Większość z nas potrzebuje od czasu do czasu działać na wyższych niż zazwyczaj obrotach – przed maturą, sesją, podczas ciężkiego okresu w pracy czy w domu. Wtedy też w głowie pojawia się pytanie: Jak mogę pogodzić to wszystko ze sobą, mieć czas na sen i nie zwariować? Z pomocą przychodzą setki, jeśli nie tysiące, poradników na blogach i w serwisie YouTube. Bardziej lub mniej wykwalifikowani eksperci mówią nam, dzięki jakim sztuczkom możemy osiągnąć szczyt swojej produktywności. Zafascynowani tą nową wiedzą chcemy wywrócić swoje życie do góry nogami tak, aby stosować się do wszystkich zasad i złotych rad zasłyszanych w internecie. I często kończy się to – mówiąc w dużym skrócie – źle.
Internet, owszem, jest kopalnią wartościowych informacji. Ludzie obeznani z tematem samorozwoju i działania mózgu często chętnie dzielą się swoją wiedzą. Dzięki nim możemy dowiedzieć się nie tylko tego, jakie metody mogą podnieść naszą wydajność, ale też tego, jak właściwie one działają. Jednak pośród wiadomości wiarygodnych i cennych nietrudno natrafić na te świetnie zakamuflowane i równie niewłaściwe. Samozwańczy coachowie i trenerzy rozwoju zamieszczają tam, gdzie się da swoje metody z ich nierzetelnymi objaśnieniami. A kiedy w grę wchodzi wysiłek fizyczny lub umysłowy, próby oszukania własnego mózgu i nierzadko różne substancje mające wspomagać wydajność, należy naprawdę uważać. Pierwszym problemem jest więc konieczność uważnego rozróżniania informacji prawdziwych od fejków.
I tu wcale kłopoty się nie kończą. Nawet kiedy z gąszczu porad wybierzemy te rzetelne, mogą one diametralnie różnić się między sobą. Ile szkół, tylu ekspertów i tyle mętliku w głowie odbiorcy. Przyjrzyjmy się chociażby kwestii dzielenia pracy na mniejsze etapy i przeskakiwania między nimi. Jedni powiedzą, że każde nieprzyjemne zadanie należy rozbijać na jak najmniejsze elementy i wplatać między nie czynności zupełnie odmienne. W ten sposób nasz mózg nie uśnie nad żmudną pracą i nie będziemy mieć wrażenia, że nieustannie robimy tylko tę jedną rzecz, która mimo wielu godzin nie przynosi żadnych efektów. Można w ten sposób uniknąć sytuacji, w której oczy podążają za tekstem lektury, a znudzony mózg niekoniecznie rozumie, co właściwie czyta i jedną stronę trzeba powtarzać pięć razy. Z drugiej strony odezwą się ci, którzy takie skakanie między zadaniami uznają za marnowanie środków. Mózg potrzebuje czasu i energii na przestawienie się z jednej wykonywanej czynności na drugą. Oczywiście nie widzimy, jak owa energia jest marnowana, ale można to odczuć na przykład przy odrabianiu prac domowych. Wraz z kolejnymi liczonymi zadaniami matematycznymi przyzwyczajamy się do pewnych schematów ich rozwiązywania i po pewnym czasie zaczynamy używać ich automatycznie. Jeśli po kilku obliczeniach przejdziemy się do czytania opracowania z historii, a potem znów będziemy chcieli wrócić do liczenia, będziemy zmuszeni znów przechodzić proces przyzwyczajania się do automatycznego rozwiązywania.
Jednak najważniejszym według mnie problemem jest chęć natychmiastowej i diametralnej zmiany. Wkraczając w temat produktywności, czytamy i oglądamy wiele materiałów, czerpiąc z nich pomysły i inspiracje. Każdą metodę czy nawyk, które u kogoś okazały się dobrze działać, chcemy od razu wprowadzić do swojego życia, aby jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem osiągnąć swoją maksymalną wydajność. A na wypracowanie nawyku potrzeba czasu. Próba zrobienia wszystkiego na raz zdecydowanie tego czasu nie skróci. W dodatku na każdego z nas działają inne sposoby – jedni staną się bardziej produktywni, wstając godzinę wcześniej i uprawiając jogging, innym podpasuje poświęcanie dodatkowych trzydziestu minut wieczorem na medytację. Niektórzy odkryją, że potrafią idealnie gospodarować swoim czasem dzięki kalendarzowi w telefonie, drudzy będą czuć się dobrze tylko z papierowym planerem, a trzecim kalendarz będzie wyłącznie zawadzać. Tabletki z kofeiną jednym mogą wspaniale poprawiać wydajność i koncentrację, u innych zaś wywoływać osłabienie i bóle brzucha.
Najważniejsze jest znalezienie (najlepiej metodą prób i błędów) tych sztuczek, które dla nas okażą się najbardziej odpowiednie. Nie musimy, a nawet nie powinniśmy, z dnia na dzień wprowadzać w życie wszystkich dostępnych metod. To, że u znajomych albo ekspertów jakiś nawyk sprawdza się idealnie, wcale nie znaczy, że u nas jakkolwiek zadziała. I na odwrót – może akurat w naszym przypadku najlepsze okażą się nawyki, o których mało kto wie i mówi. Stosując idealne metody na siłę, nigdy nie będziemy czuć się komfortowo, a to zniszczy pożądane efekty lepiej i skuteczniej, niż zakazane spojrzenie w telefon zaraz po przebudzeniu albo praca przy zagraconym biurku. Najlepsze sposoby na produktywność to te, które są po prostu Twoje.
O autorze
Interesuję się psychologią, procesami społecznymi i marketingiem, a moją największą pasją jest teatr. Pracuję nad różnymi projektami artystycznymi, działam też w lokalnym sztabie WOŚP i Młodych Libertarianach.