Przejdź do treści

O Dziewczynkach Weroniki Murek, czyli kilku esejach o stawaniu się

To zbiór esejów, nie monografia, a ja nie chcę szukać w dziewczynce tego, co stałe i podlegające encyklopediom i słownikom. […] Chodźcie, dziewczynki! – krzyczą do siebie dojrzałe kobiety wieczorem w pubie. […] Piszę więc o dziewczynkach także z racji mojego doświadczenia życia jako dziewczynka. Ale właściwie piszę o dziewczynkach bez względu na wiek i płeć.

Dziewczynką być?

Temat dziewczyństwa od kilku lat zyskuje coraz większą widoczność – zarówno w popkulturze (choćby słynne, ale nie bezproblematyczne hasło girl power), jak i w literaturze (np. książka Dziewczyństwo Melissy Febos), a nawet w naukach społecznych (m.in. girlhood studies, czyli dosłownie badania nad dziewczyństwem).

Na tym tle książka Dziewczynki. Kilka esejów o stawaniu się Weroniki Murek – polskiej pisarki i autorki sztuk teatralnych – przyciąga uwagę, oferując refleksję nad dziewczyństwem jako procesem, który wymyka się prostym kategoriom.

Piszę w tej książce o dziewczyńskości i dziewczynkowatości, ale staram się o nich pisać przede wszystkim w takim wymiarze, który sama najmocniej zapamiętałam: jako marzeniu o tożsamości, która może podlegać nieustannej zmianie, i złudzeniu, że ludzkie życie – zanim (i jeśli w ogóle) obierze jeden kształt, w którym ostatecznie stężeje i osiądzie – ma szansę mienić się, musować, być w wiecznej podróży i ciągłym przeistaczaniu, że można żyć bez konieczności podejmowania decyzji co do tego, kim się jest lub będzie.

Autorka nie chce więc wcale stworzyć jednej definicji dziewczynki, szufladkować tego, co należy do jej doświadczenia. Szuka raczej tego, co się dziewczynkowatością kojarzy, w najróżniejszych miejscach, a co często pozostaje nieuchwytne lub przegapiane.

Fot. Adrian Tync | Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0

Szepty, sekrety i inne narracje

Murek zaczyna więc od analizy kilku popkulturowych postaci. Jest Dorotka z krainy Oz, słynna dziecięca amerykańska aktorka Shirley Temple czy w końcu Lolita Nabokova – bohaterka bardzo kontrowersyjnej historii (uznawanej jednocześnie za arcydzieło literatury światowej) o „zakochanym” w dwunastolatce czterdziestolatku. Bo historia Lolity – jak zauważa Murek – to wcale nie jest jej historia. Bohaterka istnieje, ponieważ jest widziana przez zafascynowanego nią Humberta Humberta; w zasadzie nie ma tu miejsca na opowieść dziewczynki o niej samej. To jego opowieść o niej ją określa i nakreśla. Lolita zamknięta jest w nie swojej narracji – w tym sensie dzieli los z wieloma innymi kobietami opisywanymi w kulturze.

Szczególnie wnikliwy i trafny wydaje się także rozdział o sekretach, które jako dziewczynki wymieniały niczym walutę. Między obdarowaną sekretem a tą, która go użyczała, tworzył się pakt honorowy, nie mniej poważny niż ten pieczętowany krwią ze wskazującego palca – czytamy.

Murek pisze o szepcie, który jest – zazwyczaj jeszcze nie do końca uświadomionym – sposobem na zaznaczenie odświętności sytuacji i przekazywanej informacji wśród dziewczynek. Z jednej więc strony, szept jest czymś, co do nich należy i mogą wykorzystywać jak chcą. Z drugiej – nie da się chyba przeoczyć skojarzenia szeptu z dyscyplinowaniem dziewczynek, z uciszaniem ich, z oczekiwaniem, by były grzeczne, ciche oraz nie przeszkadzały. Autorka zauważa dwoistość tych wszystkich zjawisk i rytuałów społecznych związanych z komunikacją (pisze przecież także o wpisywaniu się nawzajem do swoich pamiętników, często na kłódkę), które z jednej strony podobnie jak sekrety potrafią być wyzwalające i budujące wspólnotę, a z drugiej – wykluczające.

Zatem, niektóre eseje bardziej przyciągają uwagę swoją treścią, inne mniej. Nie da się jednak odebrać autorce sukcesu doszukania się (w pozytywnym sensie) tego, co dziewczynkowate w naprawdę fascynujących, a często mniej znanych historiach, narracjach czy dziełach kultury; takich jak np. Historia małych Vivianówien w krainie zwanej Królestwem Nierealnego, czyli rzecz o glandeko-angeliniańskiej zawierusze wojennej spowodowanej zniewoleniem dzieci, czyli seria obrazów, nie mniej intrygująca niż jej tytuł.

Fot. Artem Podrez | Pexels

Tożsamości zmienne i różne, ale jednak wspólne

Eseje Murek mogą wydać się nieco chaotyczne – zahaczają o wiele różnych tropów kulturowych, poruszając się dość dowolnie po rozmaitych tematach. Jednak jest to prawo tej formy, bardzo w swoich założeniach wolnej i często osobistej – dlatego tak jest ciekawiej. Czuć, że to, co Murek wybiera do opisania, fascynuje ją samą i wielokrotnie tworzy wrażenie bycia dopiero wstępem do większego projektu. Zresztą w wywiadzie dla Dwutygodnika przeczytamy, że dla autorki ta książka to intro dla kolejnych przygotowywanych książek, które pozwolą jej poprzymierzać się, zaspokoić ciekawość. Poprzymierzać – czyli tak jak w książce – wypróbować, co pasuje, a co nie, wejść w różne role, nie przywiązywać się do siebie i doświadczać „bywania” pisarką, dziewczyną, twórczynią, osobą.

Wydaje się, że w ten sposób Murek nie zdradza dziewczynkowatości, o której pisze z tak wielką uwagą. Nie daje jej pełnego (a może lepiej, wyczerpującego?) opisu, bo takiego po prostu nie ma. Bycie dziewczynką to właśnie migotanie i ciągłe stawanie się. Z esejów autorki wynika, że nie ma w zasadzie czegoś takiego, jak stała tożsamość dziewczynki, bo w samej swojej definicji i podstawach jest ona po prostu zmienna, dla każdej pewnie inna. A jednak zbiega się w pewnych wspólnych dla wielu dziewczynek doświadczeniach, ułamkach istnienia – w sekretach, wspólnotach tworzonych w toaletach i robieniu rzeczy „jak dziewczyna”.

Fot. nagłówka: Kelly Sikkema | Unsplash

O autorze

Studentka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Miłośniczka literatury i Fleetwood Mac. Pisze o kulturze i społeczeństwie. Jej ulubione tematy to feminizm, prawa człowieka i mniejszości. W książkach i filmach poszukuje ważnych idei.