udowodnić, że nie zajmuje mieszkania bezumownie i wywalczyć zwrot nadpłat za media. W pierwszej instancji wygrała, sąd stwierdził, iż społeczniczka powinna otrzymać zwrot nadpłaty. Mossakowski odwoływał się. Przybrał nową linię obrony. Deklarował pozbycie się udziałów w nieruchomości, a nową właścicielką kamienicy miała stać się jego matka. Na tej podstawie oddalono pozew Jolanty Brzeskiej.
Tajemnicza i tragiczna śmierć
1 marca 2011 roku Jolanta Brzeska zaginęła. Wyszła ze swojego domu przy Nabielaka 9, zostawiając w domu m.in torebkę i telefon. Była poszukiwana przez swoją córkę i działaczy społecznych z lokatorskich stowarzyszeń. Po kilku dniach jeden z policjantów połączył sprawę zaginięcia ze znalezieniem spalonych zwłok w Lesie Kabackim. Przy zwęglonym ciele, rozpoznano rzeczy należące do Jolanty Brzeskiej.
Postanowieniem z dnia 8 kwietnia 2013 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie pozbawienia życia Jolanty Brzeskiej mającego miejsce w dniu 1 marca 2011 r. w Warszawie na terenie Parku Kultury w Powsinie, poprzez podpalenie skutkujące wstrząsem termicznym i rozległymi oparzeniami powłok ciała, ponadto podtruciem tlenkiem węgla, co doprowadziło do śmierci ww. tj. o czyn z art. 148 §1 kk.
Niniejsze postępowanie zostało umorzone wobec niewykrycia sprawców przestępstwa.
W wyniku prowadzonego śledztwa ustalono, iż w dniu 1 marca 2011 r. przypadkowy spacerowicz na terenie Parku Kultury Powsin zauważył ogień na skraju lasu i sądząc, iż jest to ognisko skierował się w jego stronę. Po drodze nie zauważył żadnych osób. Gdy zbliżył się do źródła ognia stwierdził, iż jest to ciało człowieka, które nadal się pali, ofiara nie dawała oznak życia. Na miejsce zdarzenia przybyli funkcjonariusze KRP Warszawa II oraz lekarz pogotowia ratunkowego, który stwierdził zgon.
Na miejscu użyto psa służbowego policji, który po nawąchaniu ujawnionej torebki leżącej przy drzewie, podjął trop kierując się w stronę Domu Kultury Powsin, po przejściu około 500 m doszedł do polany, potem skręcił w lewo i kierował się w kierunku zwłok.
W wyniku oględzin miejsca zdarzenia stwierdzono, iż jest ono położone na obrzeżach Lasu Kabackiego do miejsca tego prowadzi polna droga odchodząca od skraju lasu. Miejsce, w którym leżały zwłoki przylegało do pola, znajdują się na nim pojedyncze drzewa, na ziemi widoczny był nierównomiernie położony śnieg. Przy zwłokach ujawniono osmalone fragmenty szkła i stopionego plastiku. Ujawniono także okulary leżące na ziemi, oraz torebkę materiałową. W w/w torebce znajdował się zegarek, 7 sztuk kluczy, fragmenty gazet, wieczko od napoju.
Na podstawie opinii Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej WUM z zakresu badań DNA wydanej w dniu 15 kwietnia 2011 r. ustalono w sposób nie budzący wątpliwości, iż zmarłą jest Jolanta Brzeska. […]
Nadto w toku śledztwa uzyskano opinie biegłych psychologów z Instytutu Sehna w Krakowie.
W opinii dot. profilu psychologicznego ewentualnego sprawcy zabójstwa Jolanty Brzeskiej biegli wskazali, iż można przypuszczać, że:
- zabójstwa dokonała grupa 2-3 sprawców, cechujących się co najmniej przeciętną sprawnością fizyczną i silną budową ciała,
- sprawcy (lub co najmniej jeden z nich) mogli być znani Jolancie Brzeskiej lub też w rozmowie z nią w sposób przekonujący powołali się na znajomość ze znanymi jej osobami,
- sprawcy byli osobami związanymi ze sprawą odzyskiwania nieruchomości lub zostali wynajęci przez takie osoby,
- sprawcy byli członkami zorganizowanej grupy przestępczej i dokonywali już w przeszłości podobnych rodzajów czynów,
- sprawcy byli dobrze zorientowani w okolicy; o ile z niej nie pochodzili, to wcześniej musieli tam bywać,
- celem działania sprawców było zastraszenie Jolanty Brzeskiej poprzez oblanie jej substancją łatwopalną, w celu nakłonienia jej do rezygnacji z działań mających na celu odzyskanie mieszkania lub wycofania się z aktywności w Stowarzyszeniu Lokatorów,
- do zabójstwa doszło przypadkowo, wskutek nieprzewidzianego przez sprawców przebiegu zdarzenia (np. podjęcia obrony, walki, czy też lekceważenia ich poleceń przez Jolantę Brzeską),
- sprawcy cechują się poważnymi zaburzeniami osobowości,
- sprawcy wykazują skłonność do lekceważenia norm moralnych oraz silne poczucie bezkarności, tak więc mogą dokonywać w przyszłości podobnego rodzaju czynów.
