Przejdź do treści

Nowy porządek świata? Grupa BRICS

Autor nagłówka: M.Hutchings/Getty Images

Wojna wywołana przez Rosję oraz światowy kryzys wcale nie zmieniły postrzegania państw grupy BRICS jako najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie. Wręcz przeciwnie w niepewnych czasach wiele narodów, szczególnie tych biedniejszych widzi w nich alternatywę dla wciąż obowiązującego pax americana.

Bez „S” na starcie

Swoją nazwę grupa zawdzięcza Jimowi O’Neillowi. W 2001 r. ten główny ekonomista międzynarodowego banku inwestycyjnego Goldman Sachs określił akronimem BRIC – od Brazylii, Rosji, Indii i Chin – te z państw, które odznaczały się ponadprzeciętnie wysokim wzrostem ekonomicznym. Łatka BRIC (z ang. cegła) miała optymistycznie sugerować, że ich szybki rozwój będzie stały i niezaburzony. Przeciwnicy O’Neilla zarzucali od początku, że tak zróżnicowane państwa nie będą w stanie się porozumieć i współdziałać. Twórcę nazwy oskarżan przede wszystkim o poprawę marketingu Goldman Sachs, który w owym czasie sporo inwestował w wymienionych państwach.

Nawet jeśli pierwotnie była to tylko taktyka marketingowa w następnych latach przerodziła się w forum kooperacji państw, podobne do grupy G7. W 2009 r. przywódcy czterech narodów spotkali się na szczycie w Jekaterynburgu. W 2010 r. natomiast do grupy została zaproszona Republika Południowej Afryki, dodając „S” do BRICS.

Pojedynek z Zachodem

Państwa BRICS nie kryją się z tym, że chcą stworzyć alternatywę dla Zachodu, a w szczególności dla Stanów Zjednoczonych Ameryki. W 2014 r. dysponując wspólnym kapitałem początkowym o wartości prawie 50 miliardów dolarów, powołały do życia Nowy Bank Rozwoju (New Development Bank). Jego celem jest stworzenie konkurencji dla Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, czyli instytucji pamiętających jeszcze „zimną wojnę”.

Mechanizmy, mające wspomagać członków zalegających z płatnościami, są dodatkowo atrakcyjne dla państw, które zawiodły się na planach proponowanych im przez MFW. BRICS bank jest otwarty na nowe inwestycje, szczególnie z terenów Afryki i Bliskiego Wschodu. W 2021 r. m.in. Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale także Urugwaj czy Bangladesz wykupiły dla siebie akcje. W porównaniu do inwestycji prowadzonych przez główne państwa grupy BRICS nie widnieją tam duże sumy, ale i tak sprawiają, że przywódcy w Waszyngtonie, Brukseli czy Londynie mogą czuć się zagrożeni.

Siedziba Banku Nowego Rozwoju nie przez przypadek znajduje się w Shanghaju. | Fot. New Development Bank.
Siedziba Banku Nowego Rozwoju nie przez przypadek znajduje się w Shanghaju. | Fot. New Development Bank.

Ekspansywne nastawienie

W wywiadzie telewizyjnym Minister Spraw Zagranicznych Republiki Południowej Afryki Naledi Pandor, mówiła o międzynarodowym zainteresowaniu grupą BRICS. Na początku marca twierdziła, że na swoim biurku ma „listy od 12 zainteresowanych państw”. Wymienienie w pierwszej kolejności Arabii Saudyjskiej, ZEA, ale także Argentyny czy Meksyku zostało odebrane jako atak w stronę Białego Domu. Już od dawna wiadomo, że przywódcy BRICS chcą dojść do porozumienia z wydobywcami ropy i państwami zachodniej hemisfery. Alians gospodarczy uderzałby w Stany Zjednoczone. Inną kwestią pozostaje fakt, że Stany swoją polityką „światowego policjanta” zniechęciły do siebie przez ostatnie dekady wiele narodów.

Wszyscy za jednego

Od początku wojny kraje BRICS zdystansowały się jeszcze bardziej od tzw. Zachodu. Nie wspominając o oczywistym przykładzie Chin, żadne z państw – Brazylia, Indie czy RPA – nie zdecydowały się nałożyć sankcji na odpowiedzialnego za wywołanie konfliktu Putina. Analityk i politolog z Uniwersytetu w Sheffield, Matthew Bishop, napisał pod koniec ubiegłego roku w „Economics Observatory”, o tym że „dyplomatycznie wojna na Ukrainie wykazała mocny podział między Rosją, która posiada wschodnie wsparcie, a Zachodem. Niektórzy europejscy i amerykańscy decydenci obawiają się, że BRICS z klubu szybko rosnących gospodarek, szukających wpływów w świecie, może przerodzić się w organizację polityczną, kierowaną autorytarnym nacjonalizmem”.

Według Niemieckiego Instytutu Spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa omawiane porozumienie to nie tyle opozycja wobec USA czy UE, ile płaszczyzna dla rozwoju suwerenności i autonomii. Przy dwubiegunowo zorientowanym świecie RPA, Indie czy Brazylia po prostu „rywalizują o lepsze warunki”. Chiny z kolei wykorzystują grupę do realizacji swoich mocarstwowych ambicji. Wyraźnie widać to, gdy próbują grać rolę mediatora między Ukrainą a Rosją. Instytut dodaje, że Zachód dostrzega problem. I tak na ubiegłorocznym szczycie G7 państwa tej grupy rozważały poważnie możliwość zaproszenia do niej RPA.

Opracowanie własne na podstawie danych z Banku Światowego.
Fot. Gazeta Kongresy | Opracowanie na podstawie danych Banku Światowego.

Realia

Obecny rozwój gospodarczy państw BRICS ma się nijak w stosunku do przewidywań i planów z pierwszej dekady XXI wieku. Od tamtego czasu z pięciu krajów tylko Chiny zanotowały stały i szybki wzrost. Wynoszący w roku 2010 r. 6 trylionów dolarów chiński produkt krajowy brutto potroił się do 2021 r. W tym czasie RPA, Brazylia czy Rosja popadły w stagnację (wzrost na poziomie 1-2% w skali roku jest niezauważalny). Stan gospodarki tej ostatniej po wojnie będzie znacznie gorszy, co także z pewnością wykorzystają władze w Pekinie. Na tle wszystkich państw wyróżniają się jeszcze Indie, których PKB w omawianym okresie wzrosło prawie dwukrotnie. Jednak i w tym wypadku Chiny przyćmiewają swojego sąsiada z Półwyspu Indyjskiego oraz długo się to jeszcze nie zmieni.

Fot. nagłówka: M.Hutchings/Getty Images

O autorze

Uczeń krakowskiego liceum w klasie o profilu prawniczo-ekonomicznym. Redaktor w czasopiśmie Młody Kraków - Czytajże!. Zwycięzca XLIX Olimpiady Historycznej. W wolnym czasie podróżuje, jeździ na rowerze lub chodzi po górach.