Przejdź do treści

Ciąg dalszy konfliktu w Nowej Lewicy

Konflikty w partiach politycznych są właściwie standardem w państwach demokratycznych. Im większa partia, tym większa ilość spierających się interesów, frakcji i poglądów. Nie inaczej jest w przypadku nieporozumienia w Nowej Lewicy, a dokładniej w części stworzonej przez dawne SLD. O ile samo pojawienie się konfliktu nie jest niczym dziwnym, o tyle sposób jego rozwiązania przez władze partii jest już przynajmniej dyskusyjny.

Źródeł niezadowolenia w partii jest kilka. Wszystkie jednak utożsamiane są z przywództwem Włodzimierza Czarzastego i to właśnie przeciw niemu wymierzony jest bunt. Buntownicy zarzucają mu negocjowanie z PiS-em w sprawie KPO, co miało nie spodobać się elektoratowi Lewicy i spowodować spadki sondażowe. Ponadto w nieoficjalnych rozmowach posłowie przeciwni Czarzastemu przyznają, że nie podoba im się duży wpływ koalicyjnej partii Razem na politykę Lewicy. Kolejną osią sporu jest tryb połączenia Wiosny Roberta Biedronia i SLD. Mimo tego, że działaczy Sojuszu jest znacznie więcej, mają lepiej rozbudowane struktury i dostęp do subwencji partyjnej, będą mieć tyle samo miejsc w ciałach partyjnych, co członkowie Wiosny. 

Bezpodstawne zawieszenia

Jednak tym, co przelało czarę goryczy, jest autorytarny sposób rządzenia partią przez Czarzastego. Zaczęło się od zawieszenia wiceprzewodniczącego partii Marka Balta. Oficjalnie za to, że radni ze struktur wojewódzkich, których Balt był szefem, zagłosowali za absolutorium dla zarządu województwa, który składa się z polityków PiS. Nieoficjalnie jednak miało to być spowodowane tym, że Rada Województwa zobligowała Balta do złożenia wniosku do sądu partyjnego o odwołanie Czarzastego z funkcji. Kolejnym krokiem było zawieszenie członków zarządu, w tym lidera buntowników Tomasza Trelę, tuż przed posiedzeniem, a niektórych nawet w jego trakcie, kiedy przewodniczący zorientował się, że dalej nie ma większości. Po pewnym czasie jednak buntownicy wystosowali list do Czarzastego z prośbą o zakończenie konfliktu i odwieszenie członków partii. Wydawało się, że konflikt został zażegnany. 

Nowy przewodniczący?

Pomimo tego, że część buntowników została odwieszona, to amnestia nie dotknęła Tomasza Treli, który miał kandydować na przewodniczącego frakcji Nowej Lewicy (dawne SLD) w najbliższych wyborach na kongresie zjednoczeniowym. Pomimo tego znalazł się kontrkandydat dla Włodzimierza Czarzastego. Swój start ogłosił poseł Andrzej Rozenek. Tego samego dnia pojawiła się informacja, że nie został on przyjęty do frakcji (decydują o tym przewodniczący frakcji, czyli właśnie Czarzasty). Zdaniem profesor Joanny Senyszyn będzie jednak w stanie wystartować na przewodniczącego, bo jego członkostwo wygaśnie dopiero za 2 miesiące.

Mimo ogromnego niezadowolenia w SLD trudno przesądzić, kto wygra wybory na przewodniczącego. Wiadomo, że przeciw Czarzastemu są dwie największe struktury wojewódzkie i około 15 posłów (SLD ma ich 24). Ponadto na niekorzyść obecnego przewodniczącego działa fakt, że dołuje w rankingach zaufania. Z drugiej strony działacze mogą się bać otwarcie sprzeciwić Czarzastemu, ponieważ może się to skończyć zawieszeniem. 

Cała ta sytuacja jest kolejnym dowodem na to, że w Polsce mamy prawdziwy problem z demokracją wewnątrzpartyjną. SLD nie jest jedynym ugrupowaniem w naszym kraju z takimi problemami. Nie dziwi więc fakt, że mało kto chce wstąpić do partii, na czym traci zarówno aktywność obywateli, jak i demokracja w naszym kraju. 

O autorze

Uczeń III klasy o profilu prawniczym w V LO w Krakowie, członek zarządu oddziału krakowskiego OFM, pasjonat polskiej polityki, tenisista, ale tylko rekreacyjnie, miłośnik dobrego kryminału, liberał