Źródło: Piotr Bieniecki, fototeo.pl.
„BYŁY PRZECIEŻ KIEDYŚ PIĘKNE DNI,
GIEREK, JARUZELSKI ORAZ MY!
TO BYŁY SOBIE PIĘKNE CZASY TAKIE,
TO NAWET WTEDY PAPIEŻ BYŁ POLAKIEM!
ROZMONTOWALIŚMY RAZEM KOMUNĘ!
LECZ PO CO, JA DO DZISIAJ NIE ROZUMIEM…”
„To nie może być tak, że artyści chwalą zbrodniczy reżim komunistyczny, a my to tolerujemy” – mówi nam rzecznik Partii – „Wyraźnie słyszymy w tekście pozytywne odwołania do PRL-u, dlatego postanowiliśmy ustawowo ograniczyć publiczne odtwarzanie i granie opisywanego utworu, czy to na żywo, czy w środkach masowego przekazu. Dekomunizacja dotyczy wszystkich. Były służby, były sądy, artystów też to dotyczy” – przekonuje. I faktycznie, Amnezja zespołu Kult ostała się jedynie na starych płytach i kasetach, ukrytych głęboko w piwnicach garstki buntowników, którym grożą ogromne kary finansowe za nielegalne posiadanie (czerwiec 2021).
„ZNOWU PORANNE POCIĄGI,
JA STOJĘ I PATRZĘ NA MUNDUROWE DZIWOLĄGI.
CZY BYŁEŚ KIEDYŚ W KUTNIE NA DWORCU W NOCY?
JEST TAK BRUDNO I BRZYDKO, ŻE PĘKAJĄ OCZY…
POLSKA,
MIESZKAM W POLSCE”
„To nie może być tak, że ktoś obraża nasz kraj, naszą ojczyznę, za którą nasi dziadkowie oddawali życie, że tak ją obraża” – przekonuje wiceminister kultury – „Właśnie przygotowujemy projekt ustawy proponującej częściowe wstrzymanie popularyzacji tej piosenki pana Staszewskiego, która jest po prostu szkodliwa. Celem sztuki nie jest obrażanie narodu polskiego, naszych przodków i ich dokonań, sianie niechęci do służb mundurowych et cetera. Pan Staszewski jest rozpoznawany na całym świecie, w naszych Poloniach, niech więc nie buduje fałszywego wizerunku swojej ojczyzny. A poza tym Kutno to przepiękne miasto. Burmistrz Kutna, mój dobry znajomy, serdecznie zaprasza” – zachęca. I faktycznie, Polska Kultu została wycofana z obiegu, uznana za sztukę obelżywą, ponieważ zakłamuje stan faktyczny. „Polska taka nie jest! Kutno takie nie jest” – dorzuca wiceminister, wychodząc ze studia z szerokim uśmiechem (luty 2022).
A co na to wszystko sam zainteresowany? „Hej, czy nie wiecie? Nie macie władzy na świecie!” – grzmi w cholerycznym szale, wygrażając palcem z klatki na sali sądowej – „Ja nie zabijam ani ja nie kradnę!”. Ciążą na panu inne poważne zarzuty, panie Staszewski. „To nie jest kraj dla starszych ludzi. To nie ten kraj, to nie mój raj” – bluźni artysta, tym samym tracąc ostatnią nadzieję na wolność. „Nienawidzę was z obu stron, psie syny! I nie wiem, czy jestem w stanie was obrazić…” – wykrzykuje – „…bardziej, niż sami się obrażacie! Chcecie mnie wieszać, to mnie powieście!”.
Po zakończonym procesie Naczelny Dziennikarz Polski (J.K.), wychodząc z budynku sądu w Warszawie i nie kryjąc zadowolenia z wyroku, podśpiewuje cicho pod nosem: „Maszerujmy ramię w ramię ku słońcu świata nowego, zbudujemy nowy most imienia przewodniczącego” (wrzesień 2023).
Kazik, a właściwie Kazimierz Staszewski, to fenomen. Wokalista, tekściarz, niekiedy aktor (polecam „Sarnie Żniwo”), ale przede wszystkim trzeźwy komentator sytuacji polityczno-społecznej. To krytyczny publicysta, którego opinie unoszą się na punkowo-rockowo-jazzowych melodiach, a przy tym nie wywołują politowania. Kazik bowiem nie jawi się jako kolejny stronniczy artysta-trybun ludu, który pomylił profesje, ale jako zwykły, szary człowiek z ulicy, narzekający na naszą polską rzeczywistość. A narzeka odważnie – na prawą i lewą stronę, a przy tym robi to pięknie. Oberwało się więc wielu, w tym: Wałęsie („Wałęsa, dawaj moje sto milionów”), Oleksemu („Łysy jedzie do Moskwy”), Kwaśniewskiemu („12 groszy”), Tuskowi czy Kaczyńskiemu („Odejdę”). Nie skupia się zresztą wyłącznie na politykach – śpiewa o wadach instytucji Kościoła i podziałach społecznych, o zwykłej obłudzie i kłamstwie, a nawet o patriotyzmie i miłości. Przez 40 lat swej muzycznej kariery Kazik poruszył zatem niezliczoną liczbę problemów natury społecznej i politycznej, zyskując status legendy polskiej sceny muzycznej, a przy tym nie stając się mainstreamowym wykonawcą POP-u. Kazik to fenomen.
