Etiopia – jedno z zamożniejszych i bardziej stabilnych państw Afryki Wschodniej – wkrótce może zacząć odgrywać jeszcze istotniejszą rolę w stosunkach regionalnych. Przyczyni się do tego monumentalna inwestycja, której powodzenie ma przynieść Addis Abebie nie tylko stabilność i niezależność energetyczną, lecz także – co szczególnie istotne w kontekście relacji międzynarodowych – możliwość prowadzenia rozmów z sąsiadami z pozycji siły.
Budowa Tamy Wielkiego Odrodzenia Etiopii (GERD), rozpoczęta w kwietniu 2011 roku przez włoski koncern Salini Impregilo i wyceniona na blisko 5 miliardów dolarów, od początku miała podwójny wymiar. Z jednej strony stanowiła szansę na uniezależnienie Etiopii od zewnętrznych źródeł energii i wzmocnienie jej gospodarki, z drugiej – pełniła funkcję narzędzia propagandowego, mającego zjednoczyć społeczeństwo wokół ambitnego projektu narodowego oraz wzmocnić pozycję Addis Abeby w negocjacjach z państwami regionu.
Symbolika wielkiego projektu oraz jego polityczne znaczenie
Tama Wielkiego Odrodzenia jest największą inwestycją infrastrukturalną w nowoczesnej historii Etiopii i jedną z największych w całej Afryce. Jej szczególnym wyróżnikiem jest fakt, że została niemal w całości sfinansowana ze środków wewnętrznych. Wyjątek stanowił kredyt zaciągnięty w China Exim Bank, przeznaczony wyłącznie na finansowanie części linii wysokiego napięcia powiązanych z projektem. Pozostałe środki pochodziły z krajowych źródeł: emisji obligacji państwowych, specjalnych podatków oraz szeroko zakrojonych kampanii patriotycznych, w ramach których przedsiębiorstwa i obywatele zachęcani byli do dobrowolnych składek. Był to nie tylko finansowy, lecz także symboliczny wymiar inwestycji – stanowił dowód narodowej jedności oraz manifestację suwerenności wobec historycznej dominacji Egiptu na Nilu. W odróżnieniu od wielu innych państw afrykańskich, które swoje megaprojekty realizowały dzięki pomocy Banku Światowego czy zagranicznym inwestorom, Etiopia udowodniła, że potrafi samodzielnie udźwignąć taką inicjatywę.
Sukces wewnętrznego finansowania miał również znaczenie polityczne. Początkowo rządząca koalicja Ethiopian People’s Revolutionary Democratic Front (EPRDF) pod przywództwem premiera Melesa Zenawiego wykorzystywała projekt jako element swojej legitymizacji wobec narastającej krytyki dotyczącej autorytaryzmu. Inwestycja zyskała szerokie poparcie – nawet opozycja uznała ją za przedsięwzięcie strategicznie potrzebne. Po dojściu do władzy w 2018 roku Prosperity Party premiera Abiyego Ahmeda tama stała się narzędziem propagandowym w okresie wojny w Tigraju (2020-2022), odciągając uwagę opinii publicznej od zarzutów o brutalność działań wojskowych. Warto podkreślić, że Tigrajczycy, dominujący wcześniej w EPRDF – partii, która zapoczątkowała budowę – zostali po 2018 roku całkowicie zmarginalizowani. To dodatkowo wzmocniło nieufność wobec rządu Abiyego Ahmeda, zwłaszcza wśród klasy średniej, która skarżyła się na obowiązkowe potrącenia z pensji przeznaczone na finansowanie projektu. Pojawiały się również głosy o możliwej nierównej dystrybucji energii elektrycznej w zależności od przynależności etnicznej, a także o szerokich możliwościach korupcyjnych związanych z tak ogromnym przedsięwzięciem.
Szanse i zagrożenia dla Etiopii i Sudanu
W zestawieniu z danymi dotyczącymi rocznego zużycia energii elektrycznej w Etiopii w 2023 roku – wynoszącego 12,298 TWh – Tama Wielkiego Odrodzenia, działając przy pełnym wykorzystaniu swojego potencjału, mogłaby pokryć około 128% zapotrzebowania energetycznego kraju (dla roku 2023). Oczekiwana roczna produkcja energii wynosi jednak 15,76 TWh, przy czym należy uwzględnić możliwość rozbieżności pomiędzy zakładaną a faktyczną mocą w momencie pełnego uruchomienia projektu. Równocześnie rozwój gospodarczy Etiopii powoduje stały wzrost popytu na energię, a wyzwaniem pozostaje także jej magazynowanie i dystrybucja. Duża część wyprodukowanej energii ma zostać przeznaczona na eksport, co oznacza, że choć Etiopia nie stanie się całkowicie samowystarczalna, to będzie czerpać znaczne dochody ze sprzedaży prądu. Do korzyści wynikających z inwestycji należy dodać większą kontrolę nad powodziami oraz stabilizację zasobów wodnych na potrzeby rolnictwa i systemów irygacyjnych zarówno w regionie, jak i w dolnym biegu Nilu.
