Przejdź do treści

Amatorszczyzna. Recenzja filmu „Amator”

„Amator” z 2025 roku (nie mylić z polskim, klasycznym filmem Kieślowskiego) powstał na podstawie książki amerykańskiego powieściopisarza Roberta Littela. Wiem już zatem, po którą lekturę nie sięgnę. Skąd taka konstatacja?

Najnowszy film z Ramim Malekiem (Bohemian Rhapsody) w roli głównej nie wniesie wiele do Twojego życia, jeśli zdecydowałeś się obejrzeć tę produkcję w kinie. Niestety, „Amator” w reżyserii Jamesa Hawesa to idealna propozycja dla osoby, która w nudny wieczór ma dwie godziny wolnego czasu przed telewizorem, ale w żadnym razie nie jest to dobry wybór na seans w multipleksie.

Fot. Catgirlmutant

DO RZECZY

„Amator” opowiada historię Charlesa Hellera (w tej roli nieco zmęczony Malek). Heller jest analitykiem pracującym dla amerykańskich służb. W zamachu terrorystycznym, przeprowadzonym w Londynie przez międzynarodowego gangstera Horsta Schillera (Michael Stuhlbarg), ginie żona informatyka, Sarah (znana między innymi z „House of Cards” Rachel Brosnahan). Heller, pomimo przeszkód podkładanych przez skorumpowanych szefów, poprzysięga Schillerowi zemstę.

REALIZACJA

Fabuła filmu jest, niestety, do bólu przewidywalna, a miodowe zakończenie przypomina film Disneya. Od początku widz wie, kto będzie czarny, kto biały, a kto szary. Tym „szarym” jest pułkownik Henderson (Laurence Fishburne) – w moim odczuciu jedyna w „Amatorze” w miarę ciekawie napisana postać. Zaprawiony w bojach oficer, który w pewnym momencie powie swoim zepsutym przełożonym „nie”. Za swoją postawę zostanie ukarany, ale nie ma powodów do obaw. Powróci w zakończeniu filmu, by zbić piątkę z głównym bohaterem.

A table topped with plates of food and a laptop computer
Fot. SumUp

Heller jest bohaterem zamkniętym w sobie, kompletnie nieudolnym do czynienia przemocy fizycznej (co doskonale pokazuje scena ze strzelnicy). Ta nieporadność protagonisty (obdarzonego natomiast innymi talentami, jak spryt i dryg do nowoczesnych technologii, którymi to technologiami film stara się chyba zaimponować widzowi) jest głównym punktem zaczepienia. Nieuchronnie „Amator” budzi zatem skojarzenia z o klasę lepszym „Frantic” Romana Polańskiego. Nie jest to oczywiście jedyne skojarzenie, ponieważ film Hawesa z upodobaniem wykorzystuje gatunkowe klisze. Główny bohater, podobnie jak James Bond czy Jason Bourne, podróżuje po miastach, które amerykański widz może znać z wycieczek do Europy (kawiarniany Paryż, nieco staroświecki Stambuł i tym podobne „widokówki”).

Z całej tej powierzchowności wyłaniać się może postać samego głównego czarnego charakteru, Horsta Schillera, którego zarówno główny bohater, jak i my jako widzowie, poznajemy w scenie ostatecznej „rozgrywki” między dobrem i złem. Idea, by przedstawić terrorystę jako pokornego starszego pana, przypominającego prędzej nauczyciela, mogła być atutem jako coś innowacyjnego.

Nie trudno jednak domyślić się, że i ten atut film, niestety, zmarnuje. Schiller i jego ludzie dają się podejść jak dzieci i kończą w areszcie. Zawieszony wcześniej Charles wraca do służby, odwiedza grób żony, lata samolotem i żyje długo i szczęśliwie.

Fot. nagłówka: MyStock Library

O autorze

Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.