– czytamy w informacji dot. zakończenia śledztwa w sprawie Jolanty Brzeskiej na stronie Prokuratury Okręgowej w Warszawie
Ignorancja prokuratury
Dlaczego sprawcy brutalnego morderstwa nie zostali osądzeni? Hipotez jest sporo, wiele wskazuje jednak na to, że przez pierwsze miesiące prokuratura była niemal przekonana o tym, że Brzeska popełniła samobójstwo. Udział osób trzecich zaczęto brać pod uwagę dopiero latem 2011 roku. Prokuratura zatem bezpowrotnie straciła pierwsze kilka miesięcy śledztwa. Być może, gdyby nie pochopnie postawiona przez prokuraturę teza, dziś wiedzielibyśmy kto dokonał tak okrutnego mordu na starszej kobiecie.
Polityczne wojenki na grobie Brzeskiej
Brzeska stała się przedmiotem sporu politycznego, szczególnie w lokalnej warszawskiej polityce. Strona PiS, w osobie Jarosława Kaczyńskiego, odpowiedzialnością za aferę reprywatyzacyjną obarczyła Hannę Gronkiewicz-Waltz, z kolei ta uważała, że to Lech Kaczyński rozdawał kamienice swoim kolegom. Ani PiS, ani PO nie są bez winy w tej sprawie. Rzeczywiście, kamienica Brzeskiej w ręce Mossakowskiego została przyznana przez Mirosława Kochalskiego, wiceprezydenta miasta stołecznego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, jednak Gronkiewicz-Waltz sama przyznała, że w ratuszu działała grupa przestępcza. Z jednej strony panią prezydent można pochwalić za szczerość, z drugiej sama wydała świadectwo o swoich rządach w Warszawie. Oddanie wpływów na politykę miasta przestępcom, trzymanie na stanowiskach urzędników stawiających interesy kamieniczników ponad mieszkańców miasta jest najzwyczajniej w świecie pogwałceniem prawa, splunięciem w twarz mieszkańcom Warszawy.
Śmierci nie wyjaśniono do dziś…
Śmierć Jolanty Brzeskiej jest klęską polskiej sceny politycznej i wymiaru sprawiedliwości. Używanie stwierdzenia „mają krew na rękach” brzmi może za bardzo jak nasycony negatywnymi emocjami slogan, jednak w kontekście śmierci starszej kobiety walczącej o dach nad głową dla siebie i innych Warszawiaków i Warszawianek trudno powiedzieć coś innego. W Polsce, w dwudziestym pierwszym wieku dokonano tak przerażającego mordu, chociaż sama zbrodnia wyglądała bardziej jak wyjęta z gangsterskiego filmu, takiego z poprzedniego stulecia. Ludzie, którzy zlecili podpalenie Brzeskiej, ludzie, którzy bezpośrednio podpalili Brzeską, nie odpowiedzieli za okrutne morderstwo na starszej kobiecie. Nie wiemy kim są, dlaczego to zrobili. Możemy jedynie się domyślać, rzucać oskarżeniami. Od śmierci, bez wątpienia wybitnej działaczki społecznej, minęło już dwanaście lat. Sędziowie, którzy grali na korzyść Mossakowskiego, politycy, którzy oddawali kamienice w ręce przestępców, wszyscy Ci, którzy pozwalali działać przestępcom w Ratuszu, odwrócili się od wszelkich praw, zasad i tych stanowionych i tych moralnych. Warszawa na aferze straciła miliardy, dobrostan własnych obywateli i własną twarz. Dziś trudno już uwierzyć w wymierzenie sprawiedliwości wobec morderców Brzeskiej. Możemy mieć jedynie nadzieję, że nikt nigdy nie dopuści przestępców do budowania bliskiej, szkodliwej relacji z urzędnikami. Że pieniądze publiczne, z naszych kieszeni, nie trafią na konta przestępców. I że najgorsze, mamy już za sobą.
Bohaterka
Jolanta Brzeska dzisiaj powinna być wzorem dla działaczy społecznych. W końcu była to kobieta stojąca po stronie słabszych, będąca blisko zwykłych ludzi, samodoskonaląca swoją wiedzę, nieustępliwie walcząca o sprawiedliwość społeczną, a taki powinien być obraz społecznego działacza czy działaczki. Nigdy nie zapomnijmy o śmierci Jolanty Brzeskiej.
Fot. nagłówka: Wikimedia Commons
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.