Małgorzata pochyliła się nad globusem i na jej oczach kwadracik powiększył się i nabrał wyrazistych barw, stając się żywym, ruchomym obrazem. Widać było wstążkę rzeki i osadę nieopodal. Jakiś domek, dopiero co wielkości ziarnka grochu, teraz był już jak pudełko od zapałek. Nagle jego dach bezgłośnie wyleciał w powietrze, ścianki się zawaliły, a w niebo wzbiły kłęby czarnego dymu – z piętrowego pudełka została tylko kupka kamieni. Gdy Małgorzata jeszcze bardziej zbliżyła twarz do globusa, dostrzegła leżącą na ziemi kobietę, a obok niej, w kałuży krwi, małe dziecko z rozrzuconymi rękami.
– I po wszystkim. – Woland się uśmiechnął. – Przynajmniej nie zdążyło nagrzeszyć. Abaddona wykonuje swą pracę bez zarzutu. (Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, tłum. L., G. i I. Przebindowie)

Sen o tonięciu
Światło, jak płomień świeczki
Dało Rasputinowi swój początek
Na Syberii, krainie zimy bezlitosnej
A nazwa ta to w języku Mongołów
Bagno
Ojciec jego, Jefim, furman
Matka, Anna
Matkę Boską, Grigorij spotkał jako młodzieniec
Tak mawiała cała wieś
Co jednak już zawsze mu towarzyszyło
To sen o tonięciu
Tchu Rasputin złapać nie mógł
Aż budził się
Ubłocony, w karczmie
Zawsze jednak, zawsze
Wierzył w szczęśliwe zakończenie
Każdej ze swych spraw
Rasputin tonął, co noc trzecią
Od tego pamiętnego wydarzenia, gdy lat miał dwanaście
A utopił się wtedy jego brat, Michaił
W potoku tuż za wioską
Dziewczę
Gdy był już szesnastolatkiem,
Zaprowadził nad wodę Katię, córkę chłopa Pawła Pawłowicza
Torbę położył na jedynym suchym głazie
Atmosfera panowała sympatyczna
I wtedy wyjął książkę
Katia uważnie przypatrywała się rysunkom
Przedstawiającym kochającą się parę
Uśmiechnęła się do Grigorija, przyjaźnie
Rumieniąc się
Lekko
Moloch
Wiele lat temu
Przyszedł Zły do Rasputina
A Rasputin nie kochał nikogo, prócz własnej osoby
Ani Katii, ani swej nowej żony
Z którą miał trójkę dzieci
Diabeł wtargnął do chałupy nocą
I maltretował Grigorija, w dobrej wierze
«Stracisz oczy – nie zobaczysz więcej ludzkiej niegodziwości. Pozbawię cię uszu – nie usłyszysz głośnych obelg więcej»
Zaklęcie
Koń Jefima, stary Wania, zaczął kuleć
Jednak, samym tylko dotykiem, syn Jefima uleczył go
I Wania był zdrów
Dziwiła się cała wieś
Zguba
Gdy zaś zniknęła sąsiada klacz
A chłopi głowili się, kto mógł zwierzę uprowadzić
Grigorij bez wahania wskazał winnego
Na wiejskim wiecu
I był to rzeczywiście człowiek winny całego zamętu
Bunt
Rzekł Grigorij do swego dziadka
«Najświętsza Dziewica ma dla mnie zadanie. To koniec. Koniec pracy w polu!»
