Wszyscy znamy przynajmniej kilka osób, które nie sięgnęłyby po tomik wierszy nawet, gdyby miało się im za to zapłacić. Można wręcz powiedzieć, że nienawiść do poezji łączy nas jako Polaków! Faktycznie, odsetek czytelnictwa w Polsce jest wyjątkowo niski – po choćby jedną książkę rocznie sięga tylko ok. 40% z nas. Choć te statystyki powoli się poprawiają, zdecydowanie nie jest tak w kwestii utworów poetyckich.
Poezja tak naprawdę nie ma żadnego rynku zbytu – współczesne nakłady tomików często nie przekraczają 500. kopii. Z tej przyczyny praca poety jest dziś kompletnie nieopłacalna i nigdy nie może być jedynym etatem. Prowadzi to często do braku czasu, demobilizacji i poczucia bezsensu, co znacząco hamuje rozwój polskich autorów. Jak można temu wszystkiemu zaradzić? Czemu prawie nikt nie czyta dziś wierszy?
A najgorsza ze wszystkich jest poezja,
nikt jej nie lubi, a czytanie wierszy
to prawdziwy koszmar i nie wiesz nigdy,
co właściwie poeta miał na myśli.Tomasz Różycki, Żadnych wierszyków [w:] Ręka pszczelarza.
Co poeta miał na myśli?
Każdy z nas ma takie wspomnienie – szkolna sala, toporny podręcznik od polskiego i to dręczące nas ciągle pytanie: Co poeta miał na myśli? Szkoły przedstawiają nam wiersze jako świętą prawdę, którą należy odczytać i zaakceptować. Wpaja się nam od najmłodszych lat, że poeta jest niepodważalnym autorytetem, z którym nie można dyskutować. Nauczyciele, zamiast uczyć, dają nam gotowe odpowiedzi. Odchodzi się od nauki kształtowania własnych opinii czy wytwarzania subiektywnych interpretacji – czyli tego, co w poezji najlepsze. Nie pomaga fakt, że poznajemy głównie twórczość wielkich wieszczów, a współczesnych poetów praktycznie się pomija. Tworzy to obraz poezji jako sztuki przestarzałej, niedostępnej i po prostu niezrozumiałej. Jak Mickiewicz i Kochanowski mają trafić do młodych ludzi, którzy żyją w zupełnie innym świecie oraz otaczają się nowymi mediami?
Trzeba przyznać, że poezja sama w sobie jest medium bardzo niewspółczesnym. Wymaga od nas więcej skupienia, czasu i poszukiwań niż proza. Wiersze to nie płynne historie, w których możemy się zatopić – a coraz więcej z nas szuka w literaturze właśnie relaksu, ucieczki. Poezja zaś wymusza na nas pełną obecność i przywiązywanie wagi do najmniejszych szczegółów. Zamiast pomagać zapomnieć o naszych problemach, wiersze wzmagają refleksje nad własnym życiem i otaczającym nas światem. Nie pomagają w tym również aktualne nurty, awangardowe formy, które bywają trudne dla kogoś, kto dopiero bada poetycki grunt. Prawda jest też taka, że autorytety w tej dziedzinie często są kompletnie zamknięte na młode głosy. Zamiast docierać do szerszego grona, wolą zadowalać głównie siebie i kilku swoich kolegów. Komu to pomaga? Na pewno nie poezji.
Fot. Siora photography
Czy jesteśmy zgubieni?
Sytuacja zdecydowanie nie maluje się w kolorowych barwach. Nie znaczy to jednak, że nie ma nadziei. Autorów na świecie jest wielu i każdy z pewnością znajdzie dla siebie coś poruszającego, interesującego… lub po prostu inspirującego!
Świetnym pomysłem jest także udział w slamach poetyckich, które upowszechniają się już w większości dużych miast. Każdy może wziąć udział – przeczytać ulubiony wiersz, coś swojego lub po prostu posłuchać innych. Na takich wydarzeniach panuje świetna atmosfera, która wprost zachęca do tego, by czytać jeszcze więcej i więcej. Jeśli w twojej okolicy brakuje takich wydarzeń, o nic się nie martw! Wystarczy tylko poszukać porozglądać się w bibliotekach, przejrzeć kilka internetowych portali czy facebookowych fanpage’ów.
Poezja nie musi być skomplikowana; może być też świetną zabawą, źródłem przyjemności, a nawet twórczego ujścia. Musimy po prostu zmienić kilka starych zwyczajów…
Fot. wyr. Nick Fewings
O autorze
Studentka Kultury i praktyki tekstu na Uniwersytecie Wrocławskim. Miłośniczka literatury, sztuki, sportów (tych oglądanych na ekranie), długich wycieczek i historii. Aspirująca pisarka, która po prostu nie potrafi usiedzieć w miejscu (ani wybrać jednego zajęcia).