Obecna uczennica technikum informatycznego, przyszła programistka, a w czasie wolnym hafciarka, czyli w skrócie Kaja Mróz. Jak sama mówi, zainteresowała się rękodziełem, szukając sposobu na „zrobienie czegoś z rękami”. Tak dotarła do haftu, w którym wyraża swoje wewnętrzne „ja”.
(Julia Biernacka – J.B.) Jak zaczęła się Twoja przygoda z haftem? Kiedy się tym zainteresowałaś?
(Kaja Mróz – K.M.) To było jakoś w 2019 roku. Łapałam się w bardzo dużej ilości robótek ręcznych, bo nie nie umiem, chociażby tak po prostu oglądać serialu. Zawsze musiałam coś zrobić z rękami. Czy to origami, czasami bransoletki czy makramy? Potem zobaczyłam, że pewne osoby, które sięgają po makramę, sięgają też po haft. Stwierdziłam, że sama spróbuję. Wyciągnęłam stare muliny po mojej prababci, kupiłam moje pierwsze tamborki, nie były one najlepszej jakości, ale tak zaczęłam robić moje pierwsze prace. Powoli przeszłam z makramy do haftu, bo czułam, że mam w tym większe pole do wyrażenia tego, co chcę przekazać.
(J.B.) Widzę, że próbowałaś też innych rodzajów sztuki. Chociaż nie dziwię się, że zostałaś przy hafcie, który jest przepiękny. A skąd czerpiesz inspiracje do swoich prac? Patrząc na nie, dostrzegamy ogromną różnorodność.
(K.M.) Zazwyczaj robię to, co wpadnie mi do głowy. Teraz w moich mediach społecznościowych trochę zalegam z nowymi zdjęciami. Jednak staram się zestawiać różne techniki i haftować łącząc różne formy. Przy tym dodaję do samego haftu również inne materiały czy techniki. Patrzę jakie połączenia pasowałyby mi. Czasami mam tak, że wybieram kilka materiałów, które mi się podobają, a potem dopasowuję z początkową koncepcją. Zazwyczaj działam całkiem spontanicznie i nie mam jakiś konkretnych inspiracji, po prostu czerpię z tego, co mnie otacza, a tak się składa, że najczęściej wychodzą mi motywy zaczerpnięte z natury, chociaż przechodzę też powoli do większej abstrakcji.
(J.B.) Jak wygląda proces twórczy przy haftowaniu? Od czego zaczynasz i jak to przebiega krok po kroku, żeby od pustego kawałka materiału przejść do małego dzieła sztuki?
(K.M.) Najpierw zaczynam od prostego pomysłu, który przyjdzie do głowy, na przykład patrzę na słońce i przypominam sobie, że kiedyś miałam zabawkę z uśmiechniętym słońcem. Wtedy mogę zmodyfikować wspomnienie tak, żeby wpasowało się bardziej w moje poczucie estetyki. Potem trzeba to narysować, najczęściej robię na tablecie graficznym. Jest to wstępny zarys i szkic tego, co ma się znaleźć na hafcie. Biorę flizelinę rozpuszczalną w wodzie, czyli cienką, przezroczystą siateczkę i na niej odrysowuję sobie z komputera ustawionego na maksymalną jasność przygotowany wzór. Następnie biorę tamborek, czyli obręcz trzymającą płótno i nakładam na niego materiał. Tutaj ważne jest, aby dobrze to wszystko napiąć, żeby nie było żadnych fałdek, bo przez to haft może się źle układać na koniec. Potem naklejam flizelinę ze wzorem na klej rozpuszczalny w wodzie, co jest chyba najprostszym rozwiązaniem dostępnym na polskim rynku. Następnie zaczynam haftowanie i tutaj jest burza pomysłów. Chciałabym czasami zrobić milion rzeczy na raz i muszę wybierać. Na przykład te trzy pomysły mi się podobają, ale wszystkiego nie zmieszczę, więc coś zawsze trzeba odrzucić. Z gotowego haftu trzeba zmyć siateczkę, jeżeli chodzi o prace do powieszenia na ścianie, to zazwyczaj piorę je ręcznie, a potem znowu wkładam w tamborek. Natomiast kiedy mam do czynienia z koszulką to po prostu piorę ją w pralce, żeby wszystko się porządnie oczyściło.
(J.B.) Brzmi to tak niewinnie, ale jakbym to miała sama zrobić, to z pewnością nie okazałoby się to takie proste. Ile czasu zajmuje taki proces od powstania pomysłu w twojej głowie, aż do ukończenia go fizycznie?
(K.M.) Tu jest właśnie największy problem, bo jest to bardzo czasochłonne, dlatego czasami nie dokańczam swoich prac – w międzyczasie przestają mi się podobać. Przy prostszych i mniejszych wzorach schodzi mi się zazwyczaj około 20 godzin. Przy trudniejszych, większych, czasem dochodzi nawet do 40 godzin i więcej. Najwięcej chyba spędziłam 53 godziny, ale w tym momencie nie pamiętam, przy której pracy. Zazwyczaj jest to tak na spokojnie kilkanaście godzin.
(J.B.) Wspominałaś już, że zdarza Ci się haftować na koszulkach. Widziałam też Twój haft na plecaku kanken. Jak wygląda haftowanie na przedmiotach codziennego użytku?
(K.M.) W przypadku koszulki po lewej stronie musi być inny rodzaj flizeliny, który sprawia, że haft jest bardziej wytrzymały, żadne nitki nie latają luźno. Na taką koszulkę trzeba podczas pracy założyć tamborek, żeby cały materiał był napięty i haft wyszedł dobrze. W przypadku kankena materiał był na tyle sztywny, że mogłam haftować bez tamborka, w sumie nawet nie bardzo wiem, jak można byłoby go tam umieścić. O wiele rzadziej wykonuję hafty na koszulkach, bo jest to dla mnie po prostu o wiele trudniejsze i niezbyt wygodne. Tego materiału jest o wiele więcej, przez co nie mam pełnego zakresu ruchu i po prostu czuję w trakcie takiej pracy ograniczenie.
(J.B.) Masz swoją ulubioną tematykę? Jakieś konkretne wzory, które lubisz powielać?
(K.M.) Haftuję wszystko, co mi wpadnie do głowy, ale jakoś tak wychodzi, że najczęściej wychodzą mi kwiaty, zwierzęta i inne rzeczy, które widzę na zewnątrz. Lubię też bardzo tematykę polonistyczną, jeśli można tak to nazwać. Doceniam słowa, a zwłaszcza archaizmy i często je umieszczam w moich pracach. Teraz na Festiwalu Kultura Nieponura będę wystawiać dwa takie hafty. Jeden zawiera słowo „feblik” oznaczające „słabość do kogoś”, a drugi praktycznie taki sam słowo „arbuz”, które z tego, co wyczytałam, w staropolszczyźnie znaczyło „odrzucać kogoś”. Także mam taki zestaw dwóch, z „feblikiem” i z „arbuzem”. Bardzo mnie takie słowa fascynują. Jednym z moich ulubionych jest też „szelest”, ponieważ poprzez zbitkę tych liter słychać właśnie ten szeleszczący dźwięk podczas wymawiania.
(J.B.) Kwestia archaizmów jest niezwykle ciekawa i na dodatek te napisy wyglądają przecudownie na twoich pracach. Zmieniając trochę temat, chciałabym zapytać, co Tobie daje haftowanie?
(K.M.) Tak jak już wspominałam, zawsze czułam potrzebę zrobienia czegoś z rękami. Nie umiem tak po prostu oglądać serialu, czy słuchać audiobooka. Aby cokolwiek obejrzeć, czy posłuchać, biorę tamborek i haftuję, wtedy rzeczywiście jestem się w stanie skupić. Potem mogę sobie powiesić moje prace na ścianie, bo bardzo lubię dekorować swoją przestrzeń. Natomiast jeżeli kogoś darzę sympatią, to robię mu dedykowany haft jako, na przykład prezent urodzinowy, dzięki któremu jestem w stanie pokazać, jak bardzo tego kogoś doceniam.
(J.B.) Z pewnością każdy powinien poczuć się wyróżniony, dostając własnoręcznie zrobiony prezent. Wybiegnijmy teraz może trochę w przyszłość. Na co dzień uczysz się w technikum informatycznym. Jest to na pierwszy rzut oka niezbyt związane ze sztuką, którą tworzysz w wolnym czasie. Jak wyglądają Twoje plany na dorosłe życie? Chcesz pójść w branżę IT, sztukę, czy może połączyć obie dziedziny?
