Finał WOŚP w Gdańsku
Był 13. dzień stycznia 2019 roku. Na Targu Węglowym w Gdańsku, z okazji 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zorganizowano charytatywny koncert „Gdańsk dla Orkiestry”. Na kilka minut przed godziną 20:00, po raz ostatni w swoim życiu, głos zabrał Paweł Adamowicz. Po krótkim wystąpieniu prezydenta rozpoczęto symboliczne odliczanie do „Światełka do nieba”. W akompaniamencie radosnych okrzyków na scenę wtargnął Stefan Wilmont. Podbiegł do urzędującego prezydenta i trzykrotnie pchnął go nożem. Zdezorientowany tłum chwilę później usłyszał słowa samego napastnika.
„Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz!” — powiedział.
Mężczyzna po chwili został obezwładniony przez ochroniarzy i pracowników technicznych wydarzenia, którzy przekazali go funkcjonariuszom policji. Nie stawiał najmniejszego oporu przy zatrzymaniu.
Fot. Piotr Hukalo/ Dziennik Bałtycki
Motyw zabójstwa
W młodości Paweł Adamowicz był działaczem opozycji demokratycznej, a od 1998 roku sprawował urząd prezydenta miasta Gdańska. Wielokrotnie krytykował politykę rządu Prawa i Sprawiedliwości określając ją mianem niedemokratycznej i naruszającej ład konstytucyjny. Poruszał wagę otwartości na różnorodności kulturowe, nierzadko podkreślał też rolę dialogu w społeczeństwie. Telewizja Polska, po wyborach parlamentarnych w 2015 roku, rozpoczęła medialną nagonkę na prezydenta Gdańska. W samym 2018 roku rządowe media poruszyły temat Pawła Adamowicza aż 1773 razy, z czego prawie 1000 wzmianek padło na ogólnopolskiej antenie TVP Info. Telewizja, za prezesury Jacka Kurskiego, przedstawiała go jako oszusta majątkowego, silnie powiązanego z aferą Amber Gold.
Kim był napastnik?
Sprawcą przerażającego morderstwa okazał się 27-letni mieszkaniec Gdańska – Stefan Wilmont. Nie był to jego pierwszy poważny konflikt z prawem. Już w 2013 roku dokonał czterech napadów z bronią w ręku rabując łącznie prawie 16 tys. złotych. Za liczne kradzieże Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał go na 5 lat i 6 miesięcy więzienia. Na wolność wyszedł na początku grudnia 2018 roku, na nieco ponad miesiąc przed zabiciem prezydenta.
Poczytalność sprawcy
Nikt nie miał wątpliwości, że za zabójstwem Pawła Adamowicza stał Stefan Wilmont. Kwestią kluczową dla przyszłości mordercy była jego domniemana niepoczytalność. Jeszcze kilka miesięcy przed morderstwem matka sprawcy zgłaszała zły stan psychiczny syna. Pierwsze badanie psychologiczne, przeprowadzane krótko po dramacie z finału WOŚP pod koniec stycznia 2019 roku dało niejednoznaczny wynik. Dopiero trzecia ekspertyza biegłych psychologów wykazała rozstrzygający rezultat. Specjaliści sądowi orzekli: w chwili ataku oskarżony miał ograniczoną poczytalność.
„Stefanowi W. zarzucamy dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także zmuszanie innej osoby do określonego zachowania” — poinformowała w grudniu ubiegłego roku rzeczniczka gdańskiej prokuratury okręgowej prok. Grażyna Wawryniuk.
Żałoba narodowa, Polacy przeciwko przemocy
W związku z tragicznymi wydarzeniami podczas Finału WOŚP w Gdańsku, prezydent RP Andrzej Duda ogłosił żałobę narodową. Od 18.01 od godziny 17:00 do 19.01 do godziny 19:00 wszystkie flagi państwowe w kraju były opuszczone do połowy masztu. 16 stycznia, na wniosek ówczesnego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Grzegorza Schetyny, Sejm uczcił Pawła Adamowicza minutą ciszy. Na sali plenarnej zabrakło wówczas m.in. Jarosława Kaczyńskiego i Ryszarda Terleckiego.
