ZSRR był jednym z największych krajów istniejących kiedykolwiek na świecie. Większe powierzchniowo były tylko Imperium Brytyjskie, Imperium Mongolskie i carska Rosja. Taka rozległość, szczególnie jeśli zwrócimy uwagę na jej zasięg obejmujący zarówno kontynent europejski, jak i azjatycki, sprzyjała występowaniu wielu religii. Nie wliczając wyznań plemiennych oraz szczątkowych ilości innych religii, ZSRR obejmował tereny zamieszkiwane przez chrześcijan, żydów i muzułmanów. Judaizm występował praktycznie wszędzie – diaspora osiedlała się w praktycznie każdym zakątku świata, chrześcijaństwo – prawosławni na ziemi rosyjskiej, gruzińskiej, mołdawskiej, ukraińskiej i białoruskiej SRR, katolicy głównie na Żmudzi, protestanci – w łotewskiej i estońskiej SRR, Kościół Ormiański- w Armenii, a Islam obejmował Azję Centralną oraz tereny zamieszkiwane przez niektóre etniczne grupy muzułmańskie, takie jak Tatarzy żyjący na Krymie. Często wiązało się to z historią – Azerbejdżan przed ogłoszeniem niepodległości i wcieleniem do ZSRR był podbijany przez Arabów, a następnie stanowił część Iranu. Podobna sytuacja miała miejsce na Krymie, będącym do czasów Katarzyny II państwem-chanatem. Los najeżdżanego Azerbejdżanu podzieliły Uzbekistan, Turkmenistan i Tadżykistan. Nie bez znaczenia było też sąsiedztwo tychże terenów (nie tylko w okresie Sajuzu, lecz także za cara) z krajami muzułmańskimi.
Sytuacja muzułmanów w ZSRR
Karol Marks nazwał religię „opium dla mas”. Lenin, Trocki i inni bolszewicy podzielali to zdanie, dokładając do tej tezy krytykę znaczenia kościoła w Rosji carskiej. Dla rewolucji wiara była przeżytkiem, ogłupiaczem i symbolem ancien régime’u. Mimo iż początkowo można było przypuszczać, że chodzi jedynie o prawosławie, szybko ateizacja dotknęła również inne religie. O ile za czasów cara polityka w stosunku do chociażby mieszkańców byłego emiratu Samarkandy była dosyć liberalna, o tyle z roku na rok trwania rządów komunistycznych stawała się coraz gorsza. Początkowo, jeszcze za Lenina na emigrację udały się jedynie elity, co nie było wielkim ciosem dla islamu – podobny los spotkał byłych arystokratów moskiewskich i petersburskich. Władzę sprawowali oczywiście jedynie Rosjanie. Lata trzydzieste zgotowały prawdziwe piekło tamtejszym wyznawcom Allaha. Stalin postawił sobie za cel ateizację kraju i zaczął wprowadzać kolektywizację także na terenach zamieszkiwanych przez muzułmanów. Spotkał się ze sprzeciwem. Islamiści zaczęli formować bojówki złożone głównie z Inguszy i Czeczenów. Pojawił się także tzw. ruch basmaczy, silnie powiązany z Iranem i Afganistanem. Muzułmanie też święci nie byli podczas II wojny światowej – części z nich do gustu przypadł narodowy socjalizm, nie byli mocno zniesmaczeni widokiem flagi ze swastyką na Elbrusie, a pewni miejscowi Czeczeni postanowili nawet podarować 2 tysiące kożuchów… Hitlerowi. Niektórzy Azerzy wybrali także dołączenie do lokalnych dywizji SS, który z kolei próbowało nieudolnie wzniecić powstanie w Uzbekistanie. Zbrodnia nie obeszła się bez kary – tysiące Czeczenów, Gruzinów muzułmańskich, Inguszy i Kabardyńców zostało wysiedlonych bezpowrotnie do Azji Centralnej. Wrócić – jeśli przeżyli – mogli dopiero za Nikity Chruszczowa. W 1944, jak pisał Aleksander Sołżenicyn, przesiedlono ich około miliona. Oczywiście zostali też pozbawieni broni.
