Przejdź do treści

Subtelne dłubanie w pamięci. Recenzja singla „Zdjęcia” Kaśki Sochackiej

Niedawno narobiła trochę „Szumu”, a teraz zaprezentowała nam kilka nostalgicznych kadrów w utworze „Zdjęcia”. Kaśka Sochacka ponownie zabrała swoich słuchaczy w intensywną, a przy tym delikatną, literacką i intymną podróż po jej uczuciach.

„Dzisiaj w końcu przejrzę Twoje zdjęcia” – obiecuje sobie w pierwszym wersie Kaśka Sochacka. Łagodny szmer instrumentów inaugurujący „Zdjęcia”, w połączeniu z poezją o złamanym sercu i tęsknocie – w której Sochacka niezmiennie odnajduje się wybornie – obiecują jeszcze więcej i tak się składa, że spełniają wszystkie oczekiwania.

Mniej znaczy więcej

Gdybym miał pokusić się o zwięzłą diagnozę atrakcyjności Sochackiej, napisałbym, że wyróżnia ją przede wszystkim prostota. Pisze, gra, komponuje i śpiewa od serca, co pochłania bez reszty i zostaje w głowie na długo, a przy tym – robi to wszystko bez nadęcia, przesadnej pompy i skomplikowania.

W swojej wrażliwości opisuje świat bliski i znany każdemu, równocześnie nadając mu niebywale magiczny rys i prowadząc w głąb poruszających, lirycznych i muzycznych opowieści o miłości, stracie, poszukiwaniu tożsamości czy – jakkolwiek to rozumiemy – wolności w życiu.

Fot. Wojciech Pędzich

Ponadto jej wytwórnia, czyli Jazzboy Records, doskonale wykorzystuje predyspozycje wokalistki i konsekwentnie pozwala iść Sochackiej klarownie wytyczoną artystyczną ścieżką. Dzięki temu charakterystyczny styl, który wypracowała na przestrzeni już dwóch płyt, jedynie dopełnia dzieła i z singla na singiel podsuwa odbiorcy coraz więcej smaków.

Nie inaczej jest w „Zdjęciach” – kolejnym poetyckim opatrunku na niezagojone rany artystki, przy którym bez ogródek możemy stwierdzić: tak, pani Kasiu, mniej w istocie znaczy więcej.

Zostaję przy tym, co już znam

„Zdjęcia” robią to, co każdy jakościowy tekst kultury: sprawiają, że na kilka minut skupiamy się wyłącznie na przyswajanej treści. W tym wypadku – pozwalamy zwierzyć się podmiotowi lirycznemu, z uwagą przysłuchujemy się jego emocjom, próbujemy wyłuskać z nich esencję i zobrazować sobie opowiadaną historię.

Fot. Empik

Tekst nie jest ani długi, ani specjalnie spektakularny, ale w tym właśnie tkwi siła tego utworu. Słowa dobrane przez Sochacką wyjaśniają wystarczająco: oto mamy do czynienia ze wciąż żywym wspomnieniem po utraconej miłości. Artystka poprzez ascetyczną kompozycję i poezję subtelnie dłubie w swojej pamięci, stara się okiełznać rozpalone serce i poskładać je do kupy, chociaż „czuje ścisk” i ewidentnie nie zamknęła jeszcze tej opowieści.

Pulsujące syntezatory, niemal jednostajny, spokojny galop gitar, miarowy stukot kalimby i szczypta miękkich, skrzypcowych dźwięków stanowią równie ważny komponent utworu. Zresztą podobnie jak animowany klip, który swoją stylistyką nawiązuje do głośnych w dyskografii Sochackiej „Cichych dni”. Ale na czym to nawiązanie polega i czego jeszcze można się tam spodziewać – cóż, tę gratkę pozostawię już dla tych, którzy zdecydują się „Zdjęć” wysłuchać osobiście.

Fot. nagłówka: Sebastian Nowik

O autorze

Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.