Przejdź do treści

Kryzys psychiczny młodzieży – postawmy na profilaktykę

Fot. Pixabay

Kryzys psychiczny młodzieży oraz fatalny stan polskiej psychiatrii dziecięco-młodzieżowej są odmieniane w mediach przez wszystkie przypadki. Temat kondycji psychicznej młodych Polek i Polaków pojawił się na salonach dopiero, gdy gwałtownie wzrosła liczba prób samobójczych, a „zawał” systemu opieki psychologicznej i psychiatrycznej był już niemożliwy do ukrycia.

Dość wspomnieć, że w niektórych regionach czas oczekiwania do lekarza na NFZ wynosi kilka lat, natomiast wizyty prywatne kosztować mogą nawet pięćset złotych – i to bez gwarancji przyjęcia do gabinetu w czasie krótszym niż kilka tygodni. Trzeba jednak pamiętać o tym, co my – jako przyjaciele, rodzice czy partnerzy – możemy zrobić tu i teraz w celu poprawy sytuacji, skoro nie możemy liczyć na pomoc ze strony państwa.

Zdrowie psychiczne w dyskursie medialnym i nie tylko

Wybuch pandemii COVID-19 oraz wprowadzenie restrykcji sanitarnych przyczyniły się do wzrostu zachorowań na choroby psychiczne wśród polskiej młodzieży, co po pewnym czasie zauważyły media głównego nurtu. Zdrowiu psychicznemu młodych nie pomogła też wysoka inflacja, która nadszarpnęła budżety domowe, a także wybuch wojny w Ukrainie. W związku z pogarszającą się sytuacją działalność rozpoczęły fundacje i inicjatywy, które w swoich przekazach informowały opinię publiczną o kondycji psychicznej młodzieży i problemach z dostaniem się po potrzebną pomoc do specjalistów.

Takim sposobem ten trudny temat trafił w końcu do debaty publicznej, bo to przecież nie tak, że choroby psychiczne wśród nastolatków czy kolejki do psychiatrów nie występowały przed 2020 rokiem – przed wybuchem pandemii COVID-19, gdy chorych nie było tak wielu, mediom i politykom często nie opłacało się pisać o problemie, który był tematem tabu. Trudno przecież sobie wyobrazić, żeby jeszcze kilka lat temu któryś z decydentów chwalił się obietnicą dofinansowania systemu opieki psychiatrycznej czy remontu obskurnego z wyglądu szpitala psychiatrycznego. Dlatego cieszy mnie fakt, że rozmowa o zdrowiu psychicznym i szukanie pomocy nie są już tak wielkim wstydem, choć nie oznacza to, że problem stygmatyzacji chorych zniknął.

Fot. Pexels
Fot. Pexels

Każdy medal ma jednak dwie strony. Kryzys zdrowia psychicznego zaczął być w części przekazów medialnych infantylizowany – z jednej strony pojawiały się nagłówki, których jedynym celem było zaszokować odbiorcę, a nie przekazać mu prawdziwą wiedzę o tym, jak wygląda sytuacja.

Z drugiej jednak zauważyć można silny odzew ze strony tych, którzy w omawianej kwestii powinni mieć najmniej do powiedzenia – nietrudno znaleźć komentarze pod doniesieniami o kryzysie psychicznym, że „młodym się w dupach poprzewracało od dobrobytu” czy „kiedyś takie problemy rozwiązywano pasem”.

Widać więc jak na dłoni, że mamy do czynienia z rosnącą polaryzacją poglądów – osoby młode kierują się na ogół radami i opiniami ekspertów, natomiast starsi zamknęli się w metaforycznej twierdzy nieaktualnych już poglądów. Oczywiście wypunktowane przeze mnie postawy nie odzwierciedlają zachowań wszystkich przedstawicieli danych pokoleń – wbrew temu, co niektórzy starają się nam wmówić, generacja Z czy boomerzy nie są jednolitymi grupami. W każdym pokoleniu znajdą się osoby wykraczające poza utarte schematy. Poza tym każdy z nas jest trochę inny.

To wszystko nie zmienia jednak faktu, że współczesny konflikt pokoleń przybiera skalę niespotykaną w dziejach ludzkości, czego powodem może być rosnące tempo przemian obyczajowych, społecznych oraz zróżnicowany poziom dostępu do informacji.

Profilaktyka odłożona w kąt

Równocześnie zbyt rzadko w publicznej narracji pisze się o profilaktyce chorób psychicznych, na które młode osoby są szczególnie narażone, z uwagi na uwarunkowania biologiczne i społeczne. Zamiast tego częściej możemy napotkać wzbudzające niepokój nagłówki o kilkuletnich kolejkach do specjalistów czy wciąż rosnącej liczbie samobójstw wśród nastolatków.

Zdaję sobie sprawę z faktu, że sytuacja ochrony zdrowia psychicznego w Polsce jest zła i w pełni rozumiem motywację stojącą za organizacją coraz częstszych konferencji prasowych i licznie powstającymi artykułami na ten temat, jednak nie możemy tylko krzyczeć i myśleć życzeniowo. Obecna sytuacja jest konsekwencją wielu dekad zaniedbań ze strony różnych rządów, a jej rozwiązanie nie będzie proste ani szybkie. Należy wiedzieć, że nawet olbrzymi wzrost nakładów na opiekę psychiatryczną oraz wdrażana od 2019 roku reforma modelu systemu psychiatrii nie będą złotym remedium, ponieważ ich efekty mogą być widoczne dopiero po jakimś czasie.

Poza tym nachalny przekaz może nieść ze sobą ryzyko społecznej znieczulicy – ludzie przyzwyczają się w końcu do medialnych nagłówków, bo temat zbyt intensywnie „grzany” spowszednieje w świadomości opinii publicznej. To z kolei rodzi ryzyko, że problem nie będzie w przyszłości traktowany poważnie. Zapomina się także o osobach, które pod wpływem niewłaściwie kierowanych informacji tracą poczucie kontroli i bezpieczeństwa, bo przecież rośnie kryzys psychiczny, a mimo kolejnych „nagłówków” sytuacja się nie zmienia. Obawiam się, że w niektórych przypadkach może to wzmagać lęk i niepokój w, i tak już niespokojnej, rzeczywistości.

Fot. Pexels
Fot. Pexels

Co możemy z tym zrobić?

Przede wszystkim pamiętajmy, że wiele zależy od naszych działań – otaczajmy opieką i wsparciem (na miarę naszych sił i możliwości) osoby potrzebujące pomocy w kryzysie psychicznym oraz nie lekceważmy niepokojących sygnałów. Wedle niektórych badań nawet 80% osób, które popełniły samobójstwo, w jakiś sposób komunikowało o swoich planach najbliższe otoczenie. Nie zapominajmy również o profilaktyce chorób psychicznych u siebie. Dobrym pomysłem jest ograniczenie korzystania z mediów społecznościowych oraz dbanie o dobry sen. Oprócz tego umiarkowana aktywność fizyczna, utrzymywanie relacji społecznych oraz organizacja stałych, niezmiennych nawyków w ciągu dnia mogą pomóc w poprawie naszego zdrowia psychicznego.

Potrzeba działań systemowych

Przytaczane tezy nie oznaczają jednak, że państwo w ogóle nie ma zadania do wykonania. Zbyt wiele razy doświadczyliśmy już sytuacji, w których decydenci pozostawiali kwestie konkretnych sektorów opieki zdrowotnej „wolnemu rynkowi”, argumentując to rzekomym wyborem Polaków. W rzeczywistości wybór ten np. w kwestii opieki stomatologicznej był na nas wymuszony niską jakością i fatalną dostępnością usług publicznych, o czym jednak minister Niedzielski wolał nie wspominać. Tego rodzaju pokrętne tłumaczenia stają się usprawiedliwieniem dla niskich nakładów NFZ na stomatologię, co w konsekwencji tylko gruntuje obecną sytuację. Bez zwiększenia środków finansowych na opiekę zdrowotną niemożliwe będzie zbliżenie się do poziomu usług zdrowotnych świadczonych w krajach Europy Zachodniej.

Fot. nagłówka: Pixabay

O autorze

Student II roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i członek Rady ds. Równego Traktowania przy prezydencie Krakowa. W przeszłości radny Młodzieżowej Rady Krakowa. Laureat VIII i IX Olimpiady Wiedzy o Mediach. Na co dzień interesuje się zagadnieniami z zakresu geopolityki, geografii społeczno-gospodarczej oraz historii.