Przejdź do treści

„Specjalna relacja” pod lupą, czyli napięcia między Wielką Brytanią a USA podczas wizyty Donalda Trumpa

Wizyta Donalda Trumpa w Londynie miała wzmocnić „special relationship”, ale zamiast tego obnażyła głębokie różnice między USA a Wielką Brytanią. Najostrzej starły się stanowiska w sprawie wojny w Gazie – Starmer mówił o „katastrofie humanitarnej”, podczas gdy Trump powtarzał jedynie 7 października i unikał krytyki Izraela. O czym jeszcze dyskutowali przywódcy?

Czy „special relationship” wciąż istnieje?

Od czasów II wojny światowej relacje między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią określa się mianem special relationship. Termin ten ukuł Winston Churchill, podkreślając bliskość polityczną, militarną i kulturową obu państw. Jednak podczas ostatniej wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Londynie pytanie nasuwa się samo: czy ta więź rzeczywiście jest jeszcze „specjalna”, czy może została zredukowana do czystej transakcyjności?

Trumpowi towarzyszyła cała otoczka dyplomatycznego spektaklu – od przejazdów królewskimi powozami, przez spotkania biznesowe, aż po wspólną konferencję prasową z premierem Keirem Starmerem w wiejskiej rezydencji Chequers. Jednak za tym blichtrem kryły się poważne różnice zdań i napięcia, których kulminacją była rozmowa o wojnie w Gazie.

Zarówno komentatorzy amerykańscy, jak i brytyjscy zauważają, że obecna administracja w Waszyngtonie traktuje Londyn tak, jak każde inne europejskie państwo. Liczą się przede wszystkim umowy handlowe i konkretne transakcje – miliardowe kontrakty w sektorze energetyki i technologii ogłoszone podczas wizyty są tego najlepszym przykładem.

Zamiast rozmów o długofalowych wartościach i strategicznej wizji świata, relacje sprowadzają się do wymiany korzyści. „To nie jest już ta wielka narracja o świecie po II wojnie, to jest dyplomacja czysto transakcyjna” – wskazywali obserwatorzy.

Spotkanie w Chequers – wspólne wystąpienie i niewygodne pytania

Kulminacyjnym punktem wizyty była konferencja prasowa w Chequers – wiejskiej posiadłości brytyjskich premierów. Wystąpienie odbywało się w sali pełnej przepychu, ale o kameralnych rozmiarach, gdzie dziennikarze stłoczeni byli „jak sardynki”.

Trump, odpowiadając na pytania, wyraźnie preferował prawicowe media – pierwsze głosy oddał m.in. GB News, Real America’s Voice i Fox News. Z kolei Keir Starmer był znacznie bardziej otwarty, odpowiadając na szersze grono dziennikarzy, w tym krytyczne pytania ze strony brytyjskich reporterów.

Uderzające było również to, czego na konferencji zabrakło. Pomimo wcześniejszych spekulacji, nikt nie poruszył tematu powiązań polityków z Jeffreyem Epsteinem. Wprawdzie pojawiło się pytanie o brytyjskiego ambasadora Petera Mandelsona, odwołanego po ujawnieniu jego kontaktów z Epsteinem, jednak sam temat miliardera nie wybrzmiał wprost.

Fot. Wikimedia Commons

Gaza – główny punkt sporny

Największe napięcia dotyczyły jednak Bliskiego Wschodu. Wielka Brytania, pod przywództwem Starmera, zapowiedziała uznanie państwowości palestyńskiej, jeśli Izrael nie zdecyduje się na zawieszenie broni i realne działania na rzecz pokoju. Tymczasem Trump konsekwentnie powracał w swoich wypowiedziach do wydarzeń z 7 października i ataków Hamasu, traktując je jako uzasadnienie nieograniczonego wsparcia dla działań Izraela.

Starmer wprost używał określeń „katastrofa” i „sytuacja nie do zniesienia”, mówiąc o humanitarnej tragedii w Gazie. Tymczasem Trump unikał jakichkolwiek wzmianek o cierpieniu ludności cywilnej, koncentrując się na kwestii izraelskich zakładników.

Izrael prowadzi operację wojskową, którą określa jako „nową fazę wojny” – tym razem z perspektywą pozostania w samym sercu Gazy. Oznacza to groźbę faktycznej okupacji, przed którą ostrzegają nawet izraelscy wojskowi.

Napięcie wokół działań Izraela rośnie również na arenie międzynarodowej. Niezależna komisja ONZ oskarżyła Tel Awiw o popełnianie zbrodni ludobójstwa. Choć większość izraelskiego społeczeństwa odrzuca takie porównania – wskazując, że „Gaza to nie Auschwitz” – to coraz bardziej widoczne jest zjawisko izolacji kraju.

Przykłady? Presja, aby wykluczyć Izrael z konkursu Eurowizji, zawieszenie eksportu uzbrojenia przez Niemcy i inne państwa europejskie, a nawet spadki na giełdzie po słowach premiera Benjamina Netanjahu, że Izrael będzie musiał stać się „super Spartą”, samowystarczalną militarnie.

Tymczasem 142 państwa ONZ poparły deklarację na rzecz wznowienia rozmów o rozwiązaniu dwupaństwowym – co, choć nie zmienia sytuacji na miejscu, wywiera coraz większą presję na Tel Awiw.

Administracja Trumpa pozostaje przy bezwarunkowym wsparciu dla Izraela. Choć w ostatnich tygodniach zdarzył się wyjątek – USA dołączyły do Rady Bezpieczeństwa ONZ w potępieniu izraelskiego ataku na Katar – to były to raczej działania incydentalne.

Przywódcy europejscy starają się wywierać nacisk dyplomatyczny, jednak bez aktywnego udziału Waszyngtonu trudno spodziewać się przełomu. Tymczasem narracja Trumpa – sprowadzająca się do przypominania o 7 października – budzi pytania o rzeczywistą gotowość USA do szukania rozwiązania pokojowego.

Symbolika, ochrona i kulisy wizyty

Ważnym elementem wizyty była jej oprawa – od przejazdu powozem w Windsorze po udział w wystąpieniach z udziałem brytyjskich i amerykańskich biznesmenów. Jednak nawet w tej sferze kryła się druga warstwa: eksperci ds. bezpieczeństwa zwracali uwagę, że część osób w strojach ceremonialnych – np. woźnice w eleganckich frakach czy żołnierze na koniach z szablami – w rzeczywistości pełniła funkcje ochroniarzy i była gotowa do odparcia ewentualnych ataków.

To przypomnienie, że nawet najbardziej efektowna dyplomacja skrywa kulisy poważnych przygotowań bezpieczeństwa.

Rozczarowująca „specjalna relacja”

Wizyta Donalda Trumpa w Wielkiej Brytanii pokazała, że „special relationship” coraz bardziej przypomina slogan historyczny niż realne partnerstwo strategiczne. Pomimo królewskiej oprawy i spektakularnych kontraktów biznesowych, w relacjach obu krajów dominują rozbieżności – od podejścia do wojny w Gazie, przez stosunek do Rosji, po kwestię uznania Palestyny.

Churchillowski mit bliskiego sojuszu został zastąpiony chłodną kalkulacją. W obliczu humanitarnej tragedii w Gazie i narastającej izolacji Izraela, różnice w podejściu Waszyngtonu i Londynu stają się coraz bardziej widoczne. To już nie czasy wspólnego kształtowania powojennego ładu światowego, lecz epoka transakcji, interesów i rosnących napięć.

Fot. nagłówka: Heute.at

O autorze

Studentka prawa i lingwistyki stosowanej, zaangażowana w działalność Ladies of Liberty Alliance. Laureatka licznych stypendiów w Stanach Zjednoczonych, miłośniczka polityki amerykańskiej.