(K.M.) Uczę się obecnie na kierunku technika informatyka, ponieważ się tym interesuję i planuję w przyszłości zostać programistką. Uważam, że informatyka także jest twórcza, chociażby pisanie programów to też jest swego rodzaju proces twórczy, możemy napisać coś, co ułatwia nam codzienne życie i jest po prostu ładne. Na chwilę obecną chciałabym się nią zajmować w przyszłości. Obecnie zarówno IT, jak i haft są moimi pasjami. Wydaje mi się, że w branży IT dużo łatwiej będzie mi się utrzymać. Zostając przy rękodziele, mogłoby być ciężko finansowo, bo artyści nie mają aktualnie zbyt ciekawej sytuacji, jeśli chodzi o zarobki. Jednak na 100% będę chciała hafciarstwo wpleść jakoś w swoje dorosłe życie i coś w tym kierunku robić.
(J.B.) W takim razie trzymam kciuki, aby udało Ci się zrealizować wszystkie plany i cele. Wracając jeszcze do samego haftu, jakie umiejętności trzeba mieć, żeby w ogóle zacząć haftować?
(K.M.) Moim zdaniem haft nie jest trudnym zajęciem. Nawet jak patrzę na grupy hafciarskie, czy to polskie, czy zagraniczne, dużo osób publikuje swoje pierwsze prace, które czasami wyglądają, jakby haftowali od dobrych kilku miesięcy. Są moim zdaniem dwa podstawowe wymagania, jeżeli chodzi o hafciarstwo. Przede wszystkim trzeba mieć jakiekolwiek zdolności manualne, żeby być w ogóle w stanie, zabrać się do tego. Kolejną rzeczą jest cierpliwość, no bo jak mówiłam, to nie jest krótki proces. Ja nie jestem akurat szybką hafciarką, ale mimo wszystko zazwyczaj każdemu potrzeba tych kilkunastu godzin, aby ukończyć jedną pracę.
Z jednej strony mogłoby się wydawać, że potrzebna jest też kreatywność, jednak bez niej też można sobie bez problemu poradzić. W internecie jest obecnie bardzo dużo dostępnych wzorów, z których osoby początkujące mogą korzystać. Wiadomo, nie są to wtedy prace przeznaczone na sprzedaż, czy jakikolwiek zarobek. Jeżeli chce się też pokazywać prace w social mediach to lepiej mieć kilka własnych wzorów, żeby czymś się wyróżnić i pokazać ludziom coś nowego. Jest też taka francuska firma produkująca muliny i inne akcesoria, która na swojej stronie również ma całą bibliotekę ze wzorami do powszechnego użytku, bez problemu można znaleźć, co nam się akurat podoba. Także najważniejsze są zdolności manualne i cierpliwość.
(J.B.) Moje ostatnie pytanie jest związane z osobami, które dopiero chciałyby zacząć swoją przygodę z haftowaniem. Jaką radę dałabyś tym, którzy jeszcze nie do końca wiedzą, z czym to się je, ale chcą próbować?
(K.M.) Myślę, że należy zacząć od zakupu dobrego tamborka, aby na samym początku się nie zniechęcić. W sklepach można kupić takie bambusowe nawet po 4 zł, przyciągają ceną, ale niestety nie są odpowiedniej jakości, nie trzymają dobrze materiału, przez co haft wychodzi potem pomarszczony i praca jest zwyczajnie nieestetyczna. Dużo lepiej zainwestować w drewniany tamborek, który z pewnością sprawdzi się lepiej, a kosztuje zazwyczaj około 16 zł. Na początku warto też skorzystać z zasobów internetu, bo istnieją dokładnie rozpisane wzory, włącznie ze szczegółowymi instrukcjami, ale też nawet podanymi numerami kolorów muliny z danej firmy, aby dokładnie odwzorować obrazek. Dzięki temu początkujący nie będą mieli problemów z zastanowieniem się, co dalej trzeba zrobić.
O autorze
Studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim, aktywistka, entuzjastka sportu, książek i dobrej herbaty. Całe życie spędza w podróżach – tych mniejszych i większych.