„Lex Czarnek” to nowelizacja prawa oświatowego, która od samego początku wzbudza ogromne kontrowersje. Ustawa napisana została w Ministerstwie Edukacji i Nauki, stąd też nazwa pochodzi od nazwiska jego ministra. Aktualnie znajduje się ona „na biurku” prezydenta i czeka na decyzję głowy państwa w tej sprawie. Wnioskodawcy od początku przekonują, że odpowiada ona na realne potrzeby rodziców i ma dać im wpływ na edukację ich pociech. Jednak czy naprawdę polskiej szkole potrzeba kolejnej zmiany, która jak przekonują politycy opozycji, doprowadzi do centralizacji szkolnictwa?
Więcej kompetencji dla kuratoriów
„Lex Czarnek” dotyka przede wszystkim kwestii zajęć dodatkowych organizowanych w szkołach. Dzisiejsze przepisy zakładają, że do przeprowadzenia takich lekcji potrzebna jest zgoda Rady Rodziców i dyrektora placówki, jednak ustawa ma to zmienić. Podstawowym argumentem przedstawionym przez PiS w tej sprawie jest stwierdzenie, że oddają w ten sposób większą władzę w szkołach rodzicom. Jednak często zapominają wspomnieć, że jeszcze więcej uprawnień zapewniają kuratorom. Zanim rodzice będą mogli wyrazić swoje zdanie w tej sprawie, plan takich zajęć w myśl ustawy będzie musiał trafić na 2 miesiące przed planowanym wydarzeniem do kuratorium oświaty. Ten długi czas oczekiwania znacznie utrudni NGO’som organizowanie lekcji. Posłowie opozycji wskazują, że uderzy to najbardziej w uczniów z mniejszych miast i wsi. Co ważne, kuratorium może się nie zgodzić na zajęcia, nawet jeśli mają one aprobatę rodziców.
Więcej ideologii w ramach „Lex Czarnek”
Od czego natomiast będzie zależeć, czy dana organizacja może zorganizować zajęcia w szkole? W „Lex Czarnek” nie zostało to do końca sprecyzowane i będzie to zależeć od poglądów kuratora. Warto wspomnieć, że kurator jest mianowany przez Ministra Edukacji i Nauki. Na dzisiaj więc praktycznie każdy kurator związany jest w mniejszym bądź większym stopniu z Prawem i Sprawiedliwością, a już na pewno ich światopogląd jest mocno zbliżony do tego prezentowanego przez Przemysława Czarnka. Idealnym przykładem, jak może skończyć się przyznanie takich kompetencji kuratorom, będzie znana w całej Polsce ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty. Niedawno podczas kontroli Nowak pokazała posłankom KO listę organizacji, które nie będą miały wstępu do szkół. Nie jest niespodzianką, że znajdują się na niej NGO’sy zajmujące się edukacją seksualną. Natomiast możemy tam znaleźć również Amnesty International, czyli fundację zajmującą się prawami człowieka, Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, Związek Nauczycielstwa Polskiego (do którego należy spora grupa nauczycieli), Fundację Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej kochani” i Centrum Żydowskie w Oświęcimiu. Lista została przygotowana na podstawie raportu ultrakonserwatywnego think-tanku Ordo Iuris.
Rodzice decydują?
Jednak przejście przez weryfikację kuratorium nie jest jedynym problemem. Jak wynika z licznych wypowiedzi przedstawicieli MEiN, w tym samego ministra Czarnka, takie zajęcia będą mogły być zablokowane na wniosek jednego rodzica. Ich zdaniem dzięki takiemu rozwiązaniu uszanuje się zdanie mniejszości rodziców. Ponadto ta zmiana ma zablokować „happeningi o charakterze politycznym” i „różnej maści seksedukatorów”, jak to określił wiceminister Rzymkowski. W praktyce jednak doprowadzi to do sytuacji, gdzie jedna osoba jest w stanie zablokować całej klasie, a nawet całej szkole, dane zajęcia. Czysto teoretycznie zmiany te mogą też działać na korzyść rodziców o bardziej progresywnych poglądach, ale w praktyce bardzo prawdopodobne jest, że zideologizowane kuratoria nie zareagują w przypadku zajęć organizowanych przez konserwatywne ośrodki.
Zwolnienia niewygodnych dyrektorów?
Jednak „Lex Czarnek” to nie tylko utrudnianie organizowania zajęć dodatkowych. Wśród przepisów znajduje się także możliwość wzywania do wyjaśnień dyrektorów i stosowania decyzji pokontrolnych. Jeśli rozmowa z kuratorem nie poskutkuje, to organ nadzorczy będzie mógł wnioskować o usunięcie ze stanowiska dyrektora bez okresu wypowiedzenia i to w trakcie roku szkolnego. Zdaniem opozycji rozwiązanie to może doprowadzić do odwoływania niewygodnych dyrektorów, ponieważ również tutaj nie ma wskazanych żadnych kryteriów. Do tego należy dodać szykowaną równolegle ustawę nazywaną „Lex Wójcik”, która zaostrza odpowiedzialność karną dyrektorów. Zdaniem ekspertów doprowadzi to odstraszania kandydatów na to stanowisko.
Reakcja społeczna na „Lex Czarnek”
Koronnym argumentem za wprowadzeniem „Lex Czarnek” MEiN-u i szerzej Prawa i Sprawiedliwości, jest rzekoma potrzeba tego typu regulacji zgłaszana przez licznych rodziców. Kuratorzy mieli dostawać od nich setki skarg. Jednak kontrole poselskie przeprowadzone przez posłów i posłanki KO pokazały, że w żadnym z województw liczba tych skarg nie przekroczyła 10 na przestrzeni 6 lat. Zamiast tego nowe prawo spotyka się ze sporym sprzeciwem. Według sondażu przeprowadzonego w grudniu 2021 55% Polaków sprzeciwia się tym zmianom. W sprawie Lex Czarnek doszło nawet do spotkania posłanek KO z pierwszą damą Agatą Kornhauser-Dudą. Doniesienia medialne wskazują, że sam prezydent może się skłaniać ku zawetowaniu ustawy.
Podsumowując, „Lex Czarnek” jest odbieraniem kompetencji szkołom i dyrektorom, a zwiększeniem kompetencji kuratorów pod płaszczykiem oddawania kontroli rodzicom. W praktyce jednak doprowadzi do ograniczenia roli szkoły tylko do realizowania programu nauczania. Ponadto będzie straszakiem na dyrektorów szkół. Mitem natomiast jest fakt, że społeczeństwo wyraziło potrzebę takowych zmian w prawie oświatowym.
Fot. nagłówka: Tomasz Gzell/PAP
O autorze
Uczeń III klasy o profilu prawniczym w V LO w Krakowie, członek zarządu oddziału krakowskiego OFM, pasjonat polskiej polityki, tenisista, ale tylko rekreacyjnie, miłośnik dobrego kryminału, liberał