Moneta jednogroszowa – ta latająca gdzieś po dnie torebki, której nie wyda ci pani w sklepie, zbywana, niewiele znacząca, praktycznie niezauważalna – waży 1,64 grama. Fakt ten nie jest zapewne ani istotny, ani fascynujący, ale zobrazowanie sobie tej masy pozwoli lepiej wyobrazić sobie pewną sytuację.
Niebezpieczny Michał M.
W czwartek późnym wieczorem raper Mata został zatrzymany przez policję za posiadanie 1,5 grama marihuany. Ta skandaliczna ilość to wagowo mniej niż opisana powyżej jednogroszówka. Młodemu kryminaliście, Michałowi M., grozi do trzech lat więzienia.
Wolność jednostki kończy się tam…
Tematy depenalizacji i legalizacji THC przewijają się przez polskie media i debatę publiczną od dawna, lecz wygląda na to, że w najbliższym czasie nie możemy liczyć na żaden realny przełom. Jednak według zasady „wolność jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”, każdy decydujący o sobie i odpowiadający za własne życie dorosły człowiek powinien mieć prawo do wykorzystywania swoich swobód tak długo i szeroko, jak tylko nie czyni to krzywdy innemu – niezależnie od tego, czy jest to artysta młodego pokolenia, szanowany naukowiec, czy szary Kowalski. Jeśli dana osoba dobrowolnie chce sięgnąć po używki (a warto wspomnieć, że obok marihuany pod tym hasłem kryją się również spożywane na co dzień alkohol i tytoń, które według Instytutu Jellinek są bardziej szkodliwe pod kątem indywidualnych i zbiorowych szkód społecznych niż THC), to akceptuje ryzyko z tym związane, zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji i dokonuje wyboru, którego powinna móc dokonać jako wolna jednostka. Niestety takie rozumowanie nadal nie jest oczywiste dla społeczeństw, które do wolności ewidentnie nie dążą.
Wartość dodana?
Co paradoksalne, podczas gdy schwytany zostaje dwudziestojednolatek posiadający niewielkie ilości miękkiego narkotyku, na wolności pozostają gwałciciele, oszuści, piraci drogowi, seryjni mordercy. Policja nie ma nieograniczonych zasobów ludzkich ani czasowych, a jednak decyduje się przeznaczać owe zasoby na zaglądanie do kieszeni obywatelom, a nie na realne dbanie o ich bezpieczeństwo. Oczywiście zatrzymanie młodego człowieka z garstką zioła jest o wiele prostsze niż pochwycenie prawdziwego przestępcy, jednak… czemu to właściwie ma służyć? Czy świat stanie się odrobinę lepszy, jeśli Michał Matczak wyląduje za kratkami? A może uratuje to życie niewinnych ludzi? Jakie będą pozytywne konsekwencje tego wydarzenia poza tym, że media będą miały o czym pisać, partia rządząca zgarnie pretekst do oplucia ojca Maty, profesora Marcina Matczaka, a sam prawnik rykoszetem zgarnie zwolenników, którzy staną po stronie jego i jego syna? Co realnie możemy zyskać na tym, że Mata (czy jakikolwiek inny człowiek) zostanie bohatersko powstrzymany przed zjaraniem blanta?
Normalne-nienormalne
Nie da się pominąć jeszcze jednego aspektu całej tej sytuacji – sprawa czwartkowego zatrzymania za posiadanie marihuany jest tak rozdmuchana przede wszystkim dlatego, że kręci się wokół osoby publicznej, posiadającej w dodatku rozpoznawalnego medialnie rodzica. Portale plotkarskie szaleją, Telewizja Polska podłapała temat, ludzie rozmawiają, bo chodzi o kogoś, kogo można określić mianem celebryty. A przecież to nie tak, że tylko Michał Matczak posiada nielegalne (niesłusznie) substancje i nie tak, że on jeden poznał tego konsekwencje. Rozejrzyjmy się i spróbujmy z czystym sumieniem powiedzieć, że nie znamy nikogo, kto miałby kiedyś przy sobie zioło. Nie wydaje się niczym skandalicznym, że jakaś osoba miałaby w posiadaniu grama czy dwóch, prawda? A jednak przekaz: „znany raper młodego pokolenia zatrzymany za posiadanie nielegalnych substancji” brzmi, jakby wspomniany artysta dopuścił się potwornego czynu. Fakt nielegalny, lecz stosunkowo powszechny, jest w ten sposób demonizowany w oczach odbiorców.
Refleksja nie do końca pozytywna
Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że cokolwiek pozytywnego wyniknie z owej patosytuacji. Po raz kolejny przez internet przetaczają się teksty i hasztagi dotyczące uwolnienia zatrzymanego i legalizacji marihuany. Podobna fala miała miejsce w grudniu 2020 roku, kiedy to przed sądem został postawiony mężczyzna hodujący medyczną marihuanę, ponieważ był tym farmaceutykiem leczony na HIV, a gotowy lek kosztował o wiele więcej niż utrzymanie małej plantacji. Niestety donośne głosy szybko wtedy ucichły, o sprawie w przestrzeni publicznej zapomniano, a prawo dotyczące miękkich narkotyków ani drgnęło. Być może tym razem nie skończy się na hasztagach, wpisach i grafikach. Może absurdalność całego zajścia wpłynie na świadomość społeczeństwa jeszcze bardziej, a odpowiednie organizacje zmobilizuje do bardziej intensywnych działań.
Choć taka perspektywa wydaje się całkiem prawdopodobna i przyjemna, to niestety na realne zmiany w prawie nie możemy liczyć – nie przy obecnym składzie parlamentu i rządu. Tak oto musimy zejść na ziemię i zdać sobie sprawę z mimo wszystko pesymistycznego, przekazu, jaki niosą za sobą czwartkowe wydarzenia: nie ma u nas miejsca na korzystanie z wolności.
Fot. nagłówka: Mata/Patointeligencja/YouTube
O autorze
Interesuję się psychologią, procesami społecznymi i marketingiem, a moją największą pasją jest teatr. Pracuję nad różnymi projektami artystycznymi, działam też w lokalnym sztabie WOŚP i Młodych Libertarianach.