Ostatnio wszędzie pełno Konfederacji. Twarz Sławomira Mentzena nie wyskakuje nam już tylko na TikToku, w youtubowych rolkach czy facebookowej zakładce wideo. Sukces Konfederacji musiały podchwycić tradycyjne media. Głos Mentzena słyszymy w radio, jego twarz widzimy w telewizji, a poparcie rośnie, bowiem w ostatnim sondażu IBRiS było to już niemal 12%. Tu wypada zadać sobie ważne pytanie – co sprawia, że Polacy chcą głosować na Konfederacje? Czy na pewno merytoryka? A może desperacja?
Antysystemowcy
„Antysystemowiec” brzmi naprawdę dumnie i zawsze wygeneruje niemałe poparcie. Wielokrotnie określał się tak Paweł Kukiz i w pierwszych latach jego kariery politycznej owocowało to całkiem wysokim poparciem jak na człowieka, który dopiero co wchodził na scenę polityczną. Oczywiście to jaki kierunek obrała ta przygoda, dobrze wiemy. Kukiz całkowicie odrzucił wszystkie ideały i poszedł na stronę Prawa i Sprawiedliwości. Próbował zrobić to w jakiś zgrabny sposób, jednak niemal każda jego wypowiedź z wyjaśnieniami, obfitowała w intelektualne fikołki. Zdecydowanie zgrabniej na scenie porusza się Sławomir Mentzen. Nie wiadomo z kim najprędzej się dogada, w zasadzie próbuje ośmieszyć każde ugrupowanie. Barwne określenie „banda czworga” ma być celnym opisem politycznego betonu, winnemu wszystkiemu, co złe dzieje się w kraju. Ludzie to kupują, bo od lat niemal każda władza przynosi naprawdę dużych rozmiarów zawód. To taka pierwsza sztuczka Konfederacji, której poparcie mocno bazuje na frustracji Polek oraz Polaków. Konfederacja niekoniecznie jest wybierana, dlatego że „Mentzen to ekonomista i na pewno wszystko wie o gospodarce”. Głowa Nowej Nadziei stanowczo oddziela się od tematów kojarzonych z PiSem i demokratyczną opozycją. Konfederacja ani nie uczestniczy w rozmowach o wspólnej liście opozycji, ani nie wpycha się w objęcia Jarosława Kaczyńskiego. Jako że temat jednej listy na tym etapie bardziej męczy Polaków, niż daje jakiekolwiek nadzieje, dla Mentzena korzystnym jest operowanie poza tymi tematami i poza „bandą czworga”. Oczywiście, nie samo negatywne nastawienie do polskiej sceny politycznej zrobiło te prawie 12% dla Konfederacji. Od czasu do czasu przeczyta ktoś jakiś post Sławomira Mentzena, pomyśli „w sumie się zgadzam”. Od czasu do czasu odpali ktoś TikToka, powie „mądry człowiek”. Mentzen od lat wychodzi poza klasyczne ramy stereotypowego, prawicowego polityka.
Slogany > Program
Z programem Nowej Nadziei czy całej Konfederacji jest taki problem – oparty jest na sloganach, sprzecznych komunikatach wychodzących z wewnątrz ugrupowania. Paradoksalnie, ten szkopuł jest wielkim błogosławieństwem całej Konfederacji. Próżno poszukiwać jakiejś linii partyjnej, jakiegokolwiek dokumentu określającego dokładnie, to co Konfederacja popiera, a co nie. Sytuacja idealna, w szczególności dla tej radykalniejszej części ugrupowania. Pan Braun nie spotka się z karą, gdy powie coś o wieszaniu ministra lub batożeniu gejów. Pan Korwin nie spotka się z konsekwencjami, gdy powie coś o odbieraniu kobietom praw wyborczych. Tu mamy do czynienia z jeszcze ciekawszą sytuacją, bo Partia Mentzena poprzez swoje tuby propagandy w zasadzie podpisuje się pod słowami swojego oderwanego od rzeczywistości mistrza.