Sprawa Tatarów Krymskich
Specjalną uwagę należy poświęcić Tatarom Krymskim. Ich historia przewinęła się nawet podczas Eurowizji, wywołując miniskandal dyplomatyczno-historyczny. Jedną z najczarniejszych, poza Operacją Polską NKWD, Katyniem i Hołodomorem, kart stalinowskiego ZSRR, była akcja deportacyjna Tatarów z Krymu. Zbiorowa kara za kolaborację zawierała w sobie śmierć 30-110 tysięcy osób. Była to prawdziwa czystka etniczna. Już od lat 20. krymskim Tatarom było „pod górkę” – nakazano im pisać cyrylicą, tak jak każdemu obywatelowi ZSRR, na co ci nie chcieli się zgodzić, kolektywizowano ich ziemię oraz dosiedlono miliony żydowskich osadników, którzy nie dogadywali się z lokalnymi mieszkańcami. Faktem jest, iż Tatarzy stanowili sporą część antyradzieckiej partyzantki oraz miejscowego Wehrmachtu, jednak decyzja Berii była wyjątkowo nieludzka. Po wyzwoleniu Krymu rozpoczęły się masowe gwałty, uliczne egzekucje, wywózki do Uzbekistanu w opłakanych warunkach i rabunki. Szef NKWD nazywał to „oczyszczeniem Krymu z elementu antysowieckiego”. Rodzinom objętym deportacjom dawano często kilkanaście minut na spakowanie się, a bagaż, który w teorii mógł mieć do 500 kg, często mieścił się w wymiarze podręcznym. Szacuje się, że podczas transportu i pierwszych dni w Azji Centralnej umierało 40-50% Tatarów. Najbardziej wstrząsające wydarzenie miało miejsce w lipcu 1944, kiedy na Morzu Azowskim zatopiono cały statek wypełniony ludźmi. Do próbujących się ratować topielców strzelano. Nikt nie uszedł z życiem.
Odwilż
Śmierć Stalina była ulgą nie tylko dla Polaków. W latach 1956-57 wszyscy poza Tatarami Krymskimi mogli wrócić do domów, z czego chętnie korzystano. Przywrócono także autonomiczne republiki Czeczeńską, Inguską i Kałmucką. Prawdziwą rewolucją była jednak epoka Breżniewa. Nie dość, że wtedy nawiązywano stosunki z lewicującymi dyktatorami z bliskiego wschodu (m.in. Kaddafim, który był pośrednio odpowiedzialny za zabójstwo Aldo Moro, tj. przesyłał pieniądze separatystom palestyńskim, te separatyści palestyńscy przekazali Czerwonym Brygadom, a Czerwone Brygady dokonały zamachu), to jeszcze na początku lat 80. do gry wszedł Afganistan. W 1973 Daud Chan obalił afgańską monarchię, przez pięć lat sprawował władzę, po czym został obalony przez swoistą juntę złożoną z oficerów o poglądach komunistycznych, szkolonych w ZSRR. Rozpoczęła się przemoc, antyreligijność i próby kolektywizacji. W wigilię 1979 inwazję rozpoczął Sajuz, który sam zachęcał towarzyszy afgańskich do umiarkowania w sprawie antyteizmu. „Zielony ludzik” – prezydent Nadżibullah, ogłosił swój reżim nie tylko komunistycznym, lecz również islamskim. Jak powszechnie wiadomo, ZSRR przegrało wojnę w Afganistanie, ale słabość państwa dotarła także do mieszkańców republik. Oznaczało to tylko jedno – odrodzenie islamu.
