Każdy pewnie słyszał wiadomość podaną wieczorem czasu polskiego 11 stycznia. Według Nicka Schifrina, korespondenta PBS-u, Stany Zjednoczone poważnie rozważają scenariusz, który zakłada, że prezydent Rosji Władimir Putin ma w ciągu tygodnia zacząć inwazję na Ukrainę. Świadczyć o tym miałaby duża koncentracja wojsk rosyjskich i białoruskich przy granicy z naszym południowo-wschodnim sąsiadem oraz brak impasu podczas rozmów prowadzonych chociażby w ramach Formatu Normandzkiego.
Taka deklaracja wywołała panikę nie tylko pomiędzy ekspertami. Coraz więcej państw wycofuje dyplomatów z Kijowa i nakazuje swoim obywatelom będącym na Ukrainie natychmiastowy wyjazd z tego państwa. Opinia publiczna na Zachodzie nerwowo wyczekuje tego, co ma nastąpić.
Względny spokój panuje jednak w miejscu, które w teorii powinno obawiać się o swój los najbardziej. Ukraińcy przyjęli wspomnianą wyżej wiadomość z opanowaniem. Jak stwierdził korespondent TVN24 na Ukrainie, Konrad Borusiewicz: „Kijów żyje dalej swoim życiem, w mieście nie zmieniło się nic”. Możliwe, że na taką reakcję wpływ ma fakt, iż Ukraina od 8 lat jest zaangażowana w konflikt z Rosją. Przez ten czas mieszkańcy tego kraju najprawdopodobniej zdążyli się „przyzwyczaić” do ponurej rzeczywistości.
Innym czynnikiem, który uspokaja Ukraińców, jest reakcja władz w Kijowie. Najlepszym tego przykładem są wypowiedzi prezydenta Ukrainy, Wołodymira Zełenskiego. Stwierdził on, że o ewentualnej wojnie jest obecnie w mediach „za dużo informacji”. Dodał też, że „największym przyjacielem naszych wrogów jest panika”. Jednocześnie zadeklarował, iż zdaje sobie sprawę ze wszystkich zagrożeń i że będzie je dokładnie analizował. Zełenski nie bił na alarm ani nie wystosował żadnego patetycznego orędzia pomimo tego, że sytuacja wydaje się newralgiczna.
Moim zdaniem, również my, obywatele Zachodu, powinniśmy wziąć sobie do serca słowa ukraińskiego prezydenta. Tak, nikt nie wie, do czego dopuści się Kreml. Tak, liczba zebranych przy granicy z Ukrainą żołnierzy jest ogromna. Musimy jednak pamiętać, że dyskusje dyplomatyczne nadal się nie zakończyły. Prezydent USA Joe Biden deklarował wysłanie kolejnych żołnierzy do Polski oraz do Rumunii. Ukraina otrzymała wsparcie wojskowe od wielu państw, które również z niepokojem obserwują rozwój negocjacji.
Mimo wagi sytuacji musimy zachować spokój. Mówię to zarówno do nas, zwykłych obywateli, jak i do rządzących. Ten kryzys należy rozwiązać rozważnie, bez zbędnego rozemocjonowania.
Fot. nagłówka: Irina Yakovleva/TASS
O autorze
Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.