Choć militarne działania prowadzone są jedynie na terytorium naszego wschodniego sąsiada, z perspektywy globalnego układu sił równie, o ile nie bardziej istotne będą manewry dyplomatyczne w stolicach Globalnego Południa. W nich, w wyniku trudnej historii globalizacji na Południu, przewagę zdobywa antyglobalistyczny front, którego Rosja jest jednym z liderów. Ukraina, w sposób całkowicie od siebie niezależny, stała się symbolem Zachodu, ekspansji NATO i tego, że Stany wciąż nie porzuciły w pełni swej roli policjanta świata, który tak często i tak chętnie wykorzystywał swoją potęgę, by promować swe interesy, w Iraku, Libii czy Afganistanie.
Dla krajów Południa atrakcyjniejsza jest obecnie alternatywa oferowana przez inicjatywę BRICS. Układ ten został założony w 2009 roku przede wszystkim w celach ekonomicznych przez mocarstwa Południa, Brazylię, Indie, Chiny, RPA i, co chwilowo najważniejsze, Rosję. Mimo wciąż niewielkich bezpośrednich wpływów politycznych organizację można rozpatrywać jako anty bądź alterglobalistyczną odpowiedź na instytucje promowane przez Stany Zjednoczone. Relatywne sukcesy ekonomiczne krajów organizacji, są dla Południa nadzieją. Nadzieją, której desperacko poszukują zawiedzione globalizacją kraje.
Zachód musi ostrożnie rozważyć swój kolejny ruch. W tej potyczce obecnie przewagę osiągnęła inicjatywa BRICS, lecz liderzy Zachodu wciąż mają argumenty, by trend ten odwrócić. Z każdym rokiem błyskawicznego rozwoju Chin, Indii czy Brazylii, argumentów tych będzie jednak coraz mniej. Ten, komu rządy Południa chętniej oddadzą prawa do wydobywania surowców naturalnych i budowania baz wojskowych, zdobędzie władzę nad globalnym porządkiem. A dziś, w obliczu wojny w Ukrainie i zawodu globalizacją, trudno się dziwić, że krótszą ścieżkę do tego potencjalnego wciąż zwycięstwa ma przed sobą inicjatywa BRICS.
Reakcja Globalnego Południa na Wojnę
Rządy Globalnego Południa w swojej reakcji na wojnę nie przedstawiły wspólnego frontu. Ten konflikt dotyczy je politycznie w stopniu znikomym, więc moralnie nie czują się zobowiązane, by w sposób zdecydowany przeciwstawić się agresji Putina. To, kto jest tu „dobrym”, a kto „złym” obchodzi ich mniej więcej równie mocno, co przeciętnego Polaka podobny dylemat dotyczący wojny w Jemenie. Ekonomicznie, z kolei, w ciemniejszych barwach jawi im się wizja zirytowania Rosji, największego na świecie eksportera zboża, niż Ukrainy, która w tym samym rankingu zajmuje „dopiero” piąte miejsce. Może i niewiele państw postawiło na rozwiązanie równie wyrachowane, co Pakistan, który zacieśnił współpracę handlową z Rosją już po wybuchu wojny, lecz na ogół wymiar sankcji ekonomicznych, nakładanych przez kraje Południa, pozostaje niewielki.
Także i politycznie, na szczeblu ONZ, państwa te stronią od podejmowania zdecydowanych i pochopnych decyzji. Szczególnym tego przykładem jest historyczne już głosowanie w sprawie zawieszenia Rosji w Radzie Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych (UNHCR). 24 państwa zagłosowały przeciw i aż 58 wstrzymało się od głosu. W tym niezbyt zaszczytnym gronie, poza sojusznikami i satelitami Kremla, znajdują się właściwie wyłącznie kraje Globalnego Południa. W tym, między innymi, strategiczni sojusznicy Stanów Zjednoczonych, Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Skupiając się raz jeszcze na inicjatywie BRICS, żaden z krajów należących do niej nie głosował za rezolucją. Wszystko to świadczyć może o pewnym strategicznym dążeniu Globalnego Południa do gwałtownej transformacji systemu międzynarodowego i obalenia tyranii globalizacji. W środowiskach analitycznych budzi to powoli skojarzenia z silnym, w początkowych etapach Zimnej Wojny, Ruchem Państw Niezaangażowanych (Non-Aligned Movement), który w swych założeniach miał balansować między dwoma globalnymi blokami.
Zawiedzeni globalizacją, uwiedzeni nowymi możliwościami
Historia Globalnego Południa przedstawiona z perspektywy globalizacji, trwającej od ponad 40 lat, jest burzliwa i trudna. Aktywność międzynarodowych instytucji finansowych, przede wszystkim Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, działających na rzecz globalizacji, sprowadziła na kraje Południa liczne kryzysy. Liberalizacja gospodarek w imię promowania liberalnej polityki fiskalnej pogłębiła często nierówności w społeczeństwach krajów Południa. Dochodzi do tego kwestia promowania liberalnych wartości, takich jak tolerancja i równouprawnienie kobiet. Idee te, choć słuszne, napotkały opór i strach wśród konserwatywnych społeczeństw Południa.
Niechęć do społeczno-ekonomicznego wymiaru globalizacji została tylko wzmocniona od strony polityki międzynarodowej. Globalizacja jest często utożsamiana z polityką międzynarodową państwa, będącego największym jej agentem, Stanów Zjednoczonych. Nie bez przyczyny, nie kojarzy się ona państwom południa najlepiej. Zwłaszcza od czasów prezydentury Georga W. Busha. Rosja, uważana za spadkobierczynię Związku Radzieckiego, ma zgoła inną reklamę. W reakcji na bombardowania Libii w 2015 roku liderzy Afrykańskiego Kongresu Narodowego, rządzącej partii RPA, wyrazili publicznie żal związany z upadkiem Związku Radzieckiego, który balansować miał rzekomo amerykański imperializm.