Położona zaledwie 15 kilometrów od granicy Sudanu – państwa od 2023 roku pogrążonego w brutalnej wojnie domowej i balansującego na granicy rozpadu – tama, w przypadku prowadzenia przez Chartum racjonalnej polityki, mogłaby stać się szansą na poprawę warunków rolniczych. Regulacja przepływów Nilu zwiększyłaby przewidywalność powodzi i zmniejszyła ryzyko ich niszczycielskich skutków, a bliskość geograficzna obniżyłaby koszty przesyłu energii, wspierając odbudowę zrujnowanej wojną infrastruktury. Jednak obecna sytuacja polityczna Sudanu nie daje podstaw do nadziei na wykorzystanie tego potencjału. Przeciwnie – słabe i rozbite instytucje państwowe czynią go bardziej podatnym na negatywne skutki hydrologiczne, które mogłyby zostać zrównoważone jedynie poprzez skuteczne i długofalowe zarządzanie zasobami wynikającymi z etiopskiej inwestycji.
Zdecydowane stanowisko Egiptu
Budowę Tamy Wielkiego Odrodzenia rozpoczęto bez wcześniejszych konsultacji z Egiptem i Sudanem, wbrew stanowczemu sprzeciwowi Kairu. Egipt od samego początku protestował na arenie międzynarodowej, powołując się na kolonialne traktaty z 1929 i 1959 roku, które przyznawały mu uprzywilejowane prawa do korzystania z wód Nilu – w tym prawo weta wobec projektów mogących zagrażać jego interesom wodnym. Po pierwszych sukcesach inwestycji etiopskiej w latach 2013-2015 Kair zintensyfikował działania dyplomatyczne i propagandowe przeciwko budowie, a w egipskim parlamencie zaczęto otwarcie dyskutować także o potencjalnych opcjach militarnych. Równocześnie sprawa Tamy stała się przedmiotem analiz wielu ekspertów prawa międzynarodowego, zwłaszcza w kontekście legalności etiopskich działań.
Presja Egiptu doprowadziła w 2015 roku do podpisania w Chartumie Deklaracji Zasad – multilateralnego porozumienia Egiptu, Etiopii i Sudanu, które miało wstępnie uregulować kwestie związane z wykorzystaniem wód Nilu. Jednakże chwilową stabilizację przerwały pierwsze próby napełnienia zbiornika w 2020 roku. Fiasko mediacji prowadzonych przez Bank Światowy i Stany Zjednoczone potwierdziło stanowisko Addis Abeby, a Egipt oskarżył Etiopię przed Radą Bezpieczeństwa ONZ o naruszanie prawa międzynarodowego i stwarzanie zagrożenia dla bezpieczeństwa regionu.
Tak zdecydowane działania Kairu wynikają z jego skrajnej zależności od Nilu – rzeka dostarcza około 90% wody wykorzystywanej w rolnictwie, przemyśle i w zaopatrzeniu ludności. Szybkie tempo napełniania zbiornika oraz okresy suszy mogą prowadzić do zmniejszenia dopływu wód do Egiptu, co w konsekwencji wymusza kosztowne działania adaptacyjne, takie jak rozwój technologii odsalania, poprawa efektywności zarządzania wodą czy modernizacja systemów irygacyjnych. Dodatkowym problemem jest fakt, że istniejące na Nilu elektrownie wodne – choć mniejsze w skali niż etiopska inwestycja – mogą znacząco ograniczyć swoją produkcję energii elektrycznej.

Czy obawy Egiptu są uzasadnione?
Etiopia, jako państwo źródła Nilu, nie jest objęta postanowieniami kolonialnych traktatów i formalnie ma prawo samodzielnie decydować o zarządzaniu wodami na swoim terytorium. Zasadne pozostają jednak obawy przed potencjalnym wykorzystywaniem zapory jako narzędzia nacisku politycznego na Egipt i Sudan. Addis Abeba, kontrolując przepływ wody, faktycznie może okresowo zmniejszać ilość wody kierowanej w dół rzeki. Całkowite zatrzymanie przepływu jest jednak praktycznie niemożliwe – nie tylko z powodów technicznych, lecz także ze względu na koszty polityczne i gospodarcze dla samej Etiopii. Takie działanie stanowiłoby bowiem akt silnie prowokacyjny, który mógłby skutkować sankcjami, międzynarodowymi procesami, a nawet stanowić casus belli.
fot. nagłówka: Antevasin Nguyen\ Unsplash
O autorze
Student kierunku Stosunki Międzynarodowe. Głównie zajmują mnie sprawy Afryki i Bliskiego Wschodu- pewnie z sentymentu do pierwszych przeczytanych reportaży. Na pół etatu muzyk w zespole “Powolno”. Te powolniejsze dni spędzam przy dobrej książce i z najbliższymi.


