W świecie polskiej polityki nie ma miejsca na chwilę wytchnienia czy odpoczynku. Każdy dzień przynosi co ciekawsze doniesienia, afery i spekulacje. Ostatnimi czasy politycy opozycji rzucają hasłami o skróceniu kadencji sejmu i doprowadzenia do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zapewniają społeczeństwo, że będą do nich dążyć, aby odsunąć PiS od władzy. Twierdzą, że jest to jedyne rozwiązanie, które da się zrealizować. Jednak czy w rzeczywistości tak jest?
W tym artykule przeanalizuję scenariusz, który w teorii, na obecną chwilę jest jedynym sposobem na odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy. Podkreślam — w teorii.
Polska konstytucja przewiduje trzy możliwe przypadki, kiedy można skrócić kadencję Sejmu i zarządzić przedterminowe wybory parlamentarne. Taka sytuacja zachodzi gdy:
- Sejm postanowi o skróceniu swojej kadencji głosami ⅔ posłów.
- Nie zostanie powołany rząd.
- Prezydent w ciągu 4 miesięcy, nie otrzyma ustawy budżetowej od daty przedłożenia projektu ustawy Sejmowi.
Nie będę analizował trzeciej możliwości, skupię się tylko na pierwszych dwóch.
Zanim jednak przejdziemy dalej, musimy spojrzeć najpierw na arytmetykę sejmową. Zjednoczona Prawica, w której skład wchodzi: Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska oraz Porozumienie, posiada w parlamencie 234 mandaty. Wszystkie partie opozycyjne razem wzięte, mają zatem 226 mandatów.
W ostatnich dniach Zjednoczona Prawica przeżywa kryzys. Trzy partie rządzące, sprzeczają się i przepychają nawzajem. Wszystkie światła na scenie politycznej Polski są zwrócone na ich działania. Media i politycy opozycji snują spekulacja na temat, ewentualnego przejścia jednego z koalicjantów PiS-u na stronę opozycyjną. Postanowiłem się w tym tekście skupić na partii Porozumienie, której przewodniczącym jest Jarosław Gowin. I tutaj zaczynamy polityczne science fiction.
Partia ta posiada trzynaście mandatów parlamentarnych. Gdyby zdecydowałaby się na tak radykalny ruch i postanowiła wyjść z rządzącej koalicji, Prawo i Sprawiedliwość straciłoby większość w Sejmie. Razem z utratą większości, rząd straciłby legitymację do rządzenia, ponieważ nie posiadałby poparcia w parlamencie. Zatem samo przejście Porozumienia na stronę opozycji sprawiłoby utratę przez PiS większości oraz powstanie rządu mniejszościowego.
Dobrze, więc Porozumienie przeszło na stronę opozycji. PiS posiada już 221 mandatów, opozycja ma większość, czyli 239 mandatów. Skupmy się teraz na skróceniu kadencji Sejmu. Pierwszym sposobem, aby doprowadzić do przedterminowych wyborów, jest podjęcie uchwały o skróceniu kadencji Sejmu przez co najmniej ⅔ posłów. Po przeliczeniu potrzeba 307 głosów, aby odbyły się przedterminowe wybory. W tym Sejmie nie ma na to możliwości, nawet po przejściu Porozumienia na stronę opozycyjną.
Zastanawiałem się, w jaki sposób opozycja planuję skrócić kadencję Sejmu, skoro nie posiada do tego większości w Sejmie. Postanowiłem się skupić na drugiej możliwości dotyczącej niepowołania rządu.
Jeśli próbowano by skrócić kadencję Sejmu poprzez niepowołanie rządu, trzeba najpierw odwołać obecny. Tutaj w grę wchodzi tylko konstruktywne wotum nieufności. Polega ono na tym, że poddajemy pod głosowanie wniosek o odwołanie obecnego premiera, jednocześnie wskazując, kto nim zostanie, gdy wniosek zostanie przegłosowany. Do przegłosowania takiego wniosku potrzeba min. 231 głosów. Zatem cała opozycja, razem z Porozumieniem, musiałaby zagłosować jednomyślnie, za przyjęciem konstruktywnego wotum nieufności. Moim zdaniem partie opozycyjne nie dojdą do politycznego kompromisu, aby taki wniosek przegłosować. Jednak należy pamiętać, że ten artykuł to polityczne science fiction i prawdopodobnie się nie wydarzy. Jednak idźmy dalej.
A więc mamy to. Konstruktywne wotum nieufności zostało przegłosowane. Mateusz Morawiecki przestaje być premierem. Prezydent powołał dziś nowego premiera i nową Radę Ministrów. I co dalej? Można by powiedzieć, że nic dalej nie trzeba robić. Odwołaliśmy rząd PiS-u, powołaliśmy rząd złożony z koalicji opozycyjnej i wszystko będzie normalnie. Otóż nie będzie. Jeżeli w Polsce mielibyśmy rząd złożony z siedmiu partii, od skrajnie prawicowych — takich jak Konfederacja, do skrajnie lewicowych — jak Lewica, to rządziłby on gorzej niż rząd PiS-u. Byłyby ogromne spory światopoglądowe, przepychanki co do podziału ministerstw, brak jednomyślności. Doprowadziłoby to do apogeum. W takim razie co teraz?
Gdy Prezydent powołał nowy rząd w ciągu dwóch tygodni, Premier musi przedstawić exposé Sejmowi i zwrócić się z prośbą o udzielnie nowemu rządowi wotum zaufania. Teraz dochodzimy do kluczowego etapu, na drodze do skrócenia kadencji Sejmu. Musimy nie uchwalić wotum zaufania. Gdybyśmy je uchwalili, to dalibyśmy rządowi mandat do rządzenia krajem. A przecież chodzi nam o to, aby rządu nie powołać i doprowadzić do przedterminowych wyborów. Gdy jednak nie uchwalimy wotum zaufania, trzeba wybrać rząd od nowa. Wtedy dokonuje tego Sejm. I w tej sytuacji tak jak w poprzedniej nie może dojść do konsensusu i posłowie nie mogą rządu powołać. W trzeciej i ostatniej próbie powołania rządu to Prezydent powołuje Premiera i Radę Ministrów, a Sejm udziela jej wotum zaufania. Kiedy trzy razy Sejm odrzuci wotum zaufania, Prezydent skraca kadencję Sejmu i zarządza nowe wybory. I tak oto dotarliśmy do skrócenia kadencji Sejmu i przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Jak widać, jest to niezwykle skomplikowany proces, bardzo długotrwały i niepewny. Przede wszystkim Porozumienie Jarosława Gowina musiałoby przejść na stronę opozycyjną. Następnie opozycja musiałaby się zjednoczyć i odwołać Mateusza Morawieckiego z funkcji premiera. Potem trzy razy nie uchwalić wotum zaufania. Wtedy Prezydent zarządza nowe wybory parlamentarne. Taki scenariusz to fikcja polityczna i pozostaje on tylko w sferze hipotetycznych rozwiązań. Brzmi trochę jak fabuła książki Remigiusza Mroza, w której w polityce wszystko jest możliwe. Jednak nie żyjemy w książce, a naszym krajem nie rządzi jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy.
O autorze
Uczeń klasy maturalnej o profilu prawniczym w LXV Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Integracyjnymi im. gen. Józefa Bema w Warszawie, działacz w Polskim Stowarzyszeniu Paliw Alternatywnych, pracownik jednego z warszawskich antykwariatów. Interesuję się prawem konstytucyjnym, polityką oraz najnowszą historią Polski.