Przejdź do treści

Jestem dumny ze swoich współrodaków

Od paru dni wielu z nas myśli tylko o jednym temacie – o ataku Putina na Ukrainę. Wszyscy mogliśmy zobaczyć na własne oczy dramat mieszkańców Ukrainy, którzy musieli się zmierzyć z wojennym terrorem – czołgami na ulicach, godzinami policyjnymi, chowaniem się do schronów lub stacji metra. Co więcej, wielu z nich podjęła ciężką decyzję – zostawiła swoje domy i zaczęła uciekać, głównie na zachód. Według danych z ostatniej doby, na wyjazd do Polski od czwartku zdecydowało się już ponad 350 tysięcy ukraińskich uchodźców i uchodźczyń.

Jaka mogła być reakcja na taki rozwój wypadków? Wielu pamiętało wypowiedzi rządzących na temat przyjmowania uchodźców do kraju, głównie tych pochodzących z Bliskiego Wschodu. Na przykład, w 2015 prezes PiS-u, Jarosław Kaczyński, przekonywał, że „są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu, różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które (…) nie są groźne w organizmach tych ludzi [migrantów – przyp.red.], mogą tutaj być groźne”. Jak wiadomo, podczas kryzysu migracyjnego, który wybuchł w tym roku, Polska nie przyjęła żadnego migranta ze wschodu. Z kolei po 6 latach, gdy wybuchł kolejny kryzys na granicy z Białorusią, polska straż graniczna próbowała powstrzymać przysyłanych przez rząd Łukaszenki ludzi z Afganistanu (czy słusznie czy nie – nie mi oceniać).

Z kolei pośród samych Polaków panowały do tej pory mieszane uczucia co do migrantów. Według sondażu CBOS-u z 2015 roku, 75% naszych rodaków popierało przyjmowanie migrantów nad Wisłę; o jeden punkt procentowy więcej niż 11 lat wcześniej. Jednak w porównaniu do 2004 roku mniej Polaków odpowiadało się za zezwoleniem na osiedlanie się uchodźców w Polsce (24% w 2015 do 27% w 2004), a więcej – za jedynie czasowym zezwoleniem na osiedlenie się (54% w 2015 do 48% w 2004). W 2017 roku, w sondażu wykonanym przez IRBIS, 51,2% respondentów odpowiedziało, że Polska powinna odmówić przyjęcia uchodźców z krajów muzułmańskich. Jedynie 37,6% odpowiedzi była przeciwna. Z kolei według danych zebranych przez Kantar w styczniu 2021 roku, większość ankietowanych (71%) uważa, że Polska „powinna wspierać tych, którzy uciekają z powodu wojny, (…)”, ale w tym samym badaniu niewiele ponad połowa pytanych (55%) uważa, że uchodźcy powinni te same możliwości, co obywatele polscy.  

Jednak w obliczu kryzysu panującego za naszą południowo-wschodnią granicą, sprawa wygląda zgoła inaczej. Na podstawie decyzji rządu, punkty graniczne z Ukrainą zostały otwarte dla licznych uchodźców. Z kolei obywatele i obywatelki pokazali ogromną empatię wobec uciekających Ukraińców. W mediach społecznościowych aż roi się od zbiórek pomocowych. Co więcej, coraz więcej osób oferuje (najczęściej pojedynczym) imigrantom swoje własne domy, a w miastach zaczęły powstawać punkty pomocowe. Jako przykład warto wyróżnić punkt powstały w Krakowie z inicjatywy stowarzyszenia Salam.Lab oraz Teatru im. Juliusza Słowackiego, do którego wciąż zapisują się liczni wolontariusze i wolontariuszki.

Innym sposobem pomocy wykorzystywanym przez Polaków są liczne zbiórki przedmiotów. Jako przykład mogę podać zbiórkę organizowaną pod Stadionem im. Henryka Reymana w Krakowie przez Miasto Kraków. Od piątku, 25 lutego, mieszkańcy Krakowa mogą potrzebne rzeczy, które a. Jak opisuje to Gazeta Krakowska, w sobotę zebrano tyle rzeczy, że magazyny zostały przepełnione. 

Widząc taką reakcję swoich rodaków na dramat Ukraińców, jestem bardzo dumny. Bałem się, że mogą oni nie być chętni na przyjmowanie uchodźców. Bałem się, że lęki, podsycane od dłuższego czasu wobec migrantów, mogą pozostać wciąż żywe. Jednak ku mojej satysfakcji dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Dawno nie widziałem nas tak otwartych, tak empatycznych, tak gotowych do niesienia pomocy. Cieszę się, że stara jak świat maksyma „gość w dom, Bóg w dom” jest wciąż żywa. Cóż mogę więcej powiedzieć, mam nadzieję, że taka postawa zostanie w nas jak najdłużej.     

Fot. nagłówka: Bogusław Świerzowski/krakow.pl

O autorze

Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.