Afera Watergate to największy skandal polityczny w historii Stanów Zjednoczonych. Jego efektem była druga w historii Stanów Zjednoczonych procedura impeachmentu wobec głowy państwa, zaraz po procesie odwołania z urzędu Andrew Johnsona w 1868 roku oraz pierwsza w dziejach USA rezygnacja prezydenta z urzędu.
Nazwa afery, jak i jej początek pochodzą od kompleksu Watergate w Waszyngtonie. To właśnie tam mieścił się sztab wyborczy Partii Demokratycznej, czyli przeciwników wówczas rządzącego Richarda Nixona z Partii Republikańskiej. Zaczęło się od blamażu grupy, która nazywana była „hydraulikami”; wpadli podczas wymiany podsłuchów właśnie w waszyngtońskim kompleksie Watergate. Szybko na jaw wyszło, że jeden z „hydraulików” — James McCord — jest członkiem założonego przez Nixona w celu wyboru na drugą kadencję Komitetu Reelekcji Prezydenta.
Tworzyło to swego rodzaju podejrzenie, że administracja urzędującej głowy państwa jest zamieszana w całą aferę, a być może kierowała całą akcją.
Śledztwo w sprawie włamań prowadzone przez agentów Federalnego Biura Śledczego (FBI) doprowadziło do odkrycia, że prowadzący kampanię wyborczą Nixona John N. Mitchell był szefem tajnego komitetu, zbierającego informacje o kontrkandydatach. Mitchell był również twórcą specjalnego funduszu, w którym zbierano pieniądze na finansowanie różnych nieczystych zagrań politycznych, w tym podsłuchów czy fałszowania podpisów.
Źródło: Wikimedia.
W atmosferze rosnącego skandalu niepowtarzalna wygrana
Demokratyczny senator z Południowej Dakoty, George McGovern, oskarżył administrację Nixona o likwidowanie dowodów podsłuchiwania, a prokuratora generalnego Richarda Kleindiensta o utrudnianie śledztwa i celowe przedłużanie dochodzenia. Mimo tej sytuacji, która zapewne spędziła sen z powiek Nixonowi i jego współpracownikom, został wybrany ponownie na urząd prezydenta z przygniatającą przewagą — przegrał tylko w Massachusetts oraz w stołecznym District Columbia. Był to prawdziwy wyborczy sukces, jaki mało komu udało się w USA osiągnąć — Nixon, jako republikanin wygrał np. w typowo demokratycznym stanie Nowy Jork.
Druga kadencja rozpoczęła się dla niego fatalnie — 10 dni po zaprzysiężeniu, sąd skazał i zasądził natychmiastowe osadzenie w więzieniu „hydraulików”, w tym bliskiego prezydentowi Jamesa McCorda (sędzia nie dopuścił nawet możliwości zapłacenia kaucji).
Narastał skandal polityczny wokół administracji prezydenta, wywołany przez słowa zwolnionego przez Nixona doradcy Johna Deena, który wyznał, że mówił prezydentowi o pieniądzach Białego Domu, przekazywanych niektórym politykom celem ich uciszenia. Efektami tych słów były dymisje wysoko postawionych urzędników oraz samego Richarda Kleindiensta, prokuratora generalnego. Po rezygnacji tych osób prezydent wygłosił oświadczenie — jak mówił, jego ludzie są uczciwi i nie może być co do tego wątpliwości, więc przyjął wszystkie rezygnacje.
Ten dzień Nixon zapamiętał do końca życia
Wiele wątków oraz niejasności w sprawie udziału prezydenta Nixona, czy też jego administracji w wydarzeniach z kompleksu Watergate i pokrewnych zdarzeń, spowodowało zainteresowanie amerykańskiego Kongresu. Senat powołał specjalną komisję, która miała zbadać zakulisowe rozgrywki podczas kampanii wyborczej 1972 roku. Przesłuchania odbywające się między 17 maja, a 7 sierpnia 1973 roku były transmitowane przez ogólnokrajowe telewizje — ocenia się, że 85% Amerykanów przynajmniej raz oglądała wydarzenia z Kapitolu.
Jak później się okazało, przesłuchania były dla sprawy kluczowe — ujawniły szereg wykroczeń i przestępstw, których dopuścili się urzędnicy administracji prezydenta Nixona. Punktem zwrotnym w aferze Watergate był dzień 13 lipca 1973, kiedy na jaw wyszło, że w gabinecie prezydenta jest umieszczony system nagrywający rozmowy. Natychmiast było jasne to, jak istotny wpływ dla odkrycia powiązań lub ich braku miałoby ujawnienie nagrań.
Taśmy z Białego Domu
Ujawnienia nagrań domagali się w zasadzie wszyscy senatorowie, czynił to również prokurator specjalny Archibald Cox. Prezydent Nixon zdymisjonował tego człowieka, ponieważ nie zaprzestał on naciskania na republikanina, by ujawnił nagrania. Nie upublicznił zarejestrowanych rozmów, tłumacząc się np. specjalnymi uprawnieniami prezydenta, czy też prywatnością.
Fakt nieudostępnienia nagrań powodował coraz większą kompromitację prezydenta. Z czasem jednak ujawniał — najpierw w formie pisemnych sprawozdań (oczywiście bez rozmów o podsłuchach i innych nielegalnych metodach walki wyborczej), później częściowo również nagrania. Najbardziej żenującą chwilą była ta, w której okazało się, że administracja prezydenta Nixona z kluczowej taśmy usunęła 18 minut — Biały Dom tłumaczył to błędem sekretarki.
Jak łatwo można się domyślić, udostępnianie co jakiś czas części nagrań, podwyższyło temperaturę debaty publicznej. Sytuacja z usunięciem części taśm była wręcz skandaliczna i wydawało się jasne, że Nixon i jego ludzie całą sprawą kierują.
Ostatnie miesiące
Od początku 1974 roku Izba Reprezentantów wszczęła procedurę impeachmentu wobec Nixona. Kluczowe dla dalszego obrotu spraw było orzeczenie Sądu Najwyższego, zgodnie z którym prezydent Richard Nixon musiał bezwzględnie upublicznić całe nagranie — od tego momentu nie było już odwrotu, a sam republikanin na pewno zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego 9 sierpnia sam podał się do dymisji, a prezydenta ostatecznie nie postawiono w stan oskarżenia.
Rola dziennikarzy
Jedną z głównych ról w procesie ukazywania powiązań administracji Nixona z „hydraulikami”, a także innych nieczystych zagrywek ze strony ludzi prezydenta odegrali dziennikarze „The Washington Post” — Bob Woodward i Carl Bernstein. To oni byli tymi ludźmi, dzięki którym zainteresowanie sprawą po wygranych wyborach prezydenckich przez Nixona w 1972 nie zanikło. Mieli oni również swojego informatora, którego tożsamość nie była znana opinii publicznej aż do 2005 roku, gdy wiceszef FBI z tamtego okresu Mark Felt przyznał się, że to on dostarczał informacji dziennikarzom, nie mogąc zdzierżyć prób tuszowania prawdy ze strony administracji prezydenta; jego pseudonimem było „Deep Throat”, czyli głębokie gardło.
Zgodnie z amerykańskim systemem wybierany razem z Nixonem wiceprezydent Gerard Ford miał dokończyć kadencję (jak się później okazało, sam został wybrany prezydentem). Tak też się stało — 9 sierpnia 1974 ślubowanie złożył Ford, który niecały miesiąc później, 8 września udzielił Nixonowi bezwarunkowej amnestii.
Cała afera Watergate była dla narodu amerykańskiego wstrząsem, który na długie lata obniżył zaufanie do polityków. Od teraz przejrzystość administracji była dla Amerykanów czymś naprawdę bardzo ważnym.
Andrzej Mandryka
Artykuł został opublikowany w czwartym numerze czasopisma. Przeczytaj całe wydanie, klikając tutaj!
O autorze
Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.