„Wielu z nas uważa, że prawo do głosowania w wyborach jest czymś, co każdemu się należy. Osobiście polemizowałbym z tym stwierdzeniem (…) Ile Pań znacie dzisiaj, które zainteresowane są przyczynami i skutkami inflacji, cenami surowców strategicznych na rynku międzynarodowym czy statystyką wyników działań polityki rodzinnej obecnego rządu? (…) Walka o prawa wyborcze była tak naprawdę walką o prawa wyborcze dla osób kompletnie nieprzystosowanych do realiów politycznych”
– to fragment z jednego z wydań „Niecodziennika Bocheńskiego”, gazety sterowanej przez Edytę Marszałek-Wojciechowską, kandydatkę do Europarlamentu z ramienia Konfederacji, redagowanej przez m.in. Radosława Maconia, szefa tarnowskiego oddziału „Nowej Nadziei”.
Niespójność światopoglądowa
Wystarczy jednak dygresji. Wewnątrz Konfederacji panuje anarchia. Paradoksalnie, jest to całkiem bezpieczny układ. Przekaz Brauna będzie taki, jaki on by chciał. Przekaz Bosaka będzie taki sam, jakiego by sobie życzył. To samo z Mentzenem, najpopularniejszym w ostatnim czasie działaczem Konfederacji. Z jednej strony, żadna część tego organizmu nie oburzy się, że musi mówić to, z czym nie do końca się zgadza. Z drugiej, z partii wychodzi pełno sprzecznych sygnałów, które całkiem nieźle wychwytują media w programach na żywo. Bo gdy Konfederata związany bardziej z Nową Nadzieją odpowiada w programach na żywo, co sądzi o tym, co powiedział Grzegorz „Szczęść Boże” Braun, czuje się zagubiony i pokrętnie odpowiada, że różnice wewnątrz koalicji to normalka. Z jednej strony, coś w tym jest, jednak z drugiej, będąc poważnym ugrupowaniem, chyba od czasu do czasu warto odciąć się od Brauna wyskakującego z pomysłami penalizacji homoseksualizmu. Konfederacja tego nie rozumie.
Precz z urzędnikami!
Jej wyborcy nie traktują tego jako wielkiej wady, bo Mentzen często pokazuje im się na TikToku, gdy robi śmieszny żart z Morawieckiego albo narzeka na to, jak długie jest prawo podatkowe. Biurokracja ludziom kojarzy się jednoznacznie negatywnie i Mentzen także na tym bazuje. A z biurokracją związani są także urzędnicy, którzy również od lat źle się kojarzą Polakom. Bo bardzo łatwo zwalić winę na Panią Kasię z okienka, za to, że akurat dziś jest spora kolejka, bądź za to, że nie może zrobić wszystkiego, czego życzy sobie petent. Bo bardzo łatwo na podstawie paru anegdot z urzędu wyrobić sobie zdanie na temat całej grupy. Zamiast walczyć ze szkodliwym stereotypem, zaproponować reorganizacje pracy urzędów, w taki sposób, by pewne kwestie dało załatwić się łatwiej, Mentzen jak mantrę powtarza za milionami Polaków – „precz z urzędnikami!”.
Tutaj Sławomir Mentzen przytacza art. 2a Ustawy Ordynacji podatkowej. Wydaje się, że mówi sensownie, jednak dość problematyczne jest pytanie, które zadaje na samym początku materiału – „czy słyszeliście, że są w Polsce przepisy, których się nie stosuje?”. Na jakiej podstawie Mentzen tak uważa? Cóż, tego nie mówi. Może kolega mu powiedział, może jakiś znajomy z jego partii, jednak najpewniej sprawa wygląda tak, że Mentzen dość sprytnie manipuluje swoimi wyborcami, bazując na ich dość krucho umotywowanej niechęci do urzędników, która może wynikać, chociażby z nie zawsze w stu procentach zrozumiałego i intuicyjnego panującego prawa, z tego, że samo chodzenie do urzędu z reguły jest źle kojarzone, że miało się kiedyś przykrą sytuację. Patrząc jednak na logikę, życie urzędnika nie wygląda tak, że wstaje z łóżka, robi kawę, podgrzewa jajecznicę na boczku i przy jej konsumpcji zastanawia się jak tu dzisiaj zrobić tak, by przedsiębiorcą utrudnić działalność i doprowadzić do smutku i złości jak najwięcej petentów. Niechęć do urzędników wynikająca tylko z tego względu, że słyszało się jakąś tam historię od ciotki, wujka, babci czy kolegi jest tak samo kretyńska, jak niechęć do czarnoskórych, bo ktoś opowiedział żart o tym, że kradną bądź niechęć do Niemców, bo na pewno każdy z nich w 2023 roku dalej nienawidzi Żydów, Polaków i zasypia przy dźwiękach „Eriki”. Mimo to społeczeństwo tak funkcjonuje. Fajnie byłoby podjąć z tym walkę, ale po co, skoro można jeszcze napompować swój wyborczy słupek?
Precz z podatkami!
Polaków do czerwoności rozpala także kwestia podatków. Chyba jeszcze bardziej od urzędników, nasze społeczeństwo denerwuje fakt, że jakaś część wynagrodzenia czy kwoty zakupionego produktu trafia do państwa. Jest to zrozumiałe, wielokrotnie słyszymy bowiem o marnotrawstwie publicznej kasy. Tu wybory za 70 milionów, tam jakieś dotacje dla Rydzyka, gdzie indziej dotacje dostaje fundacja wcześniej wspomnianego Pawła Kukiza i oczywiście słynne 2 miliardy dla TVP. Nie jest przyjemnie słyszeć dzień w dzień, że zarobione przez nas pieniądze trafiają na cele propagandowe czy do portfeli przyjaciół Jarosława Kaczyńskiego. Sławomir Mentzen to także umiejętnie wykorzystuje. Mówi o likwidacji PITu i CITu. Jak? Nie wiemy, bo takich rzeczy przed wyborami się nie mówi. Tak odpowiada sam Sławomir Mentzen w rozmowie z Radiem ZET. Nie wiemy, w jaki sposób Konfederacja załata dziurę w wydatkach. Na tapet możemy wziąć jedynie, jakżeby inaczej, posta Sławka Mentzena z 2016, gdzie prowadzi wyliczenia, co należałoby usunąć, a co wprowadzić, by wprowadzić w życie ówczesny program Konfederacji. I okazuje się, że usunąć by trzeba całkiem sporo, włącznie z wydatkami na kulturę, finansowanie nauki, sport czy pomoc społeczną. I w kalkulacjach prezesa Nowej Nadziei wyszło, że dziura w budżecie będzie dalej. Pan Mentzen uderzył pięścią w stół i dalej główkował. I wymyślił – podatek pogłówny 250 złotych dla każdej osoby uznawanej w świetle prawa za dorosłą. Będąc licealistą, wyprawiasz fajną osiemnastkę, a następnego dnia budzisz się nie dość, że z kacem, to jeszcze poczuciem, że przecież lada moment te dwie stówki od babci trzeba będzie oddać, bo Sławomir Mentzen musiał usunąć wszystkie podatki świata i braki budżetowe trzeba zastąpić nowym, bardziej sprawiedliwym podatkiem ku chwale postuprowskiego sloganu „wolność, własność, sprawiedliwość!”. Cały wywód kwituje wzmianką, że jakby Polska opuściła Unię Europejską, to w ogóle byłoby cudownie. Z jednej strony, śmierdzi populizmem na kilometr. Z drugiej, Mentzen dokonuje analizy od A do Z, podaje przybliżone kwoty. Internauta scrollujący post Pana Sławomira nie do końca zastanawia się nad tym, co do końca pisze wschodząca gwiazda polskiej sceny politycznej, nie próbuje rozpracowywania analizy, bo najłatwiej zapamiętać najważniejszy przekaz, clue całej rozprawki. A przekaz kreuje sam podmiot liryczny, niezdrowy rozsądek czy wiedza odbiorcy. I przekaz jest prosty, choć niekoniecznie zgodny z prawdą – usuniemy prawie wszystkie znienawidzone przez was podatki, a i tak będzie wam dobrze.
Degradacja polskiej sceny politycznej źródłem poparcia Konfederacji
Mimo tego, że po głębszej refleksji wychodzi na to, że Mentzen często gubi się w swoich obietnicach (chociażby słynne już 100 ustaw Mentzena, które z internetu zniknęły, bo nie opłacono hostingu), przekonuje już całkiem sporą grupę polskiego społeczeństwa. Przyczyna? Degradacja polskiej sceny politycznej. Od okrągłego stołu non stop słyszymy o aferach, korupcji, podsłuchach. Niezrealizowane obietnice wypominane są do dziś każdej politycznej opcji, która miała, choć minimalny wpływ na kształtowanie władzy. Czasy PiS – wysoka inflacja. Czasy PO – niskie płace. Jeszcze wcześniej – bezradność wobec bezrobocia. Cały czas mamy do czynienia z niemal głodowymi płacami w budżetówce. Socjalne wydatki dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów? Śmiesznie małe i niesprawiedliwe, bo opiekun osoby niepełnosprawnej idąc do pracy, blokuje sobie dostęp do pozyskania większego wsparcia. Wizyt u lekarzy specjalistów można się nawet nie doczekać. Ciągłe reformy oświaty uderzające najbardziej w uczniów i nauczycieli – grupy, które powinny mieć największy wpływ w kształtowanie systemu edukacji. Rynsztokowy poziom sejmowych debat, przekrzykiwanie się w telewizji. I wtedy wchodzi Sławomir Mentzen. Mówi, że bez ZUSu sobie poradzimy, że zlikwidujemy podatki i wyrzucimy leniwych urzędników. Deklaruje, że nie będzie wchodził w jakiekolwiek rozmowy z „bandą czworga”. Kompromitacja polskiej sceny politycznej stała się bazą do wzrostu poparcia. Wszystko to przy pomocy social mediów, którymi, nie oszukujmy się, Konfederacja operuje najlepiej ze wszystkich polskich partii politycznych. Poziom desperacji wyborców jest już tak wysoki, że gdy ktoś zarzuca Mentzenowi ekstremizm, gubienie się we własnej narracji, w odpowiedzi otrzymuje setki komentarzy, że przecież każdy polityk kłamie. Przecież Mentzen przynajmniej nie jest w nic umoczony. Słyszymy, że nasz rozmówca i tak zagłosuje na Mentzena na złość socjalistom. Bawić się w merytoryczną ocenę takich komentarzy nie będę. Ciężko merytorycznej analizie poddać komentarze oparte o frustrację i zawód. A Konfederacja zyskuje na frustracji dawnych wyborców przede wszystkim PiS-u i PO, może też na tych, co wcześniej niechętnie oddawali swoje głosy w wyborach. Konfederacja zyskuje także dzięki młodym, którzy dorastali w rzeczywistości zdefiniowanej przez PO i PiS, a z telewizora słyszeli tylko o aferach, kłamstwach i niezrealizowanych obietnicach. To degeneracja polskiej sceny politycznej sprawiła, że Mentzen cieszy się taką popularnością i takim poparciem. To w dobie kryzysów najłatwiej o wzrost poparcia dla ugrupowań wyznających skrajne poglądy. Mentzen mówi, że Konfederacja to zupełnie co innego co było do tej pory. Jeżeli chodzi o wyborców Konfederacji, mało kto wchodzi w to, jak będzie po zlikwidowaniu prawie wszystkich podatków. Mało kto myśli o podejściu Mentzena i jego partyjnych kolegów do tematu praw kobiet czy LGBTQ+. Mało kto myśli o stanowisku Konfederacji w sprawie aborcji. Są zupełnie odmienni od innych podmiotów funkcjonujących na polskiej scenie politycznej. I to jest ich błogosławieństwo i w tym tkwi wielki polityczny potencjał Konfederacji.
Fot. nagłówka: Sławomir Mentzen/Facebook
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.