Cóżże takiego mógł więc uczynić poczciwy, blisko 60-letni artysta, który w swoim życiu skomentował taki ogrom aspektów otaczającej nas rzeczywistości, że praktycznie nikogo nie oszczędził? Skąd nagle taka burza po jakiejś jednej piosence? Czymże jest ta „afera Kazikowa”, do licha ciężkiego? Pytania się mnożą, a ludzie jednak swoje wiedzą: Kazik nadepnął na odcisk, którego nie powinien nawet dotykać. Czy to jednak poprawna konkluzja?
„Twój ból jest lepszy niż mój” to najnowszy utwór Kazika, który ukazał się w serwisie YouTube dokładnie 8 maja. W sposób oczywisty nawiązuje do Jarosława Kaczyńskiego i jego wizyty na Cmentarzu Powązkowskim w momencie, kiedy nekropolia była oficjalnie zamknięta dla odwiedzających z powodu panującej pandemii. Swój żal na taki obrót spraw wyraziła wówczas m.in. Barbara Nowacka, która nie mogła postawić znicza na grobie matki. Sytuację szeroko komentowano w mediach, Kaczyńskiemu zarzucono nadużywanie władzy i stawianie się ponad resztą obywateli, gdyż oficjalnie nie sprawuje on żadnej ważnej funkcji państwowej, która mogłaby go usprawiedliwiać. Obruszył się także Staszewski, po czym stworzył piosenkę, która 15 maja miała wygrać notowanie Listy Przebojów Trójki – kultowego, polskiego radia publicznego. „Miała”, bowiem listę w niejasnych okolicznościach usunięto, zaś głosowanie (w którym biorą udział słuchacze) zostało anulowane. Jednocześnie władze radia oskarżyły prowadzącego audycji, Marka Niedźwieckiego, o manipulację przy ustalaniu notowania. Ten, na znak protestu, zdecydował się odejść z Trójki po 35 latach pracy (z krótką przerwą). Wydarzenie to rozgrzało polskie mass media do czerwoności – oburzyli się liberalni komentatorzy, artyści, a nawet sportowcy. Pod adresem władzy padały oskarżenia o stosowanie peerelowskiej cenzury, dławienie wolności słowa i upokarzanie polskich mediów publicznych. A za wszystkim stał właśnie Kazik.
„Miło, że Kazik zmienił swoje sympatie polityczne” – pisał na facebookowym fanpage’u Bartosz Waglewski. „Kazik do tej pory znany był jako wielbiciel PiS-u” – stwierdził w rozmowie z „Wyborczą” Krzysztof Skiba. Mirosław Pęczak natomiast przed dwoma laty opublikował na łamach Polityki artykuł pt. „Dlaczego Kazik woli Kaczyńskiego?”, w którym pisał: „Cóż, tak już jest w Polsce, że z wyrażaną publicznie postawą polityczną rockmanów mamy kłopot”.
Łączeniom Staszewskiego z partią rządzącą nie ma końca – nasuwa się zatem pytanie: skąd ta dobra nagła zmiana? Otóż spieszę z wyjaśnieniem: po pierwsze, przypisywanie Kazikowi miłości do PiS-u jest jedynie wyolbrzymieniem nadgorliwców, którzy do obecnych rządzących czują nieopisany wstręt; każdy zatem, kto nie jest demonstracyjnie przeciw władzy, jest jej miłośnikiem.
W 2018 r., w wywiadzie dla stacji RMF FM, muzyk powiedział: „Nie mogę się zdecydowanie opowiedzieć po tej czy po innej stronie, bo ja bym chciał, żeby jakakolwiek władza w jak najmniejszym stopniu przeszkadzała mi w życiu. Obecna władza nie przeszkadza bardziej, niż poprzednia”. Dla lewej strony wystarczy to za dowód, iż Staszewski kocha ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma znaczenia, że wokalista Kultu jest silnie antyklerykalny, zaś swoje konserwatywne poglądy wykształcił na długo przed powstaniem PiS-u. Kazik kocha obecną władzę, koniec dyskusji…
Po drugie, muzyk udowodnił po raz kolejny, iż jest sobą, bowiem zwykł śpiewać o tym, co go irytuje. Nie nastąpiła zatem żadna gwałtowna zmiana w światopoglądzie rockmana, który nigdy nie dał się uciszyć. Być może nie odczuł większej różnicy po zmianie rządów, a być może zwyczajnie zbierał materiał – na pewno zaś wkrótce wyda kolejną płytę. Z pewnością też opiniotwórcy, jak Jacek Karnowski, nie powinni sugerować, co Staszewski ma tworzyć. Kazik był, jest i będzie sobą. Kazik to fenomen.