Na to otrzymał spokojną odpowiedź
«Szkoda tylko, że teraz, gdy praca jest najcięższa»
Sobaka
A ten sam Zły
Stworzył ród
Największych z przerażających władców na Ziemi
W kotle ich ugotował i wydał na świat
Od Piotra, zwanego carem – cieślą
Aż po Mikołaja II
Pana Rosji, Polski i Finlandii
I cara całej Północy
Święty starzec
Car Mikołaj i żona Aleksandra w zagubienie popadli,
W obliczu ogromnego zagrożenia herezją socjalizmu z zachodu
Jak i choroby własnego syna, Aleksego
W Carskim Siole częstymi gośćmi byli wówczas
Czarownicy, sztukmistrze, rozmawiający z duchami, wróżbici
A nawet najznamienitsi francuscy lekarze
Nikt jednak z otoczenia cara nie potrafił pomóc następcy tronu
A wówczas Mikołaj usłyszał o pewnym mnichu z Syberii
Którego nazywają świętym starcem
Który mimo trudów i silnych rosyjskich buranów
Wędrował od klasztoru do klasztoru
A klasztor na Athos, to jest świętej górze dla prawosławnych
Opuścił tylko dlatego, bo brakowało młodych kobiet
Popi i obrońcy obyczajów ganili bowiem owego tajemniczego człowieka
Za rozpusty, których się dopuszczał co dzień
Jednak powiadają również, że gdy jeden ze współbraci upadł pewnego razu
Staczając się ze schodów i kiereszując niemiłosiernie
To właśnie ów grzesznik uleczył jego ranę
A uleczony przyrzekł mu wdzięczność po kres dni
Postanowił car sprowadzić owego uzdrowiciela pod Sankt Petersburg
I tak też uczynił
A Rasputin dzięki swym zdolnościom
I z nadzieją na szczęśliwe zakończenie sprawy
Uleczył Aleksego
Oczekiwany
I radowała się carowa
Bo oto przyszedł ten
O którego przyjście modliła się żarliwie
Głos Boga na Ziemi!
Olga
A gdy był już Rasputin wielbiony na salonach Petersburga
I łączyła go serdeczna przyjaźń z Anną Wyrubową
Przyjaciółką cesarzowej
Jak i księżniczkami Anastazją i Milicą
Z krainy winem płynącej
Usłyszał on o Oldze, żonie inżyniera
Która to od pięciu lat nie rusza się z domu
Będąc w dziwnym stanie
Z greki apatheia
Przyszedł więc pewnego razu Grigorij
Zniewolił Olgę, jak wiele kobiet rosyjskich przed nią
A potem wykonał znak krzyża
Odtąd była zdrowa
Generał
Ryknął generał na mnicha – szanowanego doradcę carskiego
«Uspokój się, Grigorij! Doprowadzasz nas do stanu, którego wolałbyś nie poznać…»
Zza zaciśniętych zębów generalskich starały się wydostać obelgi
Rasputin nie słuchał, utraciwszy rozum po potężnej zabawie
I dalej rozrzucał kosztowności przed karczmą
Biedocie petersburskiej
Wierząc, że ich także spotka szczęśliwe zakończenie
Piotr
Premierem rosyjskim był wówczas Piotr Stołypin
Młot na socjalistów i nieprawomyślnych
Osobisty wróg Rasputina, któremu w twarz rzucił oskarżenie
O kobiety i alkohol
I niszczenie autorytetu państwa
A Rasputin, nie mogąc na Stołypina wpłynąć czarami
Zwrócił się do cara
A że Mikołaj za Stołypinem nie przepadał
Dosięgła go, w Kijowie, kula Ochrany
Jeruzalem
Wybrał się Rasputin do Ziemi Świętej
Tam, gdzie wszystkiego początek
A ludzie mawiali później nawet o książce
Którą po tej wyprawie mnich spisał
I o wszystkim, co widział, opowiedział
Spisek
Spisek zawiązała cerkiew na Grigorija
Podstępem zwabionego do biskupa Hermogena
I powalonego na podłogę celem kastracji
Przygotowano do tego celu kozacką szablę
Stawiał jednak święty starzec opór
Więc plany swe spiskowcy zmienili
Zmusili Rasputina, by ikonę ucałował
Uroczyście przysięgając, że więcej kobiety w życiu nie dotknie