Inicjatywa BRICS, w obliczu wojny w Ukrainie, która na Południu często odbierana jest jako tragiczny wynik ekspansji NATO, postrzegana jest jako możliwość, nad którą należy poważnie się zastanowić. Ukraina, chcąc nie chcąc, stała się symbolem Zachodu, protekcjonalnie spoglądającego na Południe z neokolonialnymi ambicjami, którego działanie w związku z pandemią COVID-19 i kryzysem klimatycznym oceniane jest jako niedopuszczalne. Trudno więc oskarżać dziś kraje Południa o przedkładanie własnego interesu narodowego ponad moralne działanie w stosunkach międzynarodowych. To Zachód nauczył ich tego wiekami kolonialnych i postkolonialnych hierarchicznych zależności.
Dlaczego BRICS rośnie w siłę?
Kraje BRICS cieszą się dziś w regionie Południa lepszą prasą niż Zachód. Gdy Stany Zjednoczone zajęte były bombardowaniem Iraku i Libii, Chiny wprowadzały powoli w życie ekonomiczną inicjatywę Belt and Road. Inwestycje Chin w aż 35 krajach Afryki zapewniły im możliwość wywierania rzeczywistych wpływów na politykę ekonomiczną beneficjentów programu. Dodatkowo w jego efekcie znacząco wzrósł prestiż Chin w państwach Afryki. Praktyki Rosji są do pewnego stopnia podobne. Spośród narodów, które nie potępiały Rosji na forum ONZ, większość, w ostatnich latach wynajmowała najemników bądź kupowała od Rosji broń. Kraje BRICS przy udzielaniu pomocy nie promują dodatkowo praw człowieka i nie mają nic przeciwko rządom populistycznych dyktatorów. Z perspektywy interesu narodowego państw Południa są to niestety cechy pozytywne.
Co więcej, teoria stosunków międzynarodowych, zwłaszcza ujęcie instytucjonalne i krytyczne wobec teorii liberalnego pokoju mówią, że podobieństwo ustrojowe pozytywnie wpływa na możliwość współpracy i zwiększa szanse utrzymania pokoju. Nie powinno więc nas dziwić, że rządzący krajami Bliskiego Wschodu, Sahelu i Ameryki Łacińskiej czują pewne intelektualne pokrewieństwo z ich odpowiednikami, w rządach Chin, Rosji czy Brazylii. BRICS nie narzuca, BRICS rozumie problemy Południa. Przede wszystkim BRICS w przeszłości nie kolonizował, a bombardował stosunkowo nieintensywnie.
Liberalny Zachód nie może powiedzieć o sobie niczego z powyższych. Słowa Ministra Spraw Zagranicznych Rosji – Siergieja Ławrowa, mówiące o tym, że pewne kraje nie zaakceptują globalnej wioski ze Stanami Zjednoczonymi jako szeryfem, są prawdopodobnie wśród najbardziej zgodnych z prawdą, które polityk ten kiedykolwiek wypowiedział. Mówi się, że Argentyna i Indonezja są bardzo blisko dołączenia do BRICS. Wojna w Ukrainie, która, dzięki propagandzie Chin i Rosji, jest widziana, jako efekt ekspansywnej polityki NATO prawdopodobnie niczego w tej kwestii nie zmieni. BRICS jest i będzie poważnym konkurentem dla liberalnego porządku świata.
Czas na refleksję
Wang Yi, minister spraw zagranicznych Chin, 7 marca wydał komunikat, z którego wypłynął prosty przekaz. Kto trzyma z Ukrainą, trzyma ze Stanami Zjednoczonymi. Ten argument, funkcjonujący w przestrzeni globalnego Południa właściwie od samego początku wojny wystarczył, by skutecznie zniechęcić kilkadziesiąt krajów Afryki, Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu od aktywnego przeciwstawiania się agresji rosyjskiej. Hipokryzja Zachodu razi kraje Południa. Nie widzą one szczególnej różnicy między pociskami artyleryjskimi spadającymi na Kijów a bombami niszczącymi Trypolis.
Agresywna globalizacja i trudne historie, kolonialna i postkolonialna, zwłaszcza opierająca się o amerykański imperializm, doprowadziły świat Południa do silnego zachodosceptyzmu, silniejszego niż współczucie, które mogliby potencjalnie czuć wobec Ukraińców. Alternatywa w postaci BRICS jest, mimo wojny, coraz bardziej kusząca. Chiny i Rosja, wraz ze swoimi partnerami, wygrywają na Południu. Żyjąc w naszej bańce informacyjnej, często nie potrafimy tego zrozumieć. Przełamanie się przez tę barierę wyobraźni, jest dziś rzeczą niezbędną dla rządzących Zachodem, jeśli myślą o podjęciu rękawicy rzuconej przez BRICS. Będzie to wymagało jednak całkowitej transformacji w nastawieniu. Południe musi być dziś traktowane jako równy partner. Dopóki rządzący Zachodem tego nie zrozumieją, dopóty nie mają czego na Południu szukać.
Fot. nagłówka: Ledger Insights
O autorze
Student historii i stosunków międzynarodowych z powołania. Z miłości, poeta, muzyk, filozof, humanista. Idealistycznie wierzy w lepsze jutro. Realistycznie opisuje politykę zagraniczną. Z optymizmem popija herbatę.