Tuż po śmierci prezydenta Gdańska, rozpoczęto organizację marszów i happeningów sprzeciwiających się przemocy. Dzień po zamachu, na gdańskim Długim Targu w ramach sprzeciwu wobec nienawiści i przemocy, odbył się wiec pamięci Pawła Adamowicza. Według relacji Polskiej Agencji Prasowej w wydarzeniach 14.01 brało udział ponad 15 tys. mieszkańców stolicy województwa pomorskiego. Podobne wiece odbywały się w kolejnych dniach w całej Polsce.
Trzy lata później
Pojednawcze marsze i wiece okazały się łagodzeniem skutków, a nie likwidacją przyczyn. W mediach wciąż powszechnie spotykamy się z szeroko pojętą mową nienawiści i hejtem. Politycy często nie gryzą się w język, nawet podczas wystąpień sejmowych. Doskonałym przykładem niewłaściwego zachowania parlamentarzystów jest wystąpienie posła Konfederacji Grzegorza Brauna z września ubiegłego roku. Zwrócił się wówczas do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego słowami „Będziesz pan wisiał”, czym wywołał niemałe kontrowersje. Nawoływanie do de facto zabicia ministra, niezależnie od jego poglądów i decyzji, nie powinno wybrzmiewać z ust żadnego parlamentarzysty. Takie wypowiedzi z pewnością nie budują Polski silnej i solidarnej. To właśnie na silnym, demokratycznym kraju powinno zależeć wszystkim, niezależnie od reprezentowanego ugrupowania i przekonań.
Kiedy śmierć spogląda w oczy
W listopadzie 2021 roku wielu polityków ugrupowań opozycyjnych otrzymało niepokojące maile. W swoich skrzynkach pocztowych politycy znaleźli groźby śmierci i liczne wyzwiska. Ofiarami internetowego hejtu padli m.in.: przewodniczący PO Donald Tusk, posłanka Katarzyna Lubnauer, eurodeputowany Radosław Sikorski, poseł Dariusz Joński, poseł Paweł Kowal czy uczestniczka powstania warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska. W mediach społecznościowych do sprawy odniósł się wtedy jeden z poszkodowanych. Były Szef Rady Europy nie pozostawił suchej nitki na prezesie Jarosławie Kaczyńskim. Jego zdaniem to właśnie prezes PiS i jego ugrupowanie są odpowiedzialni za obecny stan polityki wewnętrznej Polski. Lider PO w swoim wystąpieniu zaznaczył, że otrzymane wiadomości nie były odosobnionym przypadkiem.
„Wpakuję ci nóż desantowy w brzuch, jak Stefan W. temu skur***lowi Adamowiczowi. (…) Jesteś skazany na śmierć za zdradę ojczyzny. Wyrok wydano w imieniu Polski Podziemnej” — cytował otrzymaną wiadomość były premier.
Choć takie wiadomości to z pozoru błahe słowa, nie możemy ich lekceważyć. Bagatelizowanie gróźb śmierci byłoby co najmniej niezrozumiałą decyzją. W obliczu ogromu zagrożeń zewnętrznych, tj. potencjalnej wojnie rosyjsko-ukraińskiej czy globalnej pandemii wirusa SARS-CoV-2, powinniśmy się łączyć a nie dzielić. Polityka wewnętrzna kraju, zwłaszcza w tak niebezpiecznym czasie, powinna być spójna. Jako kraj, nie możemy sobie pozwolić na podziały i wewnętrzną polityczną wojnę.
Powiedzmy „nie” nienawiści
Ponad 100 lat temu, zmanipulowani rządową propagandą, żołnierze armii brytyjskiej i pruskiej potrafili znaleźć wspólny język i wspólnie spędzić Święta Bożego Narodzenia. Wówczas młodzi żołnierze zapomnieli o podziałach i sprzecznych interesach, gdyż połączyło ich jedno: pragnienie powrotu do normalności. Tak i my dziś nie możemy pozwolić na medialną manipulację i język nienawiści. Sprawmy wspólnie, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji podobnych do tych z 13 stycznia 2019 roku. Nie możemy pozwolić, aby śmierć Pawła Adamowicza poszła na marne. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. Zamiast wyprowadzać kolejny bratobójczy cios, podajmy sobie rękę na zgodę. Dla siebie i ojczyzny.
Fot. nagłówka: Reuters
O autorze
Redaktor Prowadzący Gazety. W projekt zaangażowany od grudnia 2021 roku. Pisze o polityce, edukacji oraz organizacjach pozarządowych. Laureat programu „Liderzy Innowacji”. W wolnym czasie smakosz kawy, amator książek i miłośnik nauk społecznych.