Władze Polskiego Radia popełniły wielki błąd, usuwając jego nowy singiel ze szczytu listy przebojów. Fatalnego wrażenia nie da się już zatrzeć, a tym bardziej odkleić łatki cenzora. Z Trójki odeszli wybitni dziennikarze, kojarzeni ze stacją od dziesiątek lat, kolejni zaś mogą się zwolnić lada chwila. W niedzielę [artykuł był pisany w trakcie afery z Trójką – przyp. red.] pracownicy radia zorganizowali milczący protest, część artystów ogłosiła bojkot stacji, natomiast media nieustannie huczą od plotek i tzw. wyciągania brudów (np. redaktor Niedźwiecki jako współpracownik SB oraz łapówkarz).
Program Trzeci Polskiego Radia stracił resztki swojej wiarygodności, której nie przywrócą jałowe tłumaczenia dyrekcji o sfałszowaniu listy. Reakcja władz Trójki była zatem zupełnie bezmyślna i krótkowzroczna, zapewne podyktowana emocjami oraz – być może – naciskami politycznymi. Należy z dużą dozą pewności przyznać, iż identyczna sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby domniemana manipulacja dotyczyła utworu o charakterze niepolitycznym.
Jarosław Kaczyński stał się w polskim dyskursie politycznym ostatnich lat postacią niemalże mityczną – człowiekiem, który steruje rządzącą elitą, niczym marionetkami, posłusznymi na każde skinienie wodza. Mimo bycia zaledwie posłem, przypisuje się mu powszechnie wszechwładzę, a niekiedy – w skrajnych przypadkach – nawet nieomylność. Zatem usunięcie listy utworów, na której bryluje utwór godzący w imię Kaczyńskiego, musi być odczytane powszechnie jako celowe uciszanie artystów i pozbywanie się sztuki niewygodnej dla rządu. Z mediów publicznych popłynął wyraźny przekaz: „Pana Prezesa nie powinno się obrażać”, czym usilnie podtrzymany został obraz Kaczyńskiego jako wszechmocnego wodza (co samo w sobie jest szkodliwe dla władzy). Media te zgadzają się też podświadomie ze słowami piosenki Kazika, które sytuują Kaczyńskiego ponad prawem. Zareagowali więc wszyscy, którym z prezesem partii rządzącej nie po drodze, wypominając jej komunistyczne metody walki z wolnością słowa, a także ci, którzy zwyczajnie poczuli niesmak („Wirus atakuje płuca, a nie zdrowy rozsądek”). A ten, jakby nie było, pozostanie na długo.
„Po co wam wolność? Macie przecież filmy fantastyczne” – zdaje się mówić szefostwo mediów publicznych. – „Po co wam wolność? Macie przecież do pracy autobusy”. Taka narracja, choć niezamierzona, wylewa się z fundowanych przez obywateli programów TVP Info. I wylewać się będzie, nawet jeżeli za zmianą pozycji Kazikowej piosenki nie stały jedynie względy ideologiczne. Anulowanie Listy Przebojów tylko przelało czarę goryczy spowodowaną serią niefortunnych, bardzo niepopularnych decyzji władz, które wpłynęły na obecny kształt Polskiego Radia oraz Telewizji Polskiej. „Kazik wygrał listę uczciwie z ogromną przewagą” – pisze do dyrektora Trójki zawieszony Bartosz Gil, jednocześnie ujawniając treść SMS-a, w którym dyrektor muzyczny naciska na wycofanie piosenki Kazika z anteny. Tak też się stało.
Przypominajmy władzy, że nie ma monopolu na prawdę. Przypominajmy władzy, że prawo obowiązuje wszystkich. Przypominajmy o dawnych obietnicach, o naszych oczekiwaniach, o naszych potrzebach i zawodach. Przypominajmy, że zakazy działają też w drugą stronę, że cenimy sobie wolność i za wolnością jesteśmy. W gruncie rzeczy, przypominajmy o sobie.
Do teraz Twój ból jest lepszy niż mój obejrzano w serwisie YouTube ponad osiem milionów razy. W zaledwie 10 dni piosenka zyskała dwukrotnie więcej wyświetleń, aniżeli legendarna Arahja. Kazika poznają ludzie, którzy nie mieli okazji go usłyszeć w mainstreamowych rozgłośniach, a także ci omijający alternatywny rock szerokim łukiem. Staszewskiemu i jego wytwórni zafundowano więc niezwykle spektakularną promocję nowej płyty, ,,afera Kazikowa’’ zaś okazała się dla niektórych poważną lekcją pokory. Życzę zatem Kazikowi, a także i nam wszystkim, by w udzielaniu lekcji się nie zatrzymywał. Kazik to fenomen.
Mateusz Wojtowicz
Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce
O autorze
Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.