Renesans dzieci Allaha
Lata 80. są uznawane za początek końca komunizmu. Karnawał Solidarności, kilka lat później obrady okrągłego stołu i pierwsze wolne wybory w Polsce, „Havel na hrat” w Czechosłowacji, cichy upadek w Bułgarii i zamieszki w Bukareszcie, zwieńczone rozstrzelaniem Nicolaego i Eleny Ceausescu, to tylko jedne z niewielu wydarzeń tej szalonej i jednocześnie szczęśliwej dla bloku wschodniego epoki. Kiedy Afganistan ukazał słabość ZSRR, również republiki wchodzące w jego skład świętowały pierwsze oddechy wolności. Łączyło się to z islamizacją, zauważalną szczególnie w wiecznie antyrosyjskiej Czeczenii. W te ślady poszli Uzbecy, Kirgizi, Kazachowie, Azerzy, Turkmeni i Tadżycy. Grupy te radykalizowały się, a po upadku ZSRR, wiążącym się z chaosem zarówno w Rosji, jak i wszechobecną korupcją i nepotyzmem w republikach, zaczęły odgrywać coraz większe role polityczne, przesądzające także o ich pozycji w świecie. To także kazus Azerbejdżanu, który podczas konfliktu o Karabach z Armenią był uważany przez Ormian za państwo zupełnie obce wyznaniowo. W Erywaniu zlikwidowano wtedy meczet. Jeszcze istotniejsza była sprawa Czeczenii, uznawana za początek bestialstwa współczesnej Rosji. Grozny zostało spustoszone zniszczeniami wojennymi podczas II wojny czeczeńskiej, mieszkańcy musieli starać się o uchodźstwo, Rosjanie dokonywali zbrodni wojennych, a radykalnym grupom separatystycznym nieobcy był terroryzm. Od połowy lat 90. znane były opinii publicznej czeczeńska fascynacja Osamą bin Ladenem i współpraca z Al-Ka’idą.
Współczesny islam w republikach postradzieckich
Islam nie jest jednorodny. Inaczej zachowywać się będzie Pers, inaczej Saud, a jeszcze inaczej afrykański wyznawca Allaha. Podobnie sprawa ma się w republikach postradzieckich, nierzadko odbiegających od ortodoksji. Przykładem jest chociażby Uzbekistan – kraj w 90% islamski, w którym mieszkańcy, mimo mówienia na przywitanie „salam alejkum”, nadal nie stronią od zakazanego przez Koran alkoholu. Na tle innych republik wyróżnia się także szyicki Azerbejdżan. Inaczej sytuacja ma się w Turkmenistanie, który pomimo muzułmańskiej większości proponuje… kult jednostki. Islam jest co prawda zakorzeniony w turkmeńskiej tradycji i objawia się społecznym prześladowaniem chrześcijan, a w szczególności konwertytów, ale nie jest najistotniejszym czynnikiem rządzącym państwem. Turkmenistanem do niedawna rządził Gurbanguly Berdimuhamedow, stawiający sobie złote pomniki mimo biedy panującej w kraju, przenoszący wszystkie szpitale do Aszchabadu, zakazujący m.in. noszenia makijażu prezenterkom (argumentując pięknem turkmeńskich kobiet), posiadania czarnych samochodów pod pretekstem przynoszenia pecha, posiadania prawa jazdy przez kobiety czy palenia tytoniu. I chociaż odbył na początku prezydentury pielgrzymkę do Mekki, jego kult osobisty z całą pewnością nie powinien być wiązany z islamem.
Przyszłość islamu w krajach postradzieckich
Islam nie chyli się ku upadkowi. W przeciwieństwie do kryzysu powołań w krajach Europy Zachodniej, taki nie występuje wśród imamów. Warto jednak po raz kolejny zaznaczyć, że islam w krajach postradzieckich ma formę polityczną. Stanowi swoistą reakcję na epokę 1917-89. Mimo wszystko muzułmanie miotają się w polityce zagranicznej, co widać między innymi na przykładzie wojny w Ukrainie. Z jednej strony wiecznie antyrosyjski Azerbejdżan, który obecnie zasłynął ze spotkania swojego prezydenta z Putinem, z drugiej strony Kadyrow i jego żołnierze, z pochodzenia Czeczeni. Trudno przewidzieć, jak sytuacja będzie wyglądała za 10 lat. Niektóre kraje, takie jak Tadżykistan, mają podstawy do radykalizacji. Inne najpierw będą musiały się zmierzyć z brzemieniem ZSRR, takim jak chociażby alkoholizm. Czy, zważywszy na sympatyzowanie w latach 90. niektórych grup z Al-Ka’idą, mamy się czego obawiać? Prawdopodobnie nie, na co wskazuje chociażby kwestia gospodarek tychże krajów, uniemożliwiających sponsorowanie ugrupowań terrorystycznych za pomocą ogromnych sum pieniężnych. Niepokoić powinien nas jednak temat muzułmanów w Rosji, którzy mogą łatwo paść ofiarą represji bądź też zasilić szeregi rosyjskiej armii w obawie przed nimi.