Przejdź do treści

Młodzi a wirus – czy jest się czego bać?

Magdalena Tkaczyk

Źródło: Pixabay.

Często mamy wrażenie, że pewne sytuacje nas nie dotyczą. Nie zdajemy albo nie chcemy zdać sobie sprawy z tego, że coś może się odnosić również do nas. Taką sytuację obserwujemy właśnie teraz, kiedy Koronawirus sieje spustoszenie na całym świecie, a my, młodzi ludzie, czujemy się bezpieczni, ponieważ mamy zdrowe organizmy, których wirus nie zaatakuje. Ale czy możemy być pewni, że nie spotka nas nieszczęście i nie staniemy się jego ofiarami? A nawet jeśli nie, czy to oznacza, że nie musimy przestrzegać obostrzeń na nas nakładanych?

Chociaż statystyki pokazują, że ofiar śmiertelnych koronawirusa jest znacznie więcej wśród ludzi starszych (powyżej 70. roku życia), to nie oznacza to, że nie dotyka on innych osób, nawet o obniżonym ryzyku zachorowania. Główny Inspektor Sanitarny 29 marca na Twitterze podał informację, że blisko 25% zakażeń koronawirusem w Polsce to osoby poniżej 30. roku życia. Dotychczas w naszym kraju nie odnotowano ofiar śmiertelnych wśród młodzieży, lecz niestety w innych państwach miało już to miejsce. W marcu francuskie Ministerstwo Zdrowia podało informację o śmierci 16-letniej obywatelki, która prawdopodobnie nie była obciążona innymi chorobami. Podobna sytuacja miała miejsce w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarła 21-letnia kobieta, również w pełni zdrowa przed zakażeniem. Podczas konferencji prasowej dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus zaalarmował: „Chciałbym powiedzieć ludziom młodym: nie jesteście niezwyciężeni, ten wirus może was skazać na wielotygodniowy pobyt w szpitalu, a nawet zabić. A nawet jeśli nie zachorujecie, to wasza decyzja o tym, gdzie się przemieścić dla kogoś innego może być kwestią życia lub śmierci”.

Przez niestosowanie się do ustanowionych zaleceń narażamy nie tylko siebie, ale też innych. To właśnie młodzi stanowią największe zagrożenie, gdyż objawy mogą być niemal niewidoczne lub mogą nie występować wcale. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możemy być zarażeni i możemy nieświadomie przenosić wirusa na inne osoby. W trosce o naszych bliskich nie powinniśmy wychodzić z domu, jeśli nie jest to konieczne, a także przestrzegać wszelkich zasad higieny.

Kolejną rzeczą, nad którą powinniśmy się zastanowić, jest fakt, że nawet po wyzdrowieniu lub przejściu choroby bezobjawowo, skutki uboczne mogą nas dopaść po kilku czy kilkunastu latach. Jak wiadomo, wirus dociera do płuc i powoduje zapalenie ich błony śluzowej, co może skutkować uszkodzeniem pęcherzyków płucnych. Zainfekowany organ ma przez to mniejszą wydajność, dlatego osoby których organizm pokonał wirusa, mogą mieć w kolejnych latach problemy z oddychaniem.

Wszyscy czujemy się przytłoczeni w obecnych okolicznościach, kiedy nie możemy zobaczyć się z bliskimi, a nasza aktywność jest ograniczona. Myślę jednak, że, pomimo tego, powinniśmy udowodnić naszą dojrzałość i stosować się do wskazań wydawanych przez rząd lub organizacje pozarządowe. Dopiero, gdy zdamy sobie sprawę z powagi sytuacji, to możemy mówić o walce z pandemią. A im szybciej to nastąpi, tym lepiej. Apelujemy więc, abyście byli ostrożni i mieli na uwadze nie tylko swoje zdrowie, ale także innych.

 

O autorze

Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.

Tagi: