Od rosyjskiej inwazji na Ukrainę minęło już ponad trzy miesiące. Na federację zostały co prawda narzucone sankcje gospodarcze i społeczne, ale nie spodziewałem się, że większą siłę będą miały sankcje… kulturowe.
Łódź. Siódmego stycznia tego roku miała miejsce premiera spektaklu rockowego „Mistrz i Małgorzata”. Zespół Normalsi wraz z innymi muzykami oraz zespołem aktorskim Sceny Monopolis prezentują swoją własną wizję ponadczasowego utworu Bułhakowa. W ciągu czterech miesięcy od premiery, widzowie zapełnili publiczność w całości, doprowadzając do sold-outu aż trzynaście razy.
Sprzedaż gwałtownie spadła po dwudziestym czwartym lutego.
Powody? Proszę bardzo, zbiorowo, jak jeden mąż – z komentarzy pod wydarzeniem na pewnym portalu społecznościowym i z tych zasłyszanych po spektaklach: „A, bo wie pan, to ruska sztuka jest”.
Ruska. Sztuka.
„Paranoja” – stwierdził w rozmowie ze mną wokalista i gitarzysta Normalsów, Piotr Pachulski. Więcej nie trzeba dodawać. I to i tak są najdelikatniejsze słowa, jakich można użyć w tej sytuacji.
„Przecież gdyby rozumny człowiek pochylił się nad »MiM’em«, to znajdzie tam ogrom wątków potwierdzających, że jest to powieść ANTYROSYJSKA” – tak skomentował to po ostatnim spektaklu Kuba „Qbek” Weigel, odtwórca roli Judy.
Zgodziliśmy się, że idąc tym tokiem rozumowania, należy znieść z listy lektur „Zbrodnię i karę”, bo przecież Dostojewski nienawidził Polaków. Tołstoja… pewnie też, bo niby miał te swoje pacyfistyczne poglądy, ale teraz… jak można czytać „Wojnę i pokój”, skoro za wschodnią granicą znajdziemy namacalne dopełnienie pierwszego członu tytułu i nie sposób myśleć w tym momencie o drugim. A, no i Czajkowski… bo jak tu słuchać „Jeziora łabędziego”, gdy „nam tu car znad Bajkału Europę niszczy”?
Swoje trzy grosze do kaganka rusofobii dorzuciła Agnieszka Holland, która zarządziła bojkot rosyjskiego filmu na festiwalu filmowym w Cannes. W porządku, przyznam rację, że oligarcha z Kremla sponsorował produkcję, ale reżyserka, kontynuując wypowiedź, zasugerowała skrupulatną rewizję wszystkich dzieł rosyjskiej kultury (nawet tych z XIII wieku!). Może Tarkowskiego i „Rublowa” też zbojkotujmy, mimo ogromnego wkładu w rozwój i utrzymanie wartości moralnych i artystycznych…
Na litość boską… (rzekł ateusz), ale tak… dewaluowanie kultury rosyjskiej w dobie wojny jest dla mnie skrajnym, przepraszam, idiotyzmem. I taka postawa wcale nie świadczy o jakiejkolwiek poprawności politycznej (jak już to skrajnej i lemingowskiej). Negowanie wartość kultury, nieważne, z jakiego kraju, czy okresu pochodzi, jest jej zabójstwem.
A na takich sytuacjach, jak w łódzkiej Scenie Monopolis nie tracą nieżyjący już twórcy, tylko ludzie, którzy na własne życzenie odmawiają sobie doznań i bodźców artystycznych. Cóż, ich strata. Szkoda, że tracą też na tym arcydzieła.
O autorze
Poprawny realista. Student dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Miłośnik muzyki dobrej.