A gdy tylko obolały mnich do swych kobiet wrócił
Nakazał im zmasakrowanie Hermogena
Zmasakrowały go, straszliwie
A o bijatyce tej żurnaliści pisali w całym kraju
Rasputin upokorzony
Szkodliwych dostojników cerkiewnych wygnano
Lecz ci w zemście zaczęli paszkwile rozpowszechniać
Że ten czarnoksiężnik
Szatan
Heretyk
Gorszyciel
Pijak
Gdyby mało tego było, zbałamucił nawet naszą carycę
Doszły te wieści do uszu Rodzianki
A był to przewodniczący Dumy rosyjskiej
I człowiek potężnej postury
Gdy tylko dojrzał więc heretyka w Soborze Kazańskim
A trwały wtedy uroczystości carskie
Rodzianko wyrzucił go za próg
Na rzęsisty deszcz
Ból
Gdy Grigorij wybrał się pewnego razu do Pokrowskoje
Dopadła go kobieta w amoku
Przeraźliwie złorzecząc, nożem ranę zadała, niegroźną
Mnich przeżył
Wojna
Od Morza Adriatyckiego po Dniepr
Rozciągało się cesarstwo Austro-Węgier
Z najwspanialszymi miastami
Które wznieśli władcy tej części świata
Wiedeń i Budapeszt, Kraków i Praga
I Rijeka i Lublana
Widział Rasputin, że car go nie słucha
I zniszczy te wszystkie okazałości
Rasputin nie chciał wojny ani z Habsburgiem, ani z Hohenzollernem
I przy suto zastawionym stole
Powiedział do arystokracji i generałów rosyjskich
«Niebawem zginę. Gdy ja zginę, zginie car. Gdy zginie car, Piekło pochłonie Rosję»
Pierwszy huk wybrzmiał w Sarajewie
Dom
Zmienił się Petersburg w Piotrogród
A Piotrogród był to dom
Zadbał bowiem car, by ulubieniec obrastał w dostatki
W mieście, dla którego nie ma nadziei
Bo chociaż miasto niewinne, złość ludzka jest jak rozgrzany piec
Bądź kucharz, który gotuje tylko pieprzne potrawy
Rasputin zamieszkał zatem z rodziną nieopodal centrum miasta
Ze służącą
Potęga
Rasputin, z pomocą diabła, parę monarszą omotał
Teraz to on rządził w Rosji!
Wojna haniebna
A gdy trwała już wojna dwa lata
Rosjanie wycinali wrogów w pień
I choć Rasputin o ministrach wówczas decydował
I innych wysokich urzędnikach
Nikt rozejmu z cesarzem Wilhelmem poważnie nie traktował
Prusacy mieli zostać zmiażdżeni przez wschodniego niedźwiedzia
W rozpacz to wprowadzało Rasputina
Zdrada czy głupota?
Grzmiał na Rasputina
I premiera Stürmera
W Dumie deputowany Mikulow
O niecnych celach ich mówił
I Niemcom sprzyjaniu
«Zdrada to czy głupota?»
A dopytywał Aleksander Kiereński
«Kim właściwie jest Grigorij Rasputin?»
Niedługo później car zdymisjonował premiera
Dum spiro, spero
Rasputin przeszkadzał
I wpływowym kręgom w Rosji
I angielskim sojusznikom
Musiał zniknąć
Szczęśliwe zakończenie
Podjął się tego Feliks Jusupow
Książę młody, ambitny, czarujący
Do pałacyku nad Mojką, w pewną grudniową noc
Rasputina zaprosił
A w takie zimno Rasputin odmówić nie zdołał
I raczył się ciastkami i winem
A ciastka doprawiono arszenikiem
Rasputin dalej jadł i pił
Jusupow wstrząśnięty
Wycelował z rewolweru i oddał strzał
Choć wolał tego uniknąć
Książę ze swoim wspólnikiem skatowali potwornie mnicha
By mieć pewność, że to koniec
Jednak Grigorij żył nadal
I wybiegł z pałacyku
A po kolejnych kilku strzałach
Gdy myśleli, że już padł trupem
Związanego do rzeki wrzucili
Rasputin wciąż walczył
By ręce wydostać
Nie było jednak żadnych szans
I Newa uciszyła go na zawsze
A niebawem spełniła się przepowiednia
Mikołaj II, jego żona, Aleksy i jego siostry
Wszyscy zginęli
I zginęła Rosja, jaką znaliśmy
Fot. nagłówka: Jan Godyń
O